- To szaleństwo - wychrypiała Dean kiedy zorientowali się, że ruda zapodziała się we mgle. - Jest zerowa widoczność!
Mimo pełnej nerwowości intonacji i gestykulacji Sally mówiła szeptem jakby obecność mlecznego oparu wymogła na niej atmosferę konspiracji.
- Potrzebujemy planu.
Sally podeszła do wysokiego drzewa i wyryła na jego grubtm pniu arabską cyfrę "1". Na tyle małą aby nie zwróciła uwagi przechodzącego obok człowieka ale możliwą do wypatrzenia przez kogoś, kto tego znaku wygląda.
- Możemy numerować drzewa co dziesięć metrów. Jeśli trafimy na oznaczone przez nas drzewo będziemy przynajmniej wiedzieć, że kręcimy się w kółko.
Latające potwory nie potrafią czytać - dopowiedziała sobie w myślach. - Ale Japońcy już owszem... Jeśli zobaczą znaki mogliby odszukać ich jak po sznurku. Z drugiej strony wypatrywanie dyskretnych oznaczeń zajęłoby im sporo czasu i trudu. Nie sądziła by garstka jeńców była warta takiego poświęcenia, tym bardziej, że byli uwięzieni na wyspie i Japończycy mogli równie dobrze czekać aż ich ścieżki po prostu się skrzyżują. Oby wcześniej udało im się trafić na ślad Amerykanów.
- Poza tym to jakaś szansa dla Michelle. Żeby mogła nas odnaleźć kiedy mgła opadnie i jeśli... - wzruszyła ramionami, była realistką - jeszcze żyje.
- Idziemy gęsiego, zwartą grupą i nikt nie może się odłączyć choćby na parę metrów! - przygryzła brudny paznokieć wyraźnie spanikowana. Mówiła to co uważała za adekwatne do sytuacji ale nie była typem lidera i liczyła się z możliwością, że zignorują jej propozycję. Sama zaś nie miała na tyle sił aby kogokolwiek z zapałem przekonywać. Zgodzą się - niech będzie. Zaproponują coś innego - Dean nie miała w sobie dość determinacji by obstawać przy swoim.
- Co dziesięć metrów przy kolejnym pniu robimy znak i się odliczamy. Trzeba zminimalizować ryzyko, że ktoś jeszcze się zgubi.
Ostatnio edytowane przez liliel : 27-04-2012 o 08:54.
|