Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2012, 10:32   #131
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Gdy wilkołak zaprosił Argenę do walki, ta uśmiechnęła się zadowolona. Jej uśmiech był iście demoniczny i złowrogi, ale przedewszystkim zdradzał uczucie triumfu i zadowolenia kobiety.
Otaczające ich wilki, czy też wilkołaki, miały znaczną przewagę liczebną, ale mimo to wybrały walkę jeden na jednego. Pojedynek przywódców, który miał zadecydować o losie jej towarzyszy. Cieszyła się z tego, gdyż po pierwsze dawało jej to konkretne szanse na zwycięstwo, a po drugie nie ryzykowała życia i zdrowia swoich pachołków, na których podczas zwykłej walki musiała by uważać, pilnując aby nie stała się im krzywda.
- Niech żaden z was nawet nie drgnie - rozkazała towarzyszom, którzy skupili się w małej grupce mocno wystraszeni całą sytuacją.
Argena wiedziała, że gdyby nagle włączyli się do walki, otaczające ich wilki także by to zrobiły. Wśród wilkołaków taka panowała zasada, albo jeden na jednego co zazwyczaj tyczyło się przywódców, albo wszyscy na wszystkich, a to drugie byłoby dla nich tragiczne w skutkach.
Wydając polecenie, jednocześnie dobyła swojego dwuręcznego miecza, którego używała jednak wyłącznie prawą ręką. W lewej dzierżyła swój niedawny nabytek, którym była zaopatrzona w kolce tarcza. Oba raczej jej się przydadzą podczas tego pojedynku.

Ruszyła w stronę przeciwnika. Na oko trzy metry wzrostu wilkołaka sprawiały, że był grubo ponad głową wyższy od Argeny. Był naprawdę duży, doskonale umięśniony i szeroki barkach. Po prostu wielka potężna bestia! Mogło się wydawać, że z racji posiadania broni, Argena ma dużą przewagę, jednak ona wcale tak nie myślała. Szpony wilkołaka również się liczyły jako broń i to nie byle jaka.
Z początku Argena chciała trzymać się na dystans, najlepiej na odległość miecza, ale poza jego odległością łap.
Machnęła mieczem dosłownie kilka razy, jednak wilkołak sprawnie unikał jej ciosów. Jak by tego było mało, jednocześnie ruszał na nią w dość konkretnym tempie. Ona oczywiście cofała się odpowiednio do tego, tak aby utrzymać dystans. Niestety kopce kamieni, czy raczej nagrobki, nie stanowiły dla niej najlepszego terenu do walki. Nie widziała dokąd się wycofywała i czasem postawienie kolejnego kroku w tył zajmowało jej za dużo czasu i poświęcała temu część swojej uwagi. Teren ten był dla niej trudny, ale najwidoczniej dla wilkołaka był doskonały miejscem, które znał jak własną jamę.
Dalsze trzymanie się na dystans i unikanie bardziej otwartej walki nie miało sensu. Argena zatrzymała się w miejscu, podczas gdy jej przeciwnik nadal na nią nacierał.
Kilka krótkich machnięć mieczem wokół głowy wilkołaka ostudziło nieco jego zapał. Wyglądało też na to, że kolczasta tarcza, którą Argena trzymała na drugiej linii swojej obrony, skutecznie powstrzymywała wilkołaka przed pełnym natarciem. Mógł by się na nią nadziać, a kolce były konkretne nawet jak dla niego.
Mogło by się zdawać, że walczący byli amatorami - niecelne ciosy i trzymanie się na dystans... Nie. Oni poznawali wzajemnie swoje silne i słabe strony, oboje poznawali strategię swojego przeciwnika i szukali sposobu, aby ją pokonać.
Rozpoczęła się sekwencja ciosów i uników. Argena atakowała na różne sposoby, choć głównie mieczem, trzymając tarczę bardziej w obronie. Raz na głowę, raz na nogi. Cięcie i pchnięcie, choć z tym drugim ostrożnie, aby nie stracić broni. Przemieszczała się też żywiołowo na polu walki, unikając i blokując liczne ataki wilkołaka, który chciał ja koniecznie zmieść z pola walki. Kolczasta tarcza bardzo się przydawała, aby ostudzić jego zapał.
Kolejne sekundy i kolejne manewry. Wymyślne i silne ataki, bloki oraz uniki. Argena trzy razy zraniła przeciwnika końcówką ostrza, pozbawiając go jednak jedynie odrobiny futra i tylko być może raniąc skórę. Za każdym razem musiała mocno trzymać miecz, który napotkawszy silny opór nie chciał podążać za jej ramieniem. Sam wilkołak też dawał się jej we znaki, atakując brutalną siłą często zmuszał ją do uników. Szpony bestii przecinały powietrze tuż przy jej skórze gdy odskakiwała przed ciosem, a jego potężne szczęki zatrzaskiwały się tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się jej kończyna. Wilkołak dwukrotnie nieomal przewrócił demonicę na ziemię.
Był silniejszy od niej i być może równie szybki. Ale Argena miała więcej doświadczenia w walce z tego typu, równymi sobie przeciwnikami i sprawnie posługiwała się podczas niej swoją bronią.
W pewnym momencie, kolejna kępka wilczych włosów padła na ziemię, wilkołak zawył przeraźliwie, a na ostrzu miecza Argeny pojawiła się brązowa ciecz, która zostawiała na ziemi krople tej samej barwy. zarówno pod jej mieczem jak i w miejscu które zajmował wilkołak. W zimnym powietrzu dawało się wyczuć wyraźny zapach krwi, znacznie bardziej wyczuwalny dla węchu wilków i wilkołaków.
Przeciwnik Argeny zdawał sobie sprawę z sytuacji. Przegrywał i musiał coś zrobić. Zaryzykował. Wykonali parę manewrów, a po kolejnym Argena dźgnęła mieczem w łapę wilkołaka którą się osłaniał. Jej miecz wbił się między kości ramienia wilkołaka, przebijając jego rękę na wylot. Włochata bestia warknęła głośno, być może także z bólu, ale przedewszystkim raczej jako rozgniewany odgłos bojowy. Mimo wszystko jednak tak to zaplanował, rana wyglądała poważnie, ale nie zrobiła na nim aż takiego wrażenia i co najważniejsze, na dłuższą chwilę pozbawił przeciwniczkę jej głównej broni. Podszedł bliżej jednym szybkim krokiem i rzucił się na nią z drugą łapą, celując w jej gardło. Argena jednak nie straciła orientacji i zasłoniła się kolczastą tarczą. Okazało się jednak, że wilkołak przewidział manewr i choć nie przebił się przez tarczę, to złapał ją, za jeden z większych kolców, którego ostre brzegi poraniły jego dłoń.
Był to ułamek sekundy. Argena nie zastanawiała się nad tym, dlaczego wilkołak zdecydował się na odniesienie obrażeń, tylko po to, aby na chwilę unieruchomić jej bronie. Nie musiała nad tym myśleć, gdyż było to dla niej oczywiste. Jego rany nie miały mieć znaczenia, gdyż miał ją lada moment zabić.
Silnymi ruchami umięśnionych rąk, rozsunął gwałtownie górne łapy, zmuszając Argenę, aby jej bronie i jednocześnie obrona podążyły za nimi. Wilkołak miał tą przewagę, że jego dolne kończyny również posiadały niemałe pazury, a przy tym były jeszcze bardziej umięśnione niż górne. Stając przez chwilę na jednej nodze i zdając się na utrzymanie równowagi przez połączenie rękoma z Argeną, gwałtownie wysunął drugą łapę atakując na odsłoniętą demonicę.
Ta jednak wiedziała, że nastąpi atak, gdy tylko ich ramiona rozeszły się na boki. Wiedziała też, że jej skórzana zbroja nie obroni jej przed ciosem, obdarzonej długimi pazurami łapy, tak potężnego wilkołaka. Miała jednak jeszcze dwie przewagi, których nie wykorzystała. Obecnie nie miała jednak jak cisnąć w przeciwnika kulą ognia a i zapewne nie zatrzymało by to jego ciosu. W tym samym momencie, w którym przeciwnik zaatakował ją dolną łapą, ona wyskoczyła gwałtownie do góry. Podobnie jak wilkołak w swym manewrze wspierała się jednocześnie ich podwójnym uchwytem i przekazała na niego część ciężaru ciała oraz utrzymanie równowagi. Jednocześnie rozprostowała skrzydła i jednym szybkim ich machnięciem wzbiła się do góry, przeskakując ponad wilkołakiem i zostawiając jego wyciągniętą w niedoszłym ciosie, śmiercionośną łapę pod sobą.
Wilkołak zawył z bólu, gdy miecz Argeny wykręcił mu lewą rękę, zaś kolce tarczy poraniły mu prawą. Gdy Argena przeskakiwała nad nim robiąc nieomal salto, ich głowy minęły się o długość stopy. Wilkołak wiedział, że jego manewr, który miał zakończyć walkę, nie powiódł się, a ofiara poniesiona została na marne. Wiedział, że oznaczać to będzie jego koniec, ale nie miał zamiaru się poddawać. Mając głową demonicy tak blisko swojej paszczy i potężnych zębów, wychylił się do który próbując złapać ją swoimi szczękami. Nie zważał tu już ani na jej hełm, ani na rogi, po prostu musiał ją ugryźć. Nie zdołał jej jednak nawet dosięgnąć, gdyż kobieta była za wysoko i zaraz potem wylądowała za nim.
Oboje byli odwróceni do siebie plecami. Lewa ręka Argeny była już swobodna i kobieta mogła używać tarczy. Jednak miecz, który trzymała w prawej ręce, nadal był wbity w lewą łapę wilkołaka.
Argena szybko i sprawnie wykonała kolejny manewr. Wykorzystując prędkość jakiej nabrała przy lądowaniu, pociągnęła mocno za rękojeść i odzyskała swój miecz, który wysunął się spomiędzy kości wilkołaczej łapy, chlapiąc dookoła jego krwią. Tym samym impetem, Argena zrobiła coś na wzór piruetu przez lewe ramię, aby zadać przeciwnikowi silniejszy cios.
Wszystko było intuicyjne i odruchowe. Najpierw obróciła głową, aby zobaczyć przeciwnika, który również obracał się w jej stronę jednocześnie wyprowadzając nieudolny manewr lewą łapą, ciężko było nawet stwierdzić, czy był to cios, czy blok. Najpierw Argena uderzyła kolczastą tarczą, która w otwartym zderzeniu z pokaleczoną już nieco łapą przeciwnika, unicestwiła zagrożenie i wprawiła wilkołaka w trwający ułamek sekundy zastój.
Natychmiast doszła do skutku druga faza ataku Argeny, która celnie uderzyła mieczem oburęcznym z półobrotu, posyłając głowę wilkołaka w powietrze.
Demonica wyszczerzyła się w złowrogim i triumfalnym uśmiechu, podczas gdy ciało wilkołaka ze stłumionym hukiem upadło na ziemię, niszcząc przy okazji jeden z kopców kamieni. Jego głowa spadła dwa metry dalej i potoczyła się jeszcze zanim zamarła w bezruchu.
Wilkołak był martwy, a Argena stała o własnych siłach. Była zmęczona i oddychała ciężko, ale nie odniosła żadnych obrażeń.


Argena rozejrzała się dookoła. Oprócz dwóch ludzi i czterech chochlików, chowających się między usypanymi z kamieni nagrobkami, dostrzegła bliżej nieokreśloną, dużą ilość wilków, które opuszczały okolice cmentarz znikając za przerośniętymi drzewami. Krótko potem w oddali dawało się słyszeć wycie wilków. Lament z powodu straty dowódcy? Pieśń żałobna? A może po prostu przekazywanie wieści? Tergo zarówno Argena jak i jej towarzysze mogli się tylko domyślać.
- Możemy już wstać? - spytał płaczliwym głosem Dergo.
Argena spojrzała w ich kierunku. Młodzieniec uśmiechał się do niej niemrawo, ze łzami w oczach. Tadeusz wyglądał na zadowolonego i zachwyconego. Chochliki natomiast darowały sobie wyrazy twarzy i już się krzątały szykując dla swej pani wodę do picia, chustkę do otarcia twarzy, szmatki do sczyszczenia krwi i nie wiadomo co jeszcze.
- Tak. Już po walce - odpowiedziała Argena, nadal głęboko oddychając i nasłuchując wycia w oddali.
Chochliki doskoczyły do niej pierwsze. Podstawili jej kawałek skórzanego materiału, aby miała na czym usiąść, co oczywiście od razu uczyniła. Podały jej wodę, której dość sporo upiła i zaczęły ścierać z niej ślady krwi wilkołaka.
Wszystko to czyniły chwaląc pod nosem jej odwagę i zdolności walki, oraz gratulując zwycięstwa.
Zaraz potem, szybkim krokiem podszedł Dergo, który przytulił się do niej delikatnie, jakby obawiając się rzucić jej na szyję.
- Wspaniała walka, pani Argeno - podsumował Tadeusz.
Nie rozmawiali jednak na ten temat długo, ot wymienili kilka zdań. Dergo się bał, Tadeusz gratulował, a chochliki robiły swoje w milczeniu. Ci ostatni dość szybko uporali się z obowiązkami, doprowadzając Argenę do stanu używalności, głównie podając jej to co mogła chcieć, oraz wycierając z niej krew wilkołaka i łzy Dergo.
- Ruszamy dalej - oznajmiła w końcu Argena. - Chyba, że ktoś chce nocować na cmentarzu z pokaźnym stadem wilków w pobliżu - dodała z uśmiechem, co przyspieszyło proces pakowania się i moment wymarszu.
Opuścili złowrogi cmentarz, gdzie odbył się ten wyjątkowy pojedynek. Nikt nie chciał zostawać tam ani chwili dłużej niż to było konieczne.

Szli przez przez las, a jeszcze przez dobrą godzinę słyszeli za sobą wycie wilków. Ich wielki wódź padł, ale Argeny nie interesowały ich lamenty... jeśli to faktycznie tym było wycie.
Las ponownie stawał się coraz bardziej typowy, co najwidoczniej świadczyło, że opuścili jego nad wyraz rozwinięte centrum i kierowali się na jego obrzeża.
Argena nie musiała już spoglądać na swoją wyrytą w drewnie mapę. Minęli już wszystkie punkty orientacyjne, a teraz zmierzali do symbolu płomienia, na czym ta się już kończyła. Takie coś trudno będzie przegapić.
Tymczasem jednak, gdy wycie wilków zostało już daleko w tyle, zaś las stał się lżejszy i bardziej przyjazny, Argena zdecydowała, że zatrzymają się na resztę nocy.
Postój na posiłek i sen, był zapewnieniem odpoczynku, którego wszyscy potrzebowali. Reszta nocy przebiegła spokojnie, choć do Argeny przykleił się jeden młodzieniec.

Po śniadaniu szli dalej przez cały dzień. Raczej powolnym tempem, tak aby chochliki za nimi nadążały. Na szczęście obeszło się bez niebezpiecznych przygód, tak typowych dla krainy w której się znajdywali.
Następnego dnia, zapowiadała się kolejna całodniowa wędrówka. Las już całkiem zostawili za sobą i szli przez twardą ziemię, oraz wysokie na kilka ładnych metrów, wystające z niej skały. Krajobraz ten niewiele różnił się od pustkowi.
Jednak dość szybko, bo już koło południa, dotarli do kolejnego etapu ich podróży.


Wyglądało to tak, jakby w pewnym momencie ziemia po prostu się paliła. Nie było tam roślin, drewna, ani niczego innego łatwopalnego, po prostu same płomienie.
- Jesteśmy już prawie na miejscu! - oznajmiła Argena. - Teraz tylko trzymajcie się tak blisko mnie, jak się da - poleciła towarzyszom.
Dergo nieomal od razu przytulił się do jej pleców i objął ją w pasie obiema rękami, kładąc swe dłonie na brzuchu kobiety.
- Nie aż tak blisko, głuptasie - sprostowała Argena i posłała Dergo sympatyczny uśmiech.
Brat Tadeusz zaśmiał się w nieco innym znaczeniu, raczej wyśmiewał pod nosem zachowanie młodzieńca, nie mniej jednak nie zwracał na siebie uwagi.
Wszyscy stanęli tuż za Argeną i całą grupą ruszyli w stronę otaczających wszystko i ciągnących się chyba po sam horyzont płomieni.
Argena była naprawdę zadowolona, zarówno z siebie jak i z nich. Udało im się dotrzeć tak daleko, a sama Korona Władzy zdawała się już być na wyciągnięcie ręki.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 27-04-2012 o 17:50. Powód: Skromna kosmetyka
Mekow jest offline