Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2012, 13:18   #106
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Sprawy w błyskawicznym tempie potoczyły się od złych do jeszcze gorszych. Schwytanie przez straż było właśnie tą złą rzeczą, ale przesłuchanie przez Gideona zdecydowanie gorszą. Nim Erich zdążył się zorientować zawleczono go do osobnego pokoju, gdzie mistrz małodobry założył mu na nogi jakieś kolczaste buty, pogmerał przy śrubach i Erich w jednej chwili poczuł jak w jego stopy wbijają się ostrza. Ból był taki jakby wsadzili mu nogi do buchającego ogniem pieca. Wrzasnął tak, jak nigdy dotąd w życiu, bo i ból był taki jakiego jeszcze w swoim żywocie nie zaznał. Na szczęście oprawca kapkę przesadził i Oldenbach po pewnym czasie najzwyczajniej zemdlał.

Przebudzenie nie należało do najprzyjemniejszych, bowiem otworzył oczy w małej, niczym wnętrze powozu, celi. Stopy natychmiast przypomniały o sobie piekącym bólem. Jak zauważył ktoś mu opatrzył nogi, co było trochę dziwne. Najpierw dręczą, a potem się opiekują.
W celi był także Gomrund w nienajlepszej kondycji i Konrad, a także śpiący sobie niczym niewiniątko krasnoludzki moczymorda Gottri. Nie pozostawiono ich jednak długo samym sobie, bowiem wkrótce drzwi celi otworzyły się, a im nakazano wyjść. Nie było to jednak wyjście ot tak. Gwardzista kazał im się przebrać w czarne habity mor rytów i wynieść Gomrunda na noszach.
Erich nie zadawał pytań. Jeśli ktoś chciał go wyciągnąć z celi od razu był uważany za przyjaciela. Chodźby intencje miał niewiadome. Byle dalej od oprawców. Wkrótce okazało się, że ratunek zawdzięczają nikomu innemu jak Grecie Harkbokka, która zabrała ich do świątyni Vereny. Mieli potężnych wrogów, ale jak się okazało także potężnych przyjaciół.
Oldenbach nie miał nic przeciw temu, by odpocząć w przybytku Pani Prawdy. Gdy znalazł się za murami świątyni odetchnął z ulgą. Nie to by wierzył, iż są całkiem bezpieczni, ale zdecydowanie ta meta byłą lepsza, niż jakakolwiek rudera w mieście.
Erich podziękował za ratunek Grecie i poprosił o zmianę opatrunku na czysty. Skorzystał też z propozycji posiłku. Nie była to wprawdzie uczta, jak ta niegdysiejsza w „Złotym Pstrągu”, ale prosta, obfita i pożywna, a to mu wystarczyło.

Pozostawała do rozstrzygnięcia kłopotliwa kwestia „co dalej”. Erich najchętniej „dalej” zwiałby z miasta gdzie pieprz rośnie. Bał się jednak opuszczać murów świątyni. Póki co byli niczym zwierzyna łowna dla demona i kultystów. Oldenbach był przeświadczony, iż tylko kwestią czasu jest kiedy kultyści ich namierzą i spróbują ponownie już ich nie uwięzić, ale zgładzić. Im bliżej nocy i planowanego rytuału, tym bardziej będą nerwowi. Trzeba było przeczekać. Za wszelką cenę przeczekać do wieczora.

Jak to się stało, że się wpakował w taką kabałę? Na litość Shallyi przecież muszą istnieć łatwiejsze sposoby zarobku, niż walka z chaosem.
 
Tom Atos jest offline