Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2012, 20:18   #54
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Przed domem Edgara

Ivein, Imrak, Magnar

Wójt przecierał oczy ze snu i ziewał ukradkiem, gdy Imrak Druzd prawił mu o wyczynach nocnego złodziejaszka. W izbie równie zaspana Wójtowa Helena w nocnym gieźle i czepku zapalała pospiesznie woskowe świece.

Stock jedynie zerknął na gagatka i kiwnął, żeby weszli do środka. Alsburgczyk posadowił młodzieńca na krześla aż chrupnęło.

- To Stopa, znaczy Gottlieb. Syn gospodarza z naszego Kurtwallen - orzekł Edgar. - Zaraz poślę po ojca.

- Poczekaj Edgarze
- wstrzymał go Imrak. - Niech nam się spowiada.

- Gadaj coście nawyprawiali, bo Ci nogi z rzyci powyrywam! - warknął w kierunku Stopy.

Chłopak skulił się po tym jak od raza.

- Mówiłem. Dla żartu, żeby Rudej zaimponować. Powiedziała, że z chudopachołkiem na weselu nie potańcuje. To żeśmy z Mariusem umyślili... - zająknął się wydając nieświadomie wspólnika. - Coby podebrać jakiejś najemniczej ozdóbki, no i żeśmy wpadli...

- Marius, to syn cieśli naszego - dopowiedział Edgar.

- Co Was opętało, chłopcy? - spytał. - Dla babiej kiecki głowy rzeście z czym innymi pozamieniali?

- Dzisiejsza młodzież - pokręciła głową w dezaprobacie Pani Stock. - Nasz Lucius taki nie jest...

- Fakt
- mruknął Edgar. - Nasz to od razu do macania się bierze, nie czeka na zaproszenie...

- Jak możesz, Ed? - zachłysnęła się Helena.

- Dobrze już dobrze - odparł Edgar pojednawczo. - Tak sobie pomstuję. Zresztą nasza nowa synowa, też nie chytruska, he, he.

- Dobra. Nie będziemy się po nocy przekomarzać. Chłopak zostanie u nas na noc. Nad ranem dostanie dziesięć razów, jeśli się upieracie. Gdy drugi młokos wróci do sioła... jemu też zadamy bobu.

- Muszę też pogadać rano z Karmelią. Tak być nie może. Ostatnimi czasy nie można jej okiełznać.


Ranek, stajnia


Wszyscy

Nad ranem przywitały ich gromkie nawoływania Wójta na śniadanie go gospody.




Słyszeli też stukot młotów i piłowanie siekier, to powstawała sosnowa altana, która okalała wiekowy dąb.

- To na ślub młodych Państwa Stocków -
tak z dumą objaśniał Edgar.

- Aha, Kapłan Jager jeszcze nieprzytomny, ale ponoć wyżyje jak prawi dziadek Crystian.

Przy gospodzie zgromadził się tłumek gapiów, która otaczał dwóch chłopaków. Niższy i chudszy Gottlieb, zwany stopą oraz Marius, syn cieśli klęczeli na kolanach oczekując na chłostę z rąk Iveina. Marius stał wyprostowany, lecz Gottliebowi drżały dłonie i zbierało na płacz.

- Ten Marius - uznał cierpko kapral. - Bardziej do Waszego drwala niż cieśli podobny, Edgarze.

Magnar parsknął śmiechem.

- Stul pysk Otto, dobrze - uciszył go kuksańcem Edgar.

Tymczasem Stopa był załamany.

- To Ruda... - mamrotał pod nosem.

- Ruda, Ruda - Karmelia zaśmiała się gromko. - Jak Ci każę, żebyś skoczył z wieży to też skoczysz? Ha, ha - zaśmiała się.

- Opanuj się dziewczyno - gajowy Liszka położył jej rękę na ramieniu, lecz córka strząsnęła ją w złości.

- To gdzie chcecie iść na ten zwiad? - spytała Karmelia.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 27-04-2012 o 20:29.
kymil jest offline