Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2012, 21:05   #125
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Wrócił. Tak, tych kilka kroków w każdej innej sytuacji, w każdym innym miejscu byłoby tylko kilkoma zwykłymi krokami. Ot, pierwszy, drugi… czwarty, może piąty i po wszystkim. Ale on wrócił. Kilka nieporadnie postawionych kroków w tym konkretnym przypadku to był Powrót. Może nie triumfalny, ale z pewnością znamienny. Powrót. Spętany kajdanami organicznego strachu White stawiał sztywne kroki jeden za drugim ze świadomością ogromnej drogi, jaką z każdym krokiem przemierzał. Drogi ze śmierci do życia. Od niepojętego niebezpieczeństwa ku poczuciu bliskości i świadomości bycia w grupie. Tam, gdzie nie był sam, gdzie nawet niezrozumiałe i śmiertelnie niebezpieczne przez obcowanie, nawet z tak samo nieświadomymi jak on istoty zagrożenia ludźmi, przez samo współdzielenie tego strachu było… zwyczajnie do zniesienia.

Japońcom, tym ukrytym we mgle i wykrzykującym, teraz wiedział to już z całą pewnością, do nich żeby czym prędzej opuścili ruinę naturalnie nie dowierzał. Czy im się wydawało, że mają do czynienia z kompletnymi idiotami? Sądzili że co? Że żołnierze wrogiej armii i to podczas patrolowania wrogiego terenu, nawet okrążeni, nawet zdezorientowani tak zwyczajnie wyjdą wprost pod lufy ich karabinów?! I co? Rzucą się sobie wzajem w ramiona? A może dadzą rozbroić, spętać jak barany i poprowadzić do jednego z tych ich sławnych jenieckich obozów gdzie chyba nikt jeszcze nie słyszał nawet o konwencji Genewskiej? Nieee… No zdecydowanie rozczarowywali go ci japsi. Sądzili że Amerykanie są zwyczajnie głupsi od nich… a chodziło zwyczajnie o to, żeby móc ich wszystkich bez ceregieli i komplikacji powystrzelać.

Niedźwiedź miał rację. Sam by chętnie wywalił ze swojej czterdziestki piątki, ale nie widział nikogo na tyle wyraźnie by mieć pewność strzału. Mgła znowu tężała. Fantastyczne kształty wyciągały na wierzch głęboko zakopane lęki, a odgłosy jakie w tym mleku do niego docierały mamiły zmysły tak, że nie był już pewien ani ich kierunku, odległości, ani nawet pochodzenia.
- Przestańcie strzelać, idioci! Anata wa baka ga shūtosutoppu!
- ??? - Kto krzyczał? Kto strzelał? Do kogo i dlaczego nie? W końcu na wojnie się strzela… czasem znacznie wcześniej niż da się zobaczyć białka oczu przeciwnika…. O co tu do cholery chodziło? Totalna paranoja!! Nie miał zamiaru ruszać się z miejsca. Ukląkł przy pniu jakiegoś młodniaka i czekał dysząc ciężko i wypatrując oczy przez mgłę. Nie miał zamiaru robić niczego nim nie okaże się… cokolwiek… cokolwiek, byle dało się o tej rzeczy powiedzieć że jest normalna, racjonalna… i … z tego świata.
 
Bogdan jest offline