Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2012, 21:56   #69
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Post Lakatosa

- Zachciało ci się skradać od strony rzeki. Na pewno nas usłyszą. - Złodziej tworzył czarne scenariusze.
- Jak tyle będziesz gadał, to z pewnością. - Odparł mu szeptem łowca.
Jeszcze kilka chwil temu Yarkiss cieszył się, że udało mu się przekonać Saelima, żeby ten poszedł się z nim na zwiad i spróbował odciągnąć uwagę kilku goblinów, ale teraz żałował, że wziął go ze sobą. Od momentu, kiedy odłączyli się od grupy musiał wysłuchiwać nieustannych narzekań złodzieja. Miał wrażenie, że towarzysz z premedytacją testuje jego cierpliwość, ale nie dał mu się wyprowadzić z równowagi i cierpliwie słuchał co złodziejowi leży na sercu. W jednym jednak musiał się z nim zgodzić. Pomysł skradania się od strony Wartki nie był do końca trafiony. Bezszelestne podejście do konwoju graniczyło z cudem. Jakby się nie starali cicho zbliżyć do goblinów, co i rusz jakąś gałązka pękała z trzaskiem pod ich butami. Na dodatek przyroda też nie była ich sprzemierzeńcem. Yarkiss odnosił wrażenie, że Mielikki gra im na nosie i sprzyja szabrownikom. Wiatr nagle ucichł. Ptaki przerwały swój koncert. Wartka szumiały jakby ciszej. Wszystko chyba tylko po to, żeby swoim nieumiejętnym skradaniem obudzili sołtysa Viseny z codziennej drzemki.
- Pech nas nie opuszcza, że akurat musieliśmy trafić na gobliny. Nie mogliśmy …
- Cicho - Yarkiss przerwał Sealimowi. Łowca znowu usłyszał charakterystyczne charczenie, które inni mogliby nazwać goblińskim językiem. -Wszystko zgodnie z planem. Cały czas są przy wozie. - zwrócił się do złodzieja, który skrzywił się tylko na tą wiadomość. Yarkiss odnosił wrażenie, że towarzysz cały czas jeszcze się łudził, że obędzie się bez walki. - Podejdźmy bliżej.

Po chwili dojrzeli obiadujące się viseńskimi zapasami gobliny. Widok jednego z stworów oblizującego pazury po miodzie, sprawił, że łowca poczuł się oburzony. “Przecież to musi być miód z barci mojego ojca. Tego już za wiele!” Nie zastanawiając się długo sięgnął po łuk i zrobił parę kroków w kierunku traktu. Jak się okazało - o jeden za dużo. Jeden z goblinów gwałtownie odwrócił się w ich kierunku i było już wiadomo, że nici z ataku zaskoczenia. Zostali zauważeni!

Późniejsze wydarzenia potoczyły się nadzwyczaj szybko. Zanim Yarkiss zdążył wypuścić strzałę w kierunku napastników poczuł przeszywający ból. Włócznia jednego z goblinów przeorała mu bok. Yarkiss zagryzł zęby i skoncentrował się na strzale. Mierzył krótko, ale trafił wyśmienicie. Grot z impetem wbił się w pierś napastnika. Nie pomogła mu zardzewiała zbroja. Goblin zatoczył się i padł twarzą na ziemię. Po ich stronie wozu został tylko jeden goblin, który całą swoją agresje skupił na Saelimie. Oszust jakimś cudem uniknął o włos jego ciosu, a później pięknym atakiem rozciął napastnikowi zbroję w poprzek klatki. Polała się krew. Stwór się zachwiał, ale wyprowadził skuteczny kontratak. Kolce jego morgensterna przebiły przeszywanicę, łamiąc złodziejowi kilka żeber. Yarkiss nie przyglądał się biernie walce. Odrzucił na bok łuk, sięgnął do pochwy po swój krótki miecz i zamachnął się na goblina, ale ten bez trudu uniknął jego ciosu. Być może łowca pozbawiłby stwora głowy, ale rana dała mu się we znaki skutecznie ograniczając jego ruchy. Na szczęście Sealim wykorzystał nadarzającą się okazje. Kiedy goblin skupił swoją uwagę na tropicielu, złodziej wyprowadził - jak się okazało - śmiertelny cios w plecy. Stwór legł ziemi, która zaczęła nasiąkać krwią. Walka szczęśliwie dobiegła końca.

Po uporaniu się z przeciwnikiem obaj zgodnie zdecydowali, że o dalszej walce wykonaniu Sealima raczej nie może być mowy i lepiej będzie, gdy przeczeka on nad rzeką potyczkę z goblinami. Sam Yarkiss natomiast uznał, że powinien udać się do reszty towarzyszy, ponieważ ci mogą potrzebować jego pomocy. Zanim opuścił Sealima pomógł mu zdjąć jeszcze przeszywanicę i zatamować krwawienie. Złodziej nie wyglądał najlepiej, ale nie zanosiło się, żeby wybierał się na drugi świat. Sam natomiast Yarkiss, kiedy się zorientował, że z ranny po włóczni sączy się krew, obwiązał się mocno koszulą, po czym ruszył w stronę miejsca zasadzki.

***

Schodząc z traktu, Yarkiss usłyszał odgłosy walki oraz … czyjeś zawodzenie. “Fernas? Czy on kompletnie postradał rozum?” - Łowcy nie chciało się wierzyć, że w takim momencie barda wzięło na śpiewy. Wydawało mu się to niedorzeczne. Przyspieszył kroku, zostawiając za swoimi plecami rozgrabiony wóz, rozdziobane przez wrony ciała Viseńczyków, dwa martwe gobliny oraz rannego złodzieja, który wyszedł ze starcia mocno pogruchotany. Przedzierając się przez krzaki zobaczył między drzewami sylwetki walczących towarzyszy, ale był za daleko, żeby dobrze ocenić sytuacje. Za to znacznie bliżej znajdował się gobliński łucznik, który teraz uporczywie próbował odpędzić od siebie, jeśli łowca dobrze poznawał, Thornbranda. Myśliwy dojrzał jeszcze nieruchomo leżącego pod dębem kusznika. “Ten już nam nie zaszkodzi.” Pozostało pozbyć się tylko tego jednego, a Yarkiss chciał zapisać go na swoje konto. Traktował walkę z goblinami jak kolejne polowanie, z którego każdy chce wrócić z jak największą liczą zdobyczy. Wymazał ze swojej pamięci widok poharatanego Saelima i bagatelizował odniesioną ranę, która przypominała o sobie przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Teraz skupił się tylko na tym, żeby uśmiercić kolejnego wroga.
Doszedł do wniosku, że najbezpieczniej będzie pozbyć się przeciwnika dobrze wymierzonym strzałem z łuku. Nie chciał ryzykować bezpośredniej konfrontacji. Niestety z miejsca w którym obecnie stał miał marne szanse trafić goblina. Prawdopodobieństwo, że strzała ominie gąszcz drzew i dosięgnie celu był znikome. Pozostało mu po cichu podejść jak najbliżej stwora i wpakować mu strzałę w plecy. Tym razem jednak wierzył, że uda mu się zbliżyć niepostrzeżenie. Wiedział już, że gobliny mają wyczulony słuch i będzie musiał się przyłożyć do zadania. Nie miał zamiaru popełnić dwa razy tego samego błędu. Wystarczyło mu, że wcześniej spartaczył robotę i gobliny zdołały go usłyszeć zanim przygotował sobie pozycje do strzału. O mały włos nie przypłaciłby tamtego błędu życiem; na szczęście włócznia goblina tylko lekko zraniła go w bok. “Czas skorzystać z tego, czego uczyłem się przez ostatnie lata.” - Wziął dwa głębsze wdechy i ostrożnie zaczął stawiać kolejne kroki po leśnej ściółce w kierunku łucznika.

Mijał właśnie kępę złośliwie czepiających się ubrania jeżyn gdy goblin cisnął łuk i zerwał się do biegu. Za uciekinierem pomknął świecący, okrągły pocisk - myśliwy ze zdumieniem skonstatował, że kulka była stworzona z czystej energii! Nie miał jednak czasu na przemyślenia - goblin nie padł od czaru tylko zakosami biegł dalej. Yarkiss nie musiał się już kryć - przedarł się przez ostatnie zarośla i złożył do strzału. Potwór od królika czy sarny różnił się jedynie wielkością i zbroją, a jego ucieczka miała w sobie o wiele mniej gracji i wprawy niż zwierzyny płowej. Wypuszczona z etromowego łuku strzała pomknęła w miejsce, w którym za moment miał znaleźć się goblin i wbiła mu się w plecy. Istota zamachała rękami, próbując utrzymać równowagę, po czym padła na ziemię i zamarła w bezruchu.
- Mam cię! - Wykrzyknął zadowolony z siebie Yarkiss. - Lata nauki nie poszły na marne. - Przekonywał sam siebie łowca. Był ciekawy co powiedziałby na to Meheles, że udało mu się ubić dwa gobliny. “Byłby dumny ze mnie?” - Zastanawiał się. Po chwili ze smutkiem stwierdził, że jego mentor może się nigdy o tym nie dowiedzieć. Nie zamartwiał się tym jednak zbyt długo. Tak jak miał w zwyczaju skupił się na obecnych wydarzeniach.

Do jego uszu nie dobiegały żadne odgłosy walki. “Wygląda na to, że już po wszystkim.” Łowca postanowił sprawdzić jak jego towarzysze poradzili sobie z resztą szabrowników. Widząc uciekającego goblina domyślał się, że grupie udało się rozprawić ze wszystkimi, ale był ciekawy, czy ktoś został ranny i czy Rafaelowi udało się z chwytać jakiegoś jeńca. Zanim jednak udał się do towarzyszy poszedł sprawdzić jeszcze łucznika, którego zdołał ustrzelić. Przyszła mu do głowy myśl, że sprytna gadzina mogła tylko udawać trupa i ze chce za chwile zwiać. Wolał się upewnić. Przeczucie nie myliło łowcy. Kiedy zbliżył się do goblina, zauważył, że ten jeszcze dycha. Uciekinier słysząc kroki Yarkissa, odwrócił z trudem głowę i wycharczał coś w jego kierunku. Czy było to błaganie o litość, a może jakaś obelga, nie miało to teraz żadnego znaczenia dla łowcy. Nic nie robiąc sobie z prośby Rafaela, miał zamiar go dobić.
- Ty zapchlony tchórzu. - Powiedział z pogardą, po czym kopnął goblina z całej siły, tak że ten obrócił się brzuchem do góry, wbijając przy okazji strzałę w plecy, aż po same lotki. Łucznik wydał z siebie ostatnie tchnienie, a na jego twarzy zastygł grymas bólu. Yarkiss nie miał już wątpliwości. Tym razem gadzina umarła na dobre. Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku grupy. Sprawdził jeszcze ręką, czy z ranny nie sączy się krew. Wyglądało jednak na to, że obrażenia nie są poważne i szybko o nich zapomni.
“Strzał w plecy, a później dobijanie leżącego. Czy to honorowe?” - Zastanawiał się po drodze. “Honorowe? Honorowo będę grał w karty.” - Stwierdził z uśmiechem na twarzy. Potyczka z goblinami nauczyła tropiciela na pewno jednego. W walce na śmierć i życie nie ma miejsca na sentymenty.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 29-04-2012 o 06:55.
Sayane jest offline