-Widzisz, mówiłam, że nie uwierzą.- odparła kobieta, wyglądająca na jakieś dwadzieścia pięć lat może i więcej, o zielonych włosach, czerwonych oczach, w białej zbroi.-
Dlaczego mój podopieczny jeszcze się nie przebudził? Dawno, powinien sobie przypomnieć kim jest!-rozeźliła się patrząc w kryształową kulę, w komnacie, zbudowanej z ciemnych cegieł.
-
Marudzisz, droga Firo, zobacz, jaki mój podopieczny jest biedny. Jego ukochana, nie chce go poślubić, zostać jego narzeczoną, do tego zaraz się utopi…-mówił spokojnym opanowanym tonem, mężczyzna w podobnym wieku, o niebieskich oczach, włosach nie dość, że sięgających pasa, to jeszcze czarnych jak smoła.
-Wiesz co, zamiast się nad nim użalać, to byś lepiej mu pomógł, a nie!- Fira była zirytowana zachowaniem rozmówcy-
Nie dziwota, że twoi uczniowie włażą ci na ten pusty łeb Wator. Zamiast pomagać, ty się użalasz i pozwalasz, by robili to co chcą.- zrugała Watora i to bez ogłady.
-
Nie musisz mówić, że mam pusty łeb, ty za to masz taki charakterek, że każdy, kto cię pozna bliżej ucieka.- Wator poruszył dłonią, wielki wodny smok przeniósł topiącego się Noela na ląd.-
Zadowolona, marudna jędzo?
-
Coś ty powiedział?!- Fira podeszła do Watora, grożąc mu kulą ognia.
-
Ha! Ha!- do Sali wszedł niebieskowłosy, spiczasto uchy jegomość ze skrzydłami.-
Władca wody, boi się władczyni ognia. Ha! Ha! Poprawiliście mi humor od samego rana, dzieciaki.- mężczyzna podszedł do kuli.-
Te szczylki to Strażnicy? Dobrze, że nie wiem kim jest mój podopieczny, będę się mógł jeszcze trochę pobijać i zbijać bąki. -
Jak ci zaraz przypalę skrzydła, to ci się odechce żartów Windor i nie jestem żadnym dzieciakiem! Jeszcze jestem panienką, mam ledwo trzy tysiące lat.
-
Dobra, dobra, ty już sobie wieku nie zaniżaj, wszyscy wiemy, że masz ponad sześć dekad na karku.- poklepał po głowie kobietę, miał w zwyczaju ją denerwować.-
Wator, gdzie leziesz?
-
Porozmawiać, z moim uczniem. Czemu pytasz?
-
A nic, bo to wygląda jakbyś uciekał od naszego potworka.-- spojrzał wrednie na Firę, a ta tylko odwróciła się tyłem do niego.
-
Musicie hałasować z rana?- zakapturzony mężczyzna, w fioletowym płaszczu wszedł do komnaty i podszedł do kuli.-
Ani słowa mi teraz, jasne? - nikt z obecnych nie odezwał się.-
Thundara nas nie odwiedzi, powiedziała, że musi pomedytować trochę. Co Earthon robi w pokoju Eartha?!- mężczyzna uderzył się w czoło-
Ja rozumiem, że on lubi Strażników, ale żeby schodzić na Ziemię?! Naprawdę…Szkoda słów na niego…
Dobrze zbudowany mężczyzna, pojawił się w komnacie. Poruszał uszami i ogonem.
-
…-- nic nie powiedział, po prostu wyszedł z komnaty.
-
Czy jego to cokolwiek rusza? Czy on w ogóle umie gadać?!- Windor zaczął gestykulować rękami.
-
Daj mu spokój, dobrze? Odejdźcie, dalej ja będę się przyglądać sytuacji.- mężczyzna w fioletowym płaszczu odegnał wszystkich, ci bez słowa odeszli.
-----------------------
Ziemia
Wodny smok przyglądał się Noelowi, po czym zniknął. Nikt tego nie widział, na całe szczęście. Jednak ktoś inny obserwował chłopaków. Z ziemskiego ukrycia, słaby jeszcze Arymon, dowiedziawszy się, że trzech wojowników przebudziło się, wysłał im na spotkanie potwory. Zwierzątka miały około dwóch metrów długości, czerwone ślepia, czułka na wielkim łbie, a ich łapy wielkości pokrywki od studzienki, zaś ogon zakończony szpikulcem, mający coś koło. Ten, który był tam gdzie Noel wyskoczył zza jednego z budynków. Łypał na Noela i powoli szedł w jego stronę. Ogonem poruszał na prawo i lewo. Kłapnął szczęką i uszykował się do ataku.
Drugi potwór, będący w okolicach Lucasa, na początku go śledził. Znikał w cieniu budynków, stając się niewidzialnym. Wyskoczył, jak tylko nadarzyła się okazja, ujawniając swoje oblicze. Podobni, jak w przypadku pierwszego, szedł powoli w stronę swojej ofiary. Trzeci, bez namysłu, najbardziej agresywny, po prostu wskoczył przez środkowe okno do pokoju Carla. Oblizał pysk ukazując białe zęby. Uderzył dwa razy łapami o podłogę, zaś ogonem zrobił dziurę w ścianie. Z jego pyska wydobywało się gardłowe ryczenie. Potwór był gotowy do ataku.