Wieczór zapowiadał się interesująco. Co prawda Knut nie bardzo rozumiał, czemu miałby iść do burdelu, gdzie trzeba płacić za uciechy cielesne. Co innego Franz - takiemu brzydalowi rzadko która by za darmo dała. Ale Knut był młody i krzepki, u niego na wiosce dziewuchy takich lubiły i na dożynkach i festynach nie raz, nie dwa kusiły do fiken machen w sianie. Zwłaszcza, gdy był w mundurze dziesiętnika. W Stirlandzie w ogóle wszystko było prostsze. No, ale widać miastowe obyczaje - niegrzecznie byłoby dyskutować. - Z trzema cyckami? Ale w poprzek, czy wzdłuż jak u maciory? - umysł Knuta nie był w stanie tego ogarnąć.
Tymczasem malownicza kompania złożona z włóczęgi, obdartusa i wieśniaka zapuszczała się w coraz bardziej śmierdzące okolice, aż do podwojów niezwykle śmierdzącej karczmy. Ślady po pijatykach i bijatykach były tu liczne, a odgłosy gorącej, choć niekoniecznie wesołej zabawy dobiegały z środka. Zbliżając się do drzwi, Szłomnik zrobił długi krok nad kimś leżącym w rynsztoku. Wreszcie usiłował wejść do środka, ale we drzwiach stał jakiś bywalec, zasłaniając przejście. Knut więc przesunął go lekko barkiem. Normalne, prawda? Czasem trącamy kogoś barkiem w przejściu.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |