Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2012, 12:18   #7
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Thargroth, skończywszy pić swoje piwo zerknął jeszcze raz do sakiewki. Trzy srebrne szylingi i dziesięć pensów. Źle. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ceny piwa. I tak miał szczęście, Harkrinson udzielał zabójcom niewielkich zniżek, w zamian za ilość piwa jaką wypijali każdego wieczoru. Teraz jednak potrzebował znaleźć robotę. Zostawiając Zaratroksona, który korzystał z dobrze zasłużonej drzemki, podszedł do karczmarza. Warknął krótko. Ten, doskonale rozumiejąc język zabójców na kacu, podał mu ser i pół świeżego bochenka chleba. Burgrondson skinął z szacunkiem głową i rzucił mu jednego szylinga, którego tamten perfekcyjnie złapał w locie. Wychodząc zabójca sprawdził czy rękawice dobrze leżą na jego dłoniach, by przypadkiem nie ześlizgnęły się w walce. Następnie zaplanował swoją trasę w poszukiwaniu pracy. Najpierw odwiedzi “Szkarłatną księżniczkę”. Karczma była ekskluzywna, i choć piwo mieli paskudne, serwowali dobre żarcie. O tej porze drobna szlachta i przedstawiciele kupieccy będę robić sobie śniadanie. Otto Kobrel zrobił mu dobrą reklamę, wielu próbowało wynająć jego usługi. Gdy tuż niego przejechał z hurkotem wóz, powodując grymas bólu na jego twarzy, stwierdził że dalsze plany mogą poczekać. Podejrzewał że robota może czaić się tuż za rogiem.
Zabójca wlókł się niechętnie przed siebie starając się ignorować bębniące mu w głowie odgłosy codziennego życia miasta, mijając kowali, tragarzy, kupców i żebraków, miał jedynie ochotę poobcinać im łby, napić się piwa i usnąć, ale był jeden problem... Na piwo trzeba mieć.
Skrzypienie szyldu ukazującego niezgrabnie namalowaną kobietę w czerwonej sukni, oznajmiło mu, że dotarł do celu. Pod wpływem nęcącego zapachu pieczeni dobiegającego ze środka, krasnolud natychmiast puścił w niepamięć owe żałosne śniadanie które przed chwilą pochłonął.
Sala nie była specjalnie ozdobna, jednakże urządzona w dobrym guście, czysta i przytulna. Kilku grubych kupców obżerało się pieczonym mięsem i piło wino debatując głośno o cenie przypraw, natomiast karczmarz za ladą w końcu pomieszczenia, taszczył beczułkę, próbując ustawić ja na miejscu opróżnionej już beczki z piwem.
Thargroth ucieszył się widząc karczmarza. Kupcy z Talabheimu wiedzieli, że zabójca czasami wpada do karczmy i szuka roboty, zostawiali więc wiadomości u niego, jeśli nie było okazji zobaczyć się osobiście. Podszedł więc do człowieka i bez żadnych wstępów rzucił:
- Hans! - karczmarz błyskawicznie odwrócił się na dźwięk jego głosu - Pusto tu dziś u ciebie. Podałbyś miskę tego twojego doskonałego gulaszu, co wiem że serwujesz o tej porze za szylinga i mów co tam słychać. Zwłaszcza na temat roboty dla mnie.
Gospodarz uśmiechnął się na myśl o kolejnym napływie gotówki i co prędzej sięgnął po miskę. Napełnił ją po brzegi z buchającego smakowitymi oparami kotła i rzekł stawiając obok potrawki kufel - Oczywiście coś na przepłukanie gardła - mrugnął zapewne dumny z zawartości swojej “wspaniałej” piwniczki z alkoholami i nalał Zabójcy dobrze już mu znanego sikacza. - No cóż, na razie nic nowego się nie przewinęło mój zacny krasnoludzie, ale ponoć szykuje się coś większego... - Rozejrzał się ostentacyjnie - Słyszałem, że ktoś rozkrada dostawy czy coś takiego... Von Shmittowi rzecz jasna. A on zawsze dobrze płacił. - Karczmarz wyprostował się i z uprzejmym oczekiwaniem na twarzy wyczekiwał pochwały swojego trunku.
Piwo. Rodzima produkcja Talabheimska. Powszechnie uznawane za najgorsze Ale w Imperium. Z drugiej strony za darmo, a zabójca nie chciał zrażać do siebie karczmarza. Popijał więc na zmianę potrawkę i piwo, starając się zagłuszyć jego paskudny smak doskonałym gulaszem. Wtedy dało się je przeżyć, ledwo. Postanawiając kuć żelazo póki gorące zapytał.
- A wiesz może gdzie mogę znaleźć tego Von Shmitta?
- Oczywiście, jego rezydencja znajduje się 20 minut drogi stąd, wyjdź główną bramą, odbij pierwszą ścieżką z głównej drogi i dojdziesz na miejsce. Nie można przegapić. - Uśmiechnął się i zapytał - Dolewkę? Jedynie 2 pensy za kufel! Specjalnie dla Zabójcy. - Kufel nie był zbyt obszerny, a człeczy sikacz zdecydowanie obrzydliwy, ale cena była przystępna.
Oczy Burgrondsona rozszerzyły się w niemym przerażeniu. Nie przeżyje jeszcze jednego kufla tego przeklętego napoju, którego ten człowiek nazywa piwem. Powiedział więc niezwykle szybko:
- Niestety, niezwykle się śpieszę, potrzebuję pieniędzy na teraz. Masz- rzucił mu srebrniaka - Jeśli informacja okaże się dobra, to dostaniesz następnego po robocie. - Dodał, ostatnie zdanie rzucając już w wychodząc. Następnie, nie mając nic lepszego do roboty, od razu ruszył do Von Shmitta.
Krasnal czując przyjemną “pełność”, ruszył możliwie żwawo przed siebie, kierując się do głównej bramy. Mimo swojego wzrostu, brnął przez tłum jak czołg parowy, ludzie umykali i rozstępowali się na jego widok, ci zamożniejsi nawet zaszczycali go przelotnym spojrzeniem. Krasnolud przeklinał w myślach mierną człeczą architekturę i ich wyboiste drogi, żałosne domy i wiele innych spartaczonych fuszerek.
Instrukcje okazały się dość dokładne i poza końskimi plackami ścielącymi drogę, nie napotkał żadnych przeszkód czy trudności. 20 minut później stanął przed żelazną bramą rezydencji.


Za nią rozpościerał się taki widok, samego frontu rezydencji.
Thargroth nie miał wątpliwości. Był we właściwym miejscu. Robota kamieniarska kiepska, ale czego się spodziewać po człeczynach. Przeszedł przez bramę, podszedł do drzwi i zapukał, a brzmiało to niczym łomotanie tarana o bramy. Zawsze należy być grzecznym na początku.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline