- Brawo kurwie syny!! - ryknął Matt ścierając krwawą posokę z twarzy. Ciążący mu w rękach kiścień wetknął za pas rzutem oka oceniając pole walki. Poległych było wielu. Zbyt wielu. Grzeczny uzmysłowił sobie, że stracił właśnie trzech łuczników. Trzech ludzi. Ludzi którzy mieli rodziny. Żony i dzieci. Marzenia.
- Kuśka! Widziałeś tych skurwieli? Każdy miał topór w łapie. Bierz ludzi i zbierz co się da. Pancerze, i oręż. Każdy chuj ma mieć topór w garści, jasne? Uzupełnić strzały w kołczanach a naszych … obrać z oręża. Tylko mi kurwa nie ruszać ich przyodziewku i sakiewek! Caspar! Weź dwóch ludzi i wykopcie trzy dziur, trza chłopaków pochować. Należy im się.
Grzeczny sam ruszył przez pole bitwy obserwując pobojowisko. Szukał czegoś szczególnego mając jednocześnie baczenie na swoich ludzi i okolicę. Nie podobało mu się to wszystko. W osadzie wciąż mogli być dalsi wrogowie. Matt wiedział, że musi to omówić z pozostałymi dowódcami. Musieli jak najszybciej zająć osadę. Burgen ruszył ku pozostałym dowódcom.
- Panowie musimy jak najszybciej zająć osadę. Tych kurwich synów może tam być więcej a jak nie, to wioska lepszym jest miejscem do odparcia natarcia, gdyby z lasu wyleźć mieli.
Liczył, że opłakiwanie zmarłych nie zajmie im zbyt wiele czasu. Musieli zająć wioskę. Taki mieli rozkaz.
.
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |