Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2012, 21:30   #128
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Boone, Blackwood, Selby


Boone przestał rozmieniać się na drobne.

Użył najcięższej dostępnej im w tym momencie broni.

Granat potoczył się precyzyjnie pod nogi japońskiego żołnierza i wybuchł w przepisowym czasie. Siła eksplozji poderwała żółtka w górę – przynajmniej górną część ciała, ponieważ nogi zostały urwane przez wybuch i rozrzucone razem z błotem i kawałkami darni wokół.

Tymczasem Blackwood dopadł uciekającej, czarnej rzeczy – ni to ośmiornicy, ni to pajęczaka – i przebił ciemne cielsko bagnetem. COŚ zmieniło się po tym ciosie w ciemną, organiczną, parującą kałużę, cuchnąca tak, że Jacob nie wytrzymał i zwymiotował hałaśliwie na ziemię. W chwilę później na plecy posypały mu się śmieci wyrzucone w górę przez wybuchający granat.

Selby, widząc co się dzieje, sprawnym nurkiem rzucił się za najbliższą osłonę unikając w ten sposób potencjalnych odłamków, a kiedy opadło błoto wychylił się, gotów odstrzelić każdego wroga, który zagrozi ich grupce.

Nie musiał.

Walka była zakończona. Poza ich trójką nikt i nic nie poruszało się w okolicy.





Dempsey, Dean, Yoshinobu, Wickham


Wickham musiała chwile odetchnąć. Oparła się plecami o mokry pień jakiegoś drzewa i wstrzymała oddech. Jednak nawet z zaciśniętymi ustami czuła smród tej potwornej mgły. Miała wrażenie, że opar okolił jej ciało, nasączył ją jak balsam. Że dziwaczna mgła zatruwa powoli nie tylko ich zmysły, ale również ciało i duszę.

Dean miała ochotę ruszać dalej, asekurując się i resztę poprzez bezpośredni kontakt i oznaczanie drzew.

Yoshinobu położyła się przyciskając ucho do rozmiękłej, lepkiej ziemi. Chciała usłyszeć coś, co dało by im jakiś .... jakiś cel. I usłyszała coś. Jakieś ... szuranie pod ziemią. A potem ... potem .... jakiś głos po japońsku wyszeptał jej wprost do ucha

„Wszyscy zostaniecie pożarci. On nigdy nie ma dość”.

Japonka poderwała głowę od błota z cichym, stłumionym okrzykiem przestrachu.

Nie przeraził jej sam głos, ale również to, do kogo należał. Masamichi.

Nie było aplauzu do jego pomysłu, ale Dempsey nie dawał za wygraną.

- Michelle! – krzyknął na cały głos. – Michelle!

Nikt się nie przyłączył, nikt nie odpowiedział.

Wickham poczuła to pierwsza. Jakiś ruch nisko, na ziemi, pod jej nogami. Spojrzała tam i ze zdziwieniem ujrzał, jak ziemia kawałek od jej stopy wybrzusza się, wypiętrza, jakby przez błoto i ziemię przedzierała się jakaś niewielka istota.

W chwilę później to samo zobaczył Ronald. Grudki ziemi pojawiające się wszędzie wokół nich. Głos uwiązł mu w gardle.

A potem cała czwórka usłyszała gdzież z prawej strony wyraźny dźwięk silnika ciężarówki. Przybliżał się w ich stronę.





Webber


Wierzyła w to, co robiła.

Wierzyła w mistyczną moc mantry, wierzyła w ochronną moc naprędce wyrysowanych symboli.

Wierzyła z całej siły. Wierzyła z całej mocy.

Coś było we mgle. Czuła to, powtarzając pod nosem słowa modlitwy.

Mgła jednak była tak gęsta, że poza najbliższymi krzakami nie widziała niczego.

Siedziała więc, coraz bardziej przerażona. Coraz bardziej pewna, że zaraz umrze. Że z mgły wyskoczy coś, jakieś dzikie zwierzę z kłami i szponami, rzuci się na nią i rozedrze na strzępy.

Ale nic nie zaatakowało.

I wtedy usłyszała coś więcej.

Dźwięk jadącego samochodu. Coraz wyraźniejszy. Coraz bliższy.

Ciężarówka musiała być naprawdę blisko.





Collins, Noltan, White, Summers, Harikawa

Wokół zapomnianej przez Boga ruiny, pośród mgły, chaos panował niepodzielnie.

Harikawa wykrzykiwał na całe gardło do swoich i do Japończyków, Niedźwiadek walił na ślepo, Collins nadal stał jak słup soli, Summers rozciągnięty na ziemi wyczekiwał sposobności na oddanie celnego strzału, White przykucnął za jakiś krzakiem również czekając na rozwój wydarzeń, a Noltan nadal obsesyjnie pragnął znaleźć miejsce, z którego będzie w stanie w końcu połączyć się z dowództwem i otrzymać jakieś rozkazy.

Japończycy nie strzelali. Słyszeli tylko ogień prowadzony przez Niedźwiadka, aż do momentu, kiedy skończyła mu się amunicja.

Sands niesiony przez Noltana nagle szarpnął się gwałtownie i wysunął z objęć kompana.

Upadł na ziemię miotając się po niej, jak w ataku padaczki.

Harikawa i Noltan byli najbliżej ruin. I to oni pierwsi usłyszeli piskliwy, narastający dźwięk dochodzący z ruin za ich plecami. A potem kolejny – coś, co przypominało ślizganie się jakiegoś wielkiego cielska po błocie lub śluzie.

A potem poczuli smród – potworny, zapierający dech w piersiach. prawie pozbawiający zmysłów smród jakiegoś niewyobrażalnego plugastwa.
Plugastwa, które chyba właśnie zmierzało w ich stronę.
 
Armiel jest offline