Anabelle Durand
Anabelle bezczynnie patrzyła, jak Guy zaciska swoje wielkie łapy na drobnej białej szyi Lady Margaret Hastings. Zaciska i zaciska, coraz mocniej, aż wreszcie dało się słyszeć ciche chrupnięcie i łabędź padł martwy u stóp pokojówki.
Nie było wątpliwości, Guy zabił żonę swojego brata. Dla niego i dla Anabelle otchłań szaleństwa otwarta przez wcześniejsze wydarzenia nie miała końca. Patrzył na martwe ciało kobiety, jak na ciekawy obraz, jakby nie dostrzegał w nim nawet cienia dawnej zażyłości. Nie zdawał sobie chyba do końca sprawy, że to za jego sprawą Margaret rozstała się z życiem. A może było mu to obojętne?
-
Anabelle, co powinniśmy zrobić z ciałem? - zapytał tonem konwersacyjnym, przekrzywiając lekko głowę, by spojrzeć na ciało pod odrobinę innym kątem.
Doris & Nuria
Abraham Sterling był nieco oszołomiony ostatnimi wydarzeniami. Planował w miarę spokojny wieczór. Zamierzał wyciągnąć Thora, a może nawet Harolda na partyjkę szachów. Zastanawiał się teraz, czy gdyby nie zajęło go dobre wino i ciekawa rozmowa, to zdążył by uratować swojego dobroczyńcę?
-
Bah! - wydał z siebie dźwięk autodezaprobaty, nie było sensu gdybać.
Westchnął i wychylił kieliszek wybornego szampana i odstawił puste naczynie na gzyms kominka, gdzie znajdowała się już pokaźna kolekcja tych ustensyliów. Spojrzał na zegarek, powinien zaczekać na policję, ale robiło się późno, a on miał jutro ciężki dzień - eksperymentalne sesje grupowe. Tak długo je planował … a miało je zniweczyć proste zmęczenie.
Nagle, z otaczającej jego umysł ponurej mgły, wyciągnęły go dwie pary kobiecych rąk. U jego prawego ramienia uwiesiła się
bosa panna z rozmierzwionym włosem i suknią poplamioną trawą, a u jego lewego ramienia pojawiła się znikąd,
ciemnowłosa rusałka, ociekająca wodą i chyba czerwonym winem. Coś chyba do niego powiedziały?
-
Ekhm … przepraszam, nie słuchałem - uśmiechnął się rozbrajająco. Obie damy wydawały się potrzebować odrobiny humoru. Wyglądały jakby zobaczyły ducha.
Ian & Isobel
Gdy Lobo dostrzegł wyfruwającą korytarzem pannę Romero, wiedział że coś się stało. Coś bardzo ciekawego. Wilk zwęszył zwierzynę. Trop był świeży i szybko doprowadził go do nieopatrznie uchylonych drzwi, przez które mógł spokojnie wysłuchać fragmentów rozmowy.
Morgan nie należał jednak do tego typu dziennikarzy. Zdecydowanie preferował konfrontacje. Pociągnął więc delikatnie za klamkę i pozwolił drzwiom otworzyć się powoli na oścież ze złowieszczym skrzypnięciem.
-
Ach, panna Isobel Hastings - nigdy jej nie spotkał osobiście, ale miał wrażenie, że zna ją zdecydowanie lepiej niż niejeden z członków rodziny. Zajrzał do środka pokoju, ignorując obecność
eleganckiego jegomościa z parasolem. Tego już zdążył dziś prześwietlić. Uśmiechnął się szeroko, swoim wilczym uśmiechem. Miał bardzo duże zęby i zamierzał kogoś zjeść -
Czyżby znowu przyłapana nad ciałem ofiary?