Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2012, 09:54   #130
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Boone wstał otrzepując się z błota i poszarpanych liści. W uszach gwizdało ciągle, ale granat okazał się skuteczny. Gook, który wylazł z krzaków rozerwany na pół już nie wstawał. Patrick rozglądnął się uważnie, starając się przebić wzrokiem cholerną mgłę. Nic się nie ruszało, nie było nic słychać. Skończyło się, przynajmniej na chwilę. Podszedł do Barrowa i wziął od niego fajkę. Zaciągnął się głęboko, nie mogąc ciągle oderwać wzroku od ciała kapitana. Blackjack zwinął się w suchych konwulsjach wymiotnych jeszcze raz i też podszedł bliżej.

Boone pokiwał głową. Pytania bez odpowiedzi. Nie miał pojęcia co tutaj się działo, tak w ogóle nie miał pewności gdzie to „tutaj” jest w ogóle. Niby zestrzelili ich trzy minuty od strefy zrzutu, ale to miejsce równie dobrze mogło być na księżycu. Chodzące trupy i czarne paskudztwa wychodzące z czaszki. Jak to znalazło się w kapitanie? Przecież szli wszyscy razem, byli tutaj taki sam okres czasu. Jak on się… zaraził? A co jeśli wszyscy już noszą w sobie takie… Najpierw małe, takie jak te co go oblazły, potem takie większe. Zaciągnął się jeszcze raz i zdeptał peta.
Podszedł i przykucnął koło powalonego pnia. Podniósł z ziemi łuskę wyplutą przez ręczną armatę Jokera. Nie mogło być pomyłki, trafili w dobre miejsce, oddział walczył tutaj. Tylko jak i w którym kierunku poszli?
- Ślady. – odezwał się wreszcie, wskazując na kierunek skąd przyszli targając nieprzytomnego sierżanta. – Oni przeszli koło nas, tak przynajmniej wychodzi z tropów. Minęliśmy ich o metry, choć nie mam pojęcia w jaki sposób. Szliśmy ostrożnie, to nie było możliwe. Sprawdź dokładniej, bo mogłem coś popieprzyć.
Wolał aby Barrow przekonał się sam, choć wiedział że dobrze odczytał trasę przemarszu oddziału. Spojrzał na Doca, ale nie chciał zbliżać się do ciał. Wolał go ubezpieczać z daleka. Gook, który wyszedł z krzaków powinien być martwy, tak samo jak kapitan. Widział kiedy mierzył do niego dziury po kulach B.A.Ra.
Doładował do karabinu nabój i przeładował broń.
- To jedyny pewny kierunek. – Wskazał na przesiekę gdzie badał ślady. – Po oględzinach, ruszajmy jak najszybciej.
Znowu koło miejsca, gdzie zobaczył Meggy.
 
Harard jest offline