Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2012, 18:22   #22
necron1501
 
necron1501's Avatar
 
Reputacja: 1 necron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodze
Aaron zaprzestaje prób podniesienia się z ziemi, zamiast tego spokojnie opadł na tyłek. Tamten miał przewagę, rozpoczynanie walki też nie miało głębszego sensu.
- Aaron Camfrey, miło mi - odpowiada, notując zniewagę w pamięci. Kiedy indziej... - Powiedz mi, z kim mam przyjemność?
Jedyne co dostrzegł to błyskawiczny ruch. Dopiero po chwili dociera do niego piekący ból w barku. Ujrzał tkwiący koniec grotu w swoim ramieniu.

- Ostrzegałem. Skoro jednak muszę, spytam raz jeszcze - starzec zrobił krótką przerwę, po czym uważnie artykułując każde słowo powtórzył pytanie. - Kim jesteś?
- Aaron Camfrey, syn Brigid. Miło mi – odpowiada spokojnym tonem.
Staruszek na chwilę zamiera, po czym wyciąga broń z Aarona. Jego nastawienie ewidentnie się zmieniło. Kucnął przy chłopaku, zaczął pocierać brodę jednocześnie mu się przyglądając.

- W takim razie przyjmij moje przeprosiny. Sam rozumiesz, w obecnej sytuacji nie można być zbyt ostrożnym. Jestem Sirius i przyznam, że bardzo chciałbym wiedzieć co sprowadza do mnie gościa z tak odległych stron.
Aaron uśmiecha się po czym odpowiada:
- Jeśli mam być szczery, nie jestem zbytnio pewien, nawet nie wiem gdzie ja jestem. Wysłała mnie tu Brighet, w poszukiwaniu niejakiego - tu przerywa na chwilę - Zrvana. - Nagle uzmysławiajac sobie co przed chwilą powiedział Sirius, pyta: - Jakiej sytuacji?
- Jesteś z tych co to lubią czasem ciąć tępym ostrzem noża, co? - Uśmiech ... jakkolwiek miłym nie byłby gestem, w przypadku szczerbatego niemal starca, wywoływał nagłą ochotę do odwrócenia głowy. - Zło na wolności, apokaliptyczna wojna, koniec świata, takiej oto sytuacji.
- Można tak powiedzieć. Tak właściwie co to za miejsce? – grad pytań posypał się z ust młodzieńca, który rozglądał się po pomieszczeniu z dużym zaciekawieniem. Starał się zapamiętać jak najwięcej.
- Nie sądzisz, że trochę za dużo tych pytań, szczególnie że donikąd nas nie prowadzą? W tej chwili istotne jest tylko to co tu robisz - mężczyzna klapnął sobie w najlepsze naprzeciw Aarona, włócznie wycelował w górę, opierając się jednocześnie o jej drzewiec. - Zatem synu Brigid, opowiedz swą historię. Tylko w miarę możliwości, oszczędź mi nieistotnych szczegółów.
Układając myśli w głowie, siada na ziemi, po czym zaczyna:
- Prawdopodobnie została na mnie rzucona klątwa, czar, który podobno tylko ja mogę przełamać, tak twierdzi Matka – rozpoczął - Byłem w “przyszłości”, która nie miała miejsca. Nie wiem jak to wytłumaczyć... -
Staruszek cmoknął przeciągle kiedy Aaron skończył. Wyglądał dość posępnie.

- Naprawdę wszystko trzeba wyciągać od ciebie siłą? Musiały pojawić się jakieś istotne szczegóły. Coś co pomoże nam, cóż ... skoro na ciebie niezbyt można liczyć to chyba bardziej mi, zrozumieć co się tu dzieje.
Camfrey z rozmachem palnął się w czoło. Starając się nie pominąć najważniejszej informacji, powtórzył.
- Matka powiedziała mi, że zostanę posłany w miejsce, gdzie czas jako taki jest symbolem zła, a dokładnie Zrvana. W tym miejscu miałem odnaleźć odpowiedzi na dręczące mnie pytania no i miałem poznać sposób zdjęcia tej klątwy.
- Dlaczego ze wszystkich boskich dzieci, mi musiał trafić się ktoś … taki - pokręciło głową z dezaprobatą. - Posłuchaj mnie uważnie, bo to co ci teraz powiem może okazać się w przyszłości bardzo przydatne. Chcąc przełamać klątwę wpierw należy ją zidentyfikować. Rodzaje ofiar, symbole, rytuały, inkantacje. Oto rzeczy, na które musisz zwrócić uwagę.
Tym razem ewidentny grymas przebiegł po twarzy chłopaka. Skupił się na słowach Brigid, to co “widział” nie jest ważne.
- Zostałem związany za pomocą starego, celtyckiego zaklęcia, którego fragmentem jest:
„Przysłońcie wzrok, zabierzcie dech
Niech węzłów swych użyczy śmierć.”

Gdy zakończył mówić, starzec podskoczył ze swojego miejsca. Na nowo zaczął przypatrywać się Aaronowi. Następnie podbiegł do jednej ze ścian „bańki” i zaczyna ruchami dłoni manipulować tajemniczymi kręgami, które zdobiły salę. Podczas energicznych ruchów, słychać ciche mruczenie pod nosem Siriusa, jednakże Aaron nie był w stanie usłyszeć niczego konkretnego.

Camfrey w tym czasie nie odzywa się, czeka aż skończy wykonywać dotychczasową czynność. Podnosi się jedynie z ziemi i zbliża się do Siriusa, utrzymuje jednak pewien dystans. Kto wie co zaraz się wydarzy.
Minął dobry kwadrans, utrzymując dotychczasową scenerię. Starzec żywiołowo manipulujący przedziwnym mechanizmem, który nawet po dobrej chwili nijak nie stał się bardziej klarowny dla laika. Mimo to, efekt ruchów stał się niesamowicie imponujący. Najmniejszy gest powoduje uruchomienie coraz to nowszych kręgów. Po chwili wszystko naokoło zaczęło się ruszać. W co po niektórych miejscach, imponujące złote kręgi zaczęły tworzyć zupełnie nowe.
- Jestem ci winien przeprosiny – Sirius odwrócił głowę, ale jego dłonie nadal pracowały. - Na prośbę mej siostry stworzyłem potężny fenomen w czasie, który niestety wpłynął na całą jego strukturę. Fakt ten został wykorzystany przez trzecią stronę. Prawdę powiedziawszy nawet ja nie jestem w stanie zgłębić natury tego zjawiska – kończy mówić, przyglądając się Aaronowi przez chwilę z wyraźnym zamyśleniem na twarzy. Następnie powraca do pracy.

- Jak zwie się twoja siostra? – pada ciche pytanie. Nie chciał przeszkadzać.
- Imię na nic ci się nie zda - przerwał i obrócił się powoli, w jego dłoni znowu pojawiła się drewniana laska. Zdawało się, że tylko dzięki niej był w stanie ustać na równych nogach. - Musisz wiedzieć tylko tyle, że oboje należymy do bardzo starego panteonu. Zwiemy się Yazata, Godni Czci. To z naszym błogosławieństwem Persi stworzyli swe imperium. My sami sięgnęliśmy jednak znacznie dalej. Powiedz chłopcze, czy słyszałeś kiedyś o kulcie Mithry?
Porządkując wszystkie wiadomości w głowie, odpowiedział:
- Bóg światła, porządku. Bóg sprawiedliwy. O ile dobrze pamiętam, wielki wojownik, obrońca słabych, przywódca Yazata. Jednak nie znam zbyt dokładnie zasad jego kultu, ani ich zwyczajów -
- Tak... tak. Ładna regułka, ale ta na wiele ci się nie przyda. Widzisz to tylko nazwa starożytnej sekty, którą powołano do życia wewnątrz Imperium Rzymskiego. W istocie jedno z dzieci naszej niemalże niekończącej się wojny z władcami Olimpu. Jego członkowie podążali jako dyplomaci, szpiedzy, wojownicy i zabójcy do każdego miejsca, gdzie sięgały wpływy cezarów - zatrzymał się na moment i pokiwał głową. - Tak, również do Brytanii. Krwawe czystki, brutalne walki, wpływy religii chrześcijańskiej, obcych kultów i istot, które napotykano w tych nadal dzikich odstępach Starego Kontynentu. Wszystko to sprawiło, że wielu spośród nich zmieniało się nie do poznania. Niektórzy wręcz do tego stopnia, by miejsce miłości, którą nas darzyli zastąpiła nienawiść –
Informacje ewidentnie zrobiły wrażenie na chłopaku, który intensywnie przyglądał się Siriusowi.

- Te wersy są tylko fragmentem starego rytuału stworzonych przez jednego z takich właśnie ludzi. O ile w ogóle nadal jest jednym z nich. To dzięki temu tak dobrze rozumie istotę czasu, którą my sami chcąc przetrwać musieliśmy zgłębić - przerwał i pozwolił sobie na przeciągłe westchnięcie. - Obawiam się, że to ja dałem mu wymarzoną okazję do ataku.
- Co ja w takiej sytuacji mogę zrobić? – głupie, ale na miejscu pytanie.
- Tak jak już powiedziała twoja matka, tylko ty jeden możesz przełamać zaklęcie. Ze swojej strony mogę dać ci tylko ku temu sposobność.
Starzec uniósł swoją włócznię i uderzył z impetem drzewcem o podłogę. Całe pomieszczenie w jednej chwili zamarło, po czym nagle zaczęło kręcić się w przeciwnym kierunku co poprzednio. W tym momencie Sirius otworzył usta chcąc coś powiedzieć, lecz nagle ze ściany wystrzeliła intensywna wiązka światła, która przykleiła się do pleców mężczyzny.
 
necron1501 jest offline