Po drodze czerwonowłosy cudzoziemiec zaczepił Faithfulla: -Ja wiem, że ja nie tutejszy. W zwyczajach nie obyty, ale na wszelkie gruszki tego świata. Powiedz normalnym językiem, coś miał na myśli. - Nie rozumiesz? To może się napij - kapitan podetnknął pod nos Ichiego butelkę ciepłego, cierpkiego ginu roztaczającego zapach jałowca i suszonych śledzi.
Czerwonowłosy mężczyzna wziął krótki łyk alkoholu, jednak ten natychmiast znalazł się się na ścianie. -Dobry Boże, z czego wy robicie tą gorzałkę?
- Gdybym wiedział, z czego to robią, sam bym się bał pić. Hehe. Ale nie martw się, pokręcisz się ze mną parę tygodni i będzie ci gorzała wchodziła jak mleko mamy. Ale o czym to ja?... A! No więc król dał mi kartę - bo my, wilki morskie używamy kart, a nie map - która pokazuje drogę do... eee... Pepe, a gdzie ja mam kartę?
Chłopiec okrętowy podbiegł i szepnął coś Jaredowi na ucho. - Tak, wiem. A więc na tej karcie, którą schowałem i nie powiem, gdzie, jest narysowana droga do zamku wiedźmy. Niestety, będzie to droga lądowa i nie zabiorę was tam moim statkiem... To tworzy pewne problemy... Bo jak ja, do stu beczek zjełczałego tranu, będę rabował i brał łup bez statku?!
Kapitan zastanowił się nad swymi słowami i stwierdził dobitnie: - Zaschło mi w gardle.
I poszli. Ku przygodzie.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |