Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-04-2012, 23:12   #11
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Aemrys westchnął z ulgą, kiedy gwardzista uważnie obejrzał pieczęć i wpuścił go do zamku wraz z czwórką innych mężczyzn. Cień nie zwracał na nich zbytniej uwagi, próbując doprowadzić się do w miarę akceptowalnego stanu. Zaklął cicho, przeklinając Haerdańczyków, ich matki i ogólnie całą rodzinę do dziewiątego pokolenia wstecz. Audiencja u króla, a on wygląda jak siedem nieszczęść, cały uwalony chyba każdą możliwą substancją w mieście. Na dodatek czuł w boku pulsujący ból, pamiątkę po jednym z kolan. Zrezygnowawszy z prób doprowadzenia się do porządku, uniósł głowę i niemalże gwizdnął z podziwu. Bogato zdobione korytarze, portrety ręki najlepszych malarzy i wiele innych rzeczy, świadczących o fortunie, która niewątpliwie poszła w dekorację wnętrz. Złodziejska przeszłość sprawiła, że ręce zaczęły go świerzbić. Jeden czy dwa bogato zdobione kielichy w jego torbie i prawdopodobnie nie musiałby martwić się o przyszłość przez kilka dobrych lat. Czuł na sobie wzrok owego gwardzisty spod bramy i zdusił w sobie śmiech. Nigdy nie spróbowałby zwędzić niczego z zamku. Ten rozdział jego życia został zamknięty dwa lata temu. Od tej pory był człowiekiem prawa, respektując je, jak i przy paru okazjach naginając do własnego użytku. Jednak nigdy nie przekraczał granicy, którą sam sobie ustanowił.

~*~

Audiencja nie trwała długo, a i Aemrys nie odzywał się ani słowem, słuchając uważnie historii króla i jego wytycznych. Przelotnie zerknął na mapę, która stanowiła dla niego jedną wielką zagadkę. Czytanie pism sprawiało mu problemy, a co dopiero mapy! Było pewnym, że przewodnikiem wyprawy nie zostanie. Z jego talentem do kartografii, kto wie gdzie by zawędrowali. Kiedy zatrzasnęły się za nimi drzwi sali tronowej, już miał się odezwać do swych towarzyszy, coby nawiązać chociażby nić porozumienia, przerwał mu jednak typ, którego uśmiech przyprawiał Cienia o ciarki.
- Wali od ciebie jak z gorzelni. Upapranyś jak święta ziemia. Ptak ci nasrał. A ja jestem szpetny jak noc!
Cóż, co do tego miał rację, a śmiech złodzieja rozbrzmiał echem w korytarzu. Obadiah Hunter, jak ów typ się przedstawił, będzie niewątpliwie ciekawym towarzyszem podróży. Co do kapitana, Aemrys miał mieszane odczucia. Zalany w trupa, kto wie co mu do łba strzeli. Alkohol nigdy nie był najlepszym z doradców. Kolejnym, który się odezwał, był kolorowy, czerwonowłosy chłopak. Ot, kolejny ciekawy kompan, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego mowę. Przyszedł czas i na złodzieja, który ruszył w ślady mężczyzn, odzywając się.
- Aemrys. Zwany również Cieniem.
Ot, krótko i bez ceregieli. Chwilowo nie czuł potrzeby, by dzielić się czymkolwiek innym. Na trakcie nadarzy się do tego wiele okazji.
 
Aro jest offline  
Stary 29-04-2012, 21:04   #12
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Audiencja, audiencja i po audiencji. I co z niej wynikło? Absolutnie nic. To znaczy pewnie by coś wynikło gdyby Targoth ze swoim podchmielonym łbem nie ziewał co chwila i dłubiąc w nosie podziwiał... te... jak im tam... no te dywany co wiszę na ścianach.

"Żadnego krasnoluda" stwierdził z oburzeniem w myślach. "Tylko jakieś matoły ubijające smoki czy dowodzące w bitwach. A w rzeczywistości pewnie i tak zamiast dokonywać heroicznych czynów zasiadali swoimi wielkimi zadami na pozłacanym tronie i kazali szyć nowe... no dywany".

Z jego wysokościowej paplaniny krasnolud zrozumiał niewiele. Coś o jakiejś kradzieży i czarownicy. Zresztą nie miało to żadnego znaczenia. Ważne, że zdarzała się okazja do jednego z dwóch ulubionych zajęć Targotha, czyli do bitki. A z kim i o co, prawdę mówiąc, nie interesowało go wcale. Niech tylko skierują go we właściwą stronę, a on już będzie wiedział co zrobić ze swoim toporem.

Tak czy inaczej ruszyli wreszcie w drogę. Nowi kompani coś tam gaworzyli nieśmiało między sobą, ale i ich najemnik miał w poważaniu. Chociaż nie, interesował się nimi na tyle by upewnić się, że zaraz któryś nie wepchnie mu noża między żebra. Co prawda niczego cennego przy sobie i tak nie posiadał, może poza tymi paroma monetami w mieszku, ale widział już morderstwa o tak błahe rzeczy, że nawet nie warto o nich wspominać.

Targoth wolał nie prowadzić. Zresztą nie znał drogi. Gdy król objaśniał ją drużynie, on wgapiał się akurat w... no dywan, z jakimś opancerzonym młokosem, który ciął właśnie z dziesięciu przeciwników na raz. Mapy też nie posiadał, a zdaje się, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że Gregor dał im jakąś. Dlatego też krasnolud znalazł się na końcu pochodu. Chociaż ostrożność przed sztyletem w plecach też odegrała tu pewną rolę.

Gdy akurat nie ziewał lub nie dłubał w nosie mimo woli słyszał urywki rozmów towarzyszy. Jego coraz mniej zamglony, przez niedawno wypity alkohol, umysł doszedł do wniosku, że chyba wszyscy po kolei się przedstawiają. Nie chcąc wyjść na gbura, albo co gorzej narazić się na rozmowę, z którymś z nich, gdyby ten zagaił o godność "pana milczącego" szybko burknął coś pod nosem. Nie wiadomo czy inni mimo wszelkich trudności zlepili te kilka ledwo słyszalnych głosek do kupy, czy też może podpis "Targoth" na rączce topora dał im do myślenia. Wszyscy jednak poznali imię krasnoluda.
 
Col Frost jest offline  
Stary 30-04-2012, 20:18   #13
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Po drodze czerwonowłosy cudzoziemiec zaczepił Faithfulla:

-Ja wiem, że ja nie tutejszy. W zwyczajach nie obyty, ale na wszelkie gruszki tego świata. Powiedz normalnym językiem, coś miał na myśli.

- Nie rozumiesz? To może się napij - kapitan podetnknął pod nos Ichiego butelkę ciepłego, cierpkiego ginu roztaczającego zapach jałowca i suszonych śledzi.

Czerwonowłosy mężczyzna wziął krótki łyk alkoholu, jednak ten natychmiast znalazł się się na ścianie.

-Dobry Boże, z czego wy robicie tą gorzałkę?

- Gdybym wiedział, z czego to robią, sam bym się bał pić. Hehe. Ale nie martw się, pokręcisz się ze mną parę tygodni i będzie ci gorzała wchodziła jak mleko mamy. Ale o czym to ja?... A! No więc król dał mi kartę - bo my, wilki morskie używamy kart, a nie map - która pokazuje drogę do... eee... Pepe, a gdzie ja mam kartę?


Chłopiec okrętowy podbiegł i szepnął coś Jaredowi na ucho.

- Tak, wiem. A więc na tej karcie, którą schowałem i nie powiem, gdzie, jest narysowana droga do zamku wiedźmy. Niestety, będzie to droga lądowa i nie zabiorę was tam moim statkiem... To tworzy pewne problemy... Bo jak ja, do stu beczek zjełczałego tranu, będę rabował i brał łup bez statku?!

Kapitan zastanowił się nad swymi słowami i stwierdził dobitnie:

- Zaschło mi w gardle.

I poszli. Ku przygodzie.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 01-05-2012, 02:42   #14
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Kiedy nieszczęśny rudzielec otrzymał propozycję od podchmielonego pirata, Hunter obrócił się na pięcie, wyczuwając okazję do napicia się na sępa.

Najpierw był chłopak. Po łyku dobrej, marynarksiej gorzałki zatoczył się i wylądował na ścianie, machając przy tyym butelką. Udając że go to nie obchodzi, Obadiah śledził wzrokiem tor lotu naczynia.

Niestety, nie wyślizgnęło się z dłoni tej podróbki kakadu i z powrotem trafiło w czułe objęcia kapitana "Bez-Pepe-Ani-Rusz".

Sztukimstrz ostrożnie przysunął się do pirata i z miną absolutnego niewiniątka sięgnął po dżin, dyndający za szyjkę na palcach wilka morskiego. Wyginał się, bujał i wykręcał, próbując niepostrzeżenie wyjąć Faithfully'emu butelkę z ręki. Zmarszczył gniewnie brwi, kiedy kapitan zaczął gniewną tyrandę o łupieniu bez statku połączoną z energicznym machaniem butelczyną.

-Jeszcze trochę, a wsadzę ci tą butelkę tam gdzie słońce nie dochodzi...

Siedzący na ławce obok dziadek zogniskował wzrok na Hunterze.

-Co?- zapytał z tą charakterystyczną nutą absolutnej głuchoty, połączonej z obserwacją świata przez pryzmat czasu przeszłej epoki.

-TAM GDZIE SŁOŃCE NIE DOCHODZI, DZIADKU!

-A!- staruszek ucieszył się wyraźnie.-Byłżem tam.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 01-05-2012 o 12:28.
Makotto jest offline  
Stary 01-05-2012, 11:49   #15
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
-...butelkę tam gdzie słońce nie dochodzi - dotarło do uszu Jareda.

- Znam to! - ucieszył się pirat - Na dalekiej północy, gdzie dopłynąłem raz w pogoni za wielorybami, jest tak zimno, że gorzałka w kieliszkach zamarza. Stąd tamtejsi tubylcy, gdy chcą się napić, wsadzają odkorkowaną flaszkę w rzyć i tak napełniają się płynnym szczęściem. Nie wiedziałem, Hunterze, żeś taki światowy! - Jared uśmiechnął się promiennie - Częstuj się!

I podetknął butelkę pod pośladki sztukmistrza.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 01-05-2012 o 16:35.
JanPolak jest offline  
Stary 05-05-2012, 20:16   #16
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Takim oto sposobem Targoth, Obadiah, Jared, Ichi i Aemrys wyruszyli w długą podróż ku przygodzie. Nie do końca świadomi tego co ich czekało, ale z walecznym nastrojem, utworzyli nieformalną grupę przyszłych bohaterów Haerdanu. Oczywiście jeśli tylko podołają zadaniu, bo jeśli zawiodą – cóż, król nie będzie z pewnością zachwycony!

Spokojnie przeszli przez rynek, popijając sobie podejrzaną zawartość butelki kapitana Faithfulla, a mieszkańcy królestwa przyglądali im się z zaciekawieniem. Jedni wytykali palcami szkaradną twarz Huntera, inni podśmiewali się z kolorowego stroju Manisa, jeszcze inni zastanawiali się, co z czwórką ludzi robi krasnolud.

Księżyc już dawno wisiał wysoko na niebie, ale miasto wcale nie spało. Wręcz przeciwnie, na ulice wylewało się mnóstwo ludzi zmierzających do Lulającej Betty lub na rynek, gdzie trwał wieczny festyn! Targoth nawet zaproponował, by na chwileczkę wstąpić do karczmy, lecz niestety nie spotkało się to z aprobatą pozostałych. Cóż, nie pozostało im nic innego, jak tylko udać się w końcu pod bramy miasta, a następnie drogą prosto do Vitrael.

*




Za mostem zwodzonym rozpościerała się długa ścieżka, rozwidlająca się na dwie strony. Bohaterowie nie mieli zbyt wielkiego wyboru i wybrali drogę na wschód, przynajmniej tak twierdził Jared (albo Pepe, który ciągnął się za swoim kapitanem jak cień).

Zalesione tereny wyglądały niezwykle urokliwie w blasku księżyca, choć wiadomym było, że w ciemnościach na pewno kryło się mnóstwo niebezpieczeństw! Jakaś wiewiórka nawet przebiegła im przez drogę, zatrzymując się w połowie i spoglądając na nich swoimi ślepkami. Minęło kilka chwil nim odwróciła wzrok i pobiegła w swoją stronę.

Po dłuższej, nużącej wędrówce dotarli do niewielkiego pomostu, którego strzegło dwóch strażników z pochodniami.

- Stać! Przejście zamknięte! - odezwał się jeden z nich, niższy i bardziej tęgi.

- W okolicy grasuje mnóstwo nieumarłych, wskrzeszonych przez szalonego nekromantę. Z rozkazu króla nie możemy przepuścić nikogo, póki zagrożenie nie zostanie wyeliminowane – powiedział wyższy o piskliwym głosie, nim którykolwiek z mężczyzn zdołał zadać jakiekolwiek pytanie.

Cóż więc im pozostawało? Zawrócić i porozmawiać z królem na ten temat? Zaproponować pomoc strażnikom? Zabić strażników? Zrobić piknik?
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 10-05-2012, 19:53   #17
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Jared szepnął teatralnie:
- Mam plan! Dajemy strażnikom w mordę, żeby sobie nie myśleli. A potem wybawiamy ich od plagi nieumarłych, żeby nie było, że z nas bohaterowie jak z koziej dupy jesień średniowiecza. O! Albo bez tego dawania w mordę... Albo bez wybawiania od nieumarłych... Muszę się zastanowić.
Gadając dobył rapiera i zaczął nim wymachiwać w sposób niebezpieczny dla niego i otoczenia.

- Mnie tam wszo jedno - rzekł krasnolud. - Mogę lać tych, mogę lać tamtych, mogę lać jednych i drugich. Tych dwóch pajaców to nawet bez niczyjej pomocy.

- A po co rozlewać niepotrzebnie krew? - Aemrys odezwał się ze swego miejsca na tyłach drużyny, poza zasięgiem rapiera Jareda. Nie czekając jednak na odpowiedź swych towarzyszy, zrobił kilka kroków do przodu, zatrzymując się przed strażnikami. - My sami, panowie, podróżujemy na wschód z rozkazu króla, więc wielce bylibyśmy wdzięczni, gdybyście raczyli nas przepuścić. Jeśli los nam będzie sprzyjać, to i może natkniemy się na owego nekromantę i położymy kres pladze, a wtedy wy sterczeć tu nie będziecie i wrócicie do swych domów. - Złodziejaszek obdarzył ich lekkim, uroczym uśmiechem i odchylił połę płaszcza, niby to przypadkiem potrącając sakiewkę przytroczoną do pasa, która momentalnie zaśpiewała. Aemrys miał nadzieję, że jeśli jego słowa nie okażą się wystarczające, to zdanie strażników zmieni ich apetyt na złoto.

Strażnik zaoponował:
- Nie możemy przepuścić NIKOGO, póki nekromanta nie zaprzestanie swoich działań, a wszystkie umarlaki nie powrócą do grobów - zagrzmiał grubszy, nawet nie zwracając uwagi na próby przekupstwa, do jakich uciekał się Aemrys.

- A gdzież to ów czarownik się skrył? - Cień odparł pytająco, niepewny reakcji swych towarzyszy. Przeniósł ciężar na lewą nogę, a jego dłoń odnalazła długi sztylet przy pasie, na wszelki wypadek.

- Na pobliskim cmentarzu, w głębi lasu, na prawo od pomostu - powiedział chudy strażnik, wskazując pochodnią kierunek cmentarza.
Aemrys jedynie pokiwał głową na słowa strażnika i odwrócił się w stronę towarzyszy, rzucając im pytające spojrzenie. Nie był pewien, co postanowią, jednak w jego głowie zaczął świtać plan.
- Jeśli odwrócicie uwagę nekromanty, powinienem móc zakraść się i poderżnąć mu gardło, zanim zdoła narobić wam problemów.
Złodziej nie miał pewności, czy jego towarzyszom spodoba się ten plan. Zawsze mogli zdecydować, że zabicie strażników stanowi prostszy sposób.

W trakcie poprzedniego monologu Aemrysa pirat się znudził i przestał słuchać. Otrząsnął się dopiero na ostanie słowa.
- Poderżnąć gardło! - krzyknął radośnie - Dobry plan. Prosty. Prosty jest dobry. To ja odwracam uwagę! Idziemy! - zakręcił się w kółko i wrócił do punktu wyjścia - Gdzie my idziemy?

Ichi’ego zaczęło nieco irytować zachowanie Jareda, nie mógł jednak dać się ponieść emocjom, zwłaszcza, że zanosiło się na to, iż będą zabijać nekromantę, a w takiej sytuacji musiał zachować spokój, żeby nie obudzić kogoś, kogo nie chciał “widzieć”.
-To my się zajmiemy nekromantą, a ty idź, przynieść z osiem gruszek. Tych dobrych, co ten kształt dziwaczny mają.- Powiedział do strażnika.
Czerwnowłosy mężczyzna wyjął z pochwy swój miecz, było to dziwne ostrze, nie robili takich w Haerdanie. []Katana by ~Strine424 on deviantART
-To co panowie? Idziemy rozprawić się z problemem?

- No nareszcie jakaś decyzja! - zakrzyknął krasnolud. - Mój topór już zbyt długo nie zasmakował trupiego, zgniłego mięsa.

- Cmentarz jest w tamtą stronę, wzdłuż tej zarośniętej ścieżki - powiedział wysoki strażnik, ponownie wskazując ten sam kierunek.
- Jednak uważajcie na chodzące trupy, nie dajcie się ugryźć, bo trupi jad zabija w mgnieniu oka! - dodał szybko ten grubszy.
Oboje zahuczęli złowrogo.

Obadiah westchnął, przewracając oczami. Napitek kapitanka skończył się w mgnieniu oka w gardzielach kompanów, przez co żaden nie był nawet odrobinę wstawiony. No, po za samym piratem, ale u niego był to chyba stan powszechny.

-Panowie, nie przystoi mężczyzną dorosłym jak dzieciaki jęczeć.- znał ten typ strażnika. Pilnować, patrolować i robić wszystko wedle rozkazu szefa a potem schować się w jakimś przyjemnym zaułku i wypalić po papierosku.- A klechy tu jakiego nie było, coby tałatajstwo wodą święconą ochlapał?

Hunter swego czasu chętnie handlował magicznymi relikwiami i odpustami. Piękne czasy.

Aemrys miał dosyć czekania, a widząc że pirat, cudzoziemiec i krasnolud chętni byli do bitki, postanowił nie marnować więcej czasu. Rozpiął klamrę płaszcza i odtroczył od pasa sakiewkę, coby jego ruchy nie były ograniczone i pozbawione akompaniamentu pobrzękujących monet. Podał obie rzeczy strażnikom, z nakazem ich pilnowania, póki nie wrócą. Odwrócił się do swych towarzyszy i rzucił krótkie “ruszajmy”, zanim zaczął iść w kierunku wskazanym przez strażników.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172