Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2012, 00:59   #29
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
- ... mówię ci – nieco już podchmielony Awicenna perorował Pustułce – Może wyglądać na diablo choleryczną kokotę, ale cóż może...?! Przysmażyć? Toż to nie Płomienna Nissa, a Zasypane Palenisko by było!, jak tylko marynarze poczuliby swąd... - podkreślił swój wywód gwałtownym walnięciem kufla w stół, niemal trafiając w łapę siedzącego obok t'skranga – Zresztą, nie takich rzeczy się dokonywało! Toż to nie to, co Burzowa Sonja sprzed Pogromu, czy nawet Hiacynta zwana Płonącą Brodą... znaczy... - iluzjonista najwyraźniej miał przebłysk czystości umysłu, bo uzmysłowił sobie, o czym mówi – No, znaczy – nie nęci cię sprawdzenie, czy ten amalgam dolegliwości miesięcznych, odchodzącej kobiecości i zwyczajnej wredności da się zdobyć...? - zmienił temat.

- Relikt sprzed Pogromu i kobieta z brodą? - zachichotała znad splatanych w Hurimmowej brodzie warkoczyków. - Zacne gusta posiadasz. Nie dziwne, że od Nissy oczu oderwać nie możesz. Pasuje do zestawu.

- Zacne! Wiedziałem, że docenisz – uśmiechnął się złośliwie iluzjonista – Pustułki przecież mają poniżej dziobów puszek miękki i przyjemny, więc już po wyborze przydomku poznałem w tobie koneserkę.

- To skoroś ty mi konfrater, to ja ci powiem tak – nachyliła się ku niemu. - Myśmy się o nią założyli. Kulasa spławiła, ale fajerwerków nie było. I ja sądzę – uniosła znacząco palec, podkreślając doniosłość swojej wypowiedzi – że dopóki jej alkoholem nie nasmarujesz, to ona drewno jest. Łatwopalne? Może. Ale suche strasznie.

- Albo... - Awicenna zrobił pauzę i potoczył po sali wzrokiem ognistym i wzniosłym, jakby miał zamiar ogłosić wielką mądrość – Woli kobiety! To zresztą świetnie rozumiem. A nasza kłoda się chyba dość w alkoholu namoczyła. – Spojrzał w kierunku Nissy, która zaczęła już nawet zapominać, aby siedzieć sztywno i z idealnie prostymi plecami - Aż kusi sprawdzić, czy tak płonie mocniej i bardziej widowiskowo!

- Zakład czy wspólne urabianie samicy dla lepszego efektu? - spytała, podążając za jego spojrzeniem i przyglądając się kobiecie z nagłym zainteresowaniem.

- Zakład i wspólne urabianie – stwierdził elfBo ten t'skrang coś wątpi w to, żebyśmy my... - pewność siebie aż z niego wyzierała, gdy z wyraźną wyższością spojrzał na swego sąsiada, śmiejącego się z ich planów – Byli w stanie dokonać tej sztuki.

- A juści! Mój amigo, mężny i brejw kapitan „Wodnego Węża” nie zdołał amorować jędzy, więc mogę całe srebro przeciw wam postawić! - uniósł się t'skrang.

Przy stole zawrzało. Widać było, że spora część załogantów „Mewy” wątpi w powodzenie podboju Nissy... ale skoro przeciw Aune postawił jakiś rzeczny gad, to trzeba było nauczyć go respektu! Sprawa błyskawicznie zaczęła się eskalować – załogi „Wodnego Węża” i „Mewy”rzucały na stół coraz większe pieniądze, a groźby i wyzwiska zaczęły płynąć z obu stron. Podryw Mistrzyni Żywiołów, jeszcze chwilę wcześniej będący ledwie fanaberią podpitej dwójki, wnet stał się sprawą honoru!

Aune w pierwszej chwili skrzywiła się wyraźnie, ale w kolejnej już ściskała pazurzastą łapę t'skranga.

- Stoi! - oznajmiła, potrząsając nią energicznie. - A ty, przyjacielu, gdy wrócimy zwycięscy, niosąc w dłoniach dziewiczy zapewne wianek zamorowanej jędzy, wzniesiesz kilka toastów za załogę „Czarnej Mewy”. Skoro już idziemy pomścić twojego kapitana i zatopić tą galerę. Stoi? - wyszczerzyła się do jaszczura w szerokim uśmiechu.

T'skrang coś odrzekł, ale wrzawa pochłonęła jego słowa. A ani Awicenna, ani Pustułka nie zamarudzili tyle, żeby wsłuchiwać się w jego głos. Tylko Aune na odchodnym ostrzegła Ślepego, że jeśli usłyszy jak udaje ją w kolejnej odsłonie swojego małego przedstawienia, to język przez tyłek wyrwie.

Ale i to zostało załatwione szybko. Dwójka śmiałków żwawo ruszyła ku Nissie, która nieświadoma swej roli wdała się w rozmowę z bladym ksenomantą. Raczej niezbyt interesującą dysputę, bo oboje przedstawiciele magicznych dyscyplin mieli znudzone oblicza.

- Siądźmy obok – szepnął Awicenna do towarzyszki. – I chwilkę pomilczmy, bo ta dysputa to wielkie kuriozum być musi. Aż szkoda przegapić! - widać było, że iluzjonistę zżera ciekawość, o czym można gadać z pijaną Nissą. Zwłaszcza, jeśli jest się pijanym ksenomantą...

- Dobra – zgodziła się od razu. - Tylko wypatruj, żeby nas kto nie ubiegł i od tej nudy nie zaczął ratować jej nieproszony.

- Doskonale – stwierdził, siadając nieopodal Nissy i wskazując Pustułce miejsce po drugiej stronie kobiety.

Wyzwanie zapowiadało się ciężko. Zarówno Hershon jak i Nissa - mając w pogardzie tutejsze opilstwo - raczyli się alkoholem oszczędnie. Niemniej oboje byli już dość pijani, by ich dotycząca aspektu przestrzeni astralnej i jej powiązań z płaszczyznami żywiołów rozmowa nie była tak składna, jak być powinna. Sądząc po argumentacji, spore braki w wiedzy i doświadczeniu uzupełniali wymyślnymi teoriami i mniej lub bardziej logicznymi wywodami opartymi na niesprawdzonych plotkach.

- Przestrzeń astralna? - zdumiał się Awicenna, słysząc wywody ksenomanty oraz elementalistki. – Wybaczcie wtrącenie, ale... czy mam może przyjemność ze sławną Nissą, władczynią ognia? - Skoro słowa Nissy zlewały się już w jeden, pijacki bełkot, to chyba łechtanie ego winno zadziałać...

I, nachylając się, dał ręką znak Pustułce, żeby ona też wkroczyła do akcji.

-Taaak. To ja - odparła rudowłosa przyglądając się bacznie, acz bez entuzjazmu Awicennie. Widocznie, nie on pierwszy próbował pochlebstw, na jej nieskromnej osobie.

- To szczęście! - odparł Awicenna, uśmiechając się szeroko. – Właśnie toczyłem z moją towarzyszką, Pustułką... - odchylił się, wskazując na Aune, która odruchowo wcisnęła mu w rękę zwędzony z jednego ze stołów kufel – ...debatę. I nadzwyczajnie brakowało nam zdolnego mistrza żywiołów, który by to wyjaśnił. Poszło nam o zjawisko, które przydarza się na drakkarach. Maszty... no, stają w płomieniach. Niebieskie, tańczące płomienie pojawiają się na końcówkach... - zaczął opisywać...

- To...eeee...duszki ognia tańczą... taak - najwyraźniej Mistrzyni Żywiołu niewiele o tym słyszała. Albo też nie znała wyjaśnienia. Albo po prostu nie kojarzyła o co chodzi. I wymyśliła najgłupsze z możliwych wyjaśnień fenomenu, wspierając je marsową miną mającą podkreślić jej prawdziwość. - W nocy sobie lubię żywiołaki potańcować.

- To ziarna burzy - powiedziała piratka szczerząc zęby w wesołym uśmiechu. Po równo do Nissy, iluzjonisty i skwaszonego ksenomanty.

- Dusze martwych... dusze no... tych... martwych, byłych marynarzy okrętu... chronią przed burzą - mamrotał cicho Hershon.

- Żywiołaki. Bo ognie.. ogniki - Nissa uparcie i najwyraźniej poważnie broniła swojej tezy.

Awicenna uśmiechnął się do Pustułki, lecz nie skomentował. Nissa mogła poczytać sobie to za atak, gdyby podważyli jej wersję...

- Proszę! - odpowiedział przyjaznym śmiechem Nissie.Proste, eleganckie... i prawdziwe – zrobił pauzę, żeby przejść do komplementu. – Dziękuję za taki wgląd w sprawę. Bezcenny dla każdego Iluzjonisty, jak ja. Zaczynam rozumieć, dlaczego wybrałaś ścieżkę ognia – musisz się doskonale prezentować w tańcu! - odniósł się do ogników, które ponoć musiały się wytańczyć.

- Nie. Nie dlatego... wybrałam ogień - mruknęła w odpowiedzi Nissa, nie odnosząc się do jego przytyku do tańca. Odsunęła się nieco lekko i chwiejnie. Najwyraźniej nie lubiła tańczyć, lub nie umiała. Lub jedno i drugie zarazem.

- Ja wybrałem moją dyscyplinę by zrozumieć... życie. I jego aspekty związane z przemianą w kupę kości... związane z przemijaniem - wtrącił swoje trzy grosze ksenomanta. - Moja dyscyplina ma dużo pow... więzi z życiem. Tylko nikt nie widzi... tego. Smutne... prawda?

Aune wywróciła oczami i nachyliła się ku władczyni żywiołów.

- Naprawdę chcesz spędzić resztę wieczoru słuchając o kupach kości? - szepnęła. Nie uwodzicielsko nawet, ale z nieopisanym zdumieniem tym, jak można wybrać nudę ponad wszelkie inne rzeczy, które oferowało miasto.

Nissa spojrzała chłodno na dziewczynę, dodając głośno:

- Naprawdę wolę... te ku... kości, niż tańcować ku uciesze bandy... pijanych...śliniących się na mój … moje cy... uroki... hałaśliwych... małp drzewnych.

- O jakich... kościach mówimy? - spytał zaciekawiony ksenomanta.

- To olej to. Ich. Choć na chwilę - przygryzła wargę Pustułka, przez moment przyglądając się kobiecie. - Chodź - zaproponowała spontanicznie, wyciągając w jej kierunku śniadą, ciepłą rękę. - Zgarnijmy najlepsze wino jakie zostało i chodźmy nad jezioro. Światłowstęgi już powinny się zapalić. A Hurimm mówił, że czasem pojawiają się też te świetliste ważki.

Awicenna, który uprzednio – wyłączony z głównego nurtu dyskusji i pozostawiony z bladym ksenomantą – zwyczajnie oparł się o krzesło i odchylił do tyłu, nagle powrócił do rozmowy.

- Doskonały pomysł – poparł Aune.A jeśli wam będzie tych widoków za mało, zawsze służę swoją sztuką – wyszczerzył się. Pokazowo ignorując Hershona, podkreślając, że propozycja się jego nie tyczy.

Nissa jakoś nie wydawała się zachwycona wizją świecących glonów. A i świetlistych ważek.

- A ja mam pójść bo...? - spytała Mistrzyni Żywiołów, najwyraźniej oczekując argumentacji.
- Kuglarskie sztuczki, światełka... - Hershon mruknął wcale nie zamierzając być pomijany. - Nie uważasz, że to... dość pospolite... zobaczyć jednego.. to jak zobaczyć... wszystkich.

- Bo świetliki są piękne. Bo nad jeziorem będzie mniej tłoczno – a o tej porze nie powinno być komarów... no, i bo zawsze miło spędzić czas przy doskonałym winie i w dobrym towarzystwie – odparł Awicenna, trochę zdziwiony pytaniem.

- O tak... ładne... widziałam.. je.... i jedne i drugie dziesiątki razy. I glony i świetliki. Polecam obejrzeć - odparła bez entuzjazmu w głosie Nissa.

- Ja widziałem dziesiątki razy pijanych marynarzy... - zakreślił ręką łuk iluzjonista – Świetliki są ładniejsze. A obiecuję, że będę was obie zabawiał dyskusją.

- Wiesz... chyba wolę Hershona- mruknęła po krótkim namyśle Nissa. Sięgnęła po wino. - Błaznów nie... lubię... zabawiać mnie nie trzeba.

Błaznów...” To słowo zadźwięczało bardzo nieprzyjemnym, pogardliwym brzmieniem. Awicenna bez trudu dostrzegł kurczący się do nieładnego grymasu uśmiech Pustułki i pięść zaciskającą się jak do ciosu. Równie łatwo zobaczył także wykwitający w tej samej chwili blady, triumfujący uśmieszek na białej jak mleko twarzy ksenomanty. .

- „Błazen” płynie ze Scalorem Awicenna stwierdził sucho, zanim Aune zdążyła podnieść na kobietę ręke. – I kapitan poprosił go o opinię, jako wykwalifikowanego czaromiota. W przeciwieństwie do niektórych... - spojrzał na Hershona. - Taka trudność porozmawiać?

- Byle szybko - burknęła mistrzyni żywiołów, robiąc niewątpliwie kwaśną minę i wstając z krzesła. - Przejdziemy się drogą do mego domu, tyle czasu wam starczy, na rozmowę?

- Zależy, czego się dowiemy – podsumował krótko iluzjonista, powstrzymując się przed złośliwym komentarzem.

Ponad jego ramieniem Aune posłała krótkie spojrzenie zaniepokojonemu Bolhowi i pokręciła lekko głową. Nie, to wszystko nie było warte. Rozluźniła palce, zaczepiła kciuki o szeroki pas i wyraźnie odsunęła od siebie wizję rudej plującej na podłogę wybitymi zębami.

- Więc nie marnuj ni mojego, ni swojego czasu - warknęła w tym czasie wściekle Nissa i ruszyła poirytowana chwiejnym krokiem do wyjścia.

Awicenna zagryzł wargi. Byle do drzwi, byle do drzwi... potem będzie mógł ogłosić triumf. Bo więcej nie chciał – ba!, miał dość tej kobiety. Niby była bardziej urodziwa od Pustułki – Aune miała irytujące defekty i była dość zaniedbana – ale... no, z tej dwójki to właśnie Aune budziła większe pożądanie. Bo mogła mieć trochę zbyt krzywy nos, toporne brwi... ale dla odmiany umiała się bawić – i nie miała przymocowanej do twarzy miny kogoś, kto chwilę temu połknął cytrynę.

A taki wyraz twarzy dość łatwo sprowadzał jakikolwiek podryw – nawet jeśli wciąż miałby szanse – do strefy możliwości, z których iluzjonista korzystać nie chciał.

Rudowłosa poruszała się szybko kierując się do drzwi. Nie oglądała się za Awicenną, wręcz oczekując że za nią nadąży. Lub mając to głęboko “w poważaniu”. Ta druga możliwość była bardziej prawdopodobna. Natomiast ksenomanta zwrócił się do Aune.

- To czemu niby Scalor... nie chce mnie...?

- Później! - przecięła jego powolne pytanie jak ostrym nożem i wypadła z tawerny.

Ile do dla żeglarza dopaść babę w długiej kiecce? Moment jedynie. Doskoczyła, zagrodziła drogę. Nie zamierzała ganiać za nią jak uniżony pachołek, nie zamierzała być miła, bo i sympatii nie potrafiła już z siebie wykrzesać ni iskry.

- Durna jesteś strasznie – warknęła mistrzyni żywiołów prosto w twarz i nie było w niej już nic z przyjaznej dziewczyny, która chwilę temu wyciągała do Nissy rękę. - Ze Scalorem chcesz iść a do pustego łba ci nie przyszło, że pogardą gówno zdziałasz? Że jak zrazisz tych, co ze Scalorem płyną, to sama nigdy na statek nie wsiądziesz? Bo >nikt< za ciebie nie poręczy, >nikt< nie zechce znosić twojej żółci. I na pewno >nikt< nie będzie wkoło ciebie skakał. Boś, kurwa, nie jaśnie pani. Więc albo bierzesz flachę i idziesz z nami spokojnie porozmawiać, jak proponowałam wcześniej. Albo cóż... - wzruszyła ramionami - ...spierdalaj.

A iluzjonista, wyprzedzający Nissę już od chwili, stanął za plecami dziewczyny. Nie wyglądał, jakby miał zamiar wspierać Mistrzynię Żywiołów – ba!, założył ręce na piersiach i najwyraźniej zgadzał się z Aune.

- Nie prosiłam o to o nadska ..kakiwanie - Nissa splotła ręce razem na piersiach, niemalże sycząc. - Och... Nie prosiłam o.... pierdółki na temat jeziora, pokazy magiczne...i Pasje wiedzą co jeszcze... Chcieliście pogadać o misji... to trzeba było tak... prosto z mostu... od razu. A za mnie ...nikt nie musi poręczać... Nikt nigdy... nie musieli - kontynuowała, unosząc się dumą. - Moje umiejętności.... oooo... moje talenta... talenta magiczne... one są moim poręczeniem....

- Pieprzysz - przerwali jej unisono.

- Żaden normalny kapitan nie weźmie na pokład przeżartego żółcią babska - kontynuowała Pustułka, wymieniwszy z elfem krótkie spojrzenie - które jawnie pogardza załogą, kamratami i pewnie też kapitanem na dodatek. Jak nie rozumiesz, nie moja sprawa - machnęła na nią ręką.

- Pie... Pieprzę?! - zaperzyła się mistrzyni żywiołów czerwieniąc się na twarzy jak dojrzały pomidor. Ale... Nagle jej przeszło.

- Tak – bezceremonialnie przerwał jej Awicenna. - Popatrz na siebie - gotowaś nas zaraz spalić. Myślisz, że płótno jest niepalne?

- Myślę... że przerywa... nie... mi co chwila... wciskanie... głupot... - zazgrzytała niemal zębami - ...świadczy... o waszym… szacunku... O taaak... równie … dobrze - machnęła ręką. - Szkoda czasu... Nie mam ochoty... Nie na wyprawę, na której... od talentów... od magii liczą się znajomości... szukajcie innych, którzy... - uśmiechnęła się ironicznie - będą szczerzyć... ząbki dla nagrody... Propozycja Scalora... niewarta... mej uwagi.

Aune odprowadziła wzrokiem oddalającą się chwiejnie i powoli sylwetkę kobiety.

- Purchawka - wybuchnęła niepowstrzymanym chichotem.


- No, purchawka... powinna częściej upuszczać krew, bo żółci jej się nagromadziło – zabłysnął wiedzą medyczną elf.

Właśnie, Aune – wciąż chcesz iść nad jezioro? Mam przedni, mocny napój – moglibyśmy go jutro nad jeziorem otworzyć... - rzucił propozycję, dużo bardziej pogodnym tonem.

- Chętnie – ucieszyła się autentycznie. - Ale musimy twoją siostrę wziąć. Ostatnim razem Hurimm pokazał mi...

Rozgadała się beztrosko, jakoś odruchowo podążając za nim opustoszałymi teraz ulicami. Przyznała się nawet do tego, że zastanawiała się wcześniej czy byłaby w stanie nagiąć Nissę do siebie, otworzyć jak ostrygę i – nawet jeśli nie do perły – to przynajmniej do surowego mięsa się dobrać. Ale zaraz potem zaczęła skakać z tematu na temat. Tłumaczyła mu żarty swoich towarzyszy, których kontekstu mógł nie rozumieć, z marynarską wprawą żonglowała anegdotami, opowiadała o załodze Mewy, przytaczała kolejne historyjki w swobodnym monologu.

Iluzjonista przez jakiś czas słuchał w milczeniu – najwyraźniej cała sprawa z Nissą pogorszyła mu humor. Ale niespożyty optymizm Aune zrobił swoje, więc w końcu doszło do tego, że elf zawtórował jej wesołym śmiechem. Od razu wtrącił spóźniony komentarz a propos planów podboju Nissy prychając, że też ktoś z jej załogi mógł pójść na niejadalne „perły” Mistrzyni Żywiołów, jak pod ręką miał pełnokrwiste pustułkowe mięso... Niemniej, już chwilę później zgubił wątek – i mówił, że słyszał o dwójce zdolnych uczniów elementalistki. O ukradzeniu jednego – pożegnalna złośliwość, jak się patrzy! - nawet myślał...

Ale wyłożenie tej sprawy trwało ledwie minutę. A później sam zaczął opowiadać. O siostrze i o tym, jak niesforna być potrafiła. O jej krasnoludzkiej guwernerce Hewelii, która wzrokiem mrozić potrafiła – i chyba nawet Nissę z jej żołcią by przymroziła! Nie szczędził też ciekawostek fachowych, które – przynajmniej jemu – wydawały się interesujące dla kogoś takiego, jak dziewczyna. Mówił, jak powstają fatamorgany i miraże, jak optyka mogła zmylić nawet wprawnego żeglarza...

Wreszcie, gdy pijacka wędrówka ulicami miasta znów zaprowadziła ich przed tawernę, rozstali się. Dziewczyna popędziła do „Zerwanej Cumy”, a elf popędził do dzielnicy leśnej. Miał do sprawdzenia stan rzeczy dotyczący kostnicy. Musiał się jakoś dowiedzieć, co wiedział śledczy. Ale kostnica jeszcze płonęła – więc zawrócił.

Jednak nim ponownie wszedł do szynku, zaopatrzył się w zerwaną ze sznura sztukę nissowej bielizny.
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 02-05-2012 o 01:09.
Velg jest offline