Burdel
Młody żak miał jak to młody swoje potrzeby, a że nie lubił tłumaczeń i głębszych relacji poszedł do burdelu. "U mamy Carli" z kilkunastu "dam" do wyboru wybrał sobie jedną.
Marta bo tak miała na imię, jego wybranka, okazała się bardzo biegła w swoim fachu. I mimo założeń żaka że to on popieprzy i wyrucha, to w tym przypadku było inaczej. Marta zajechała go na "śmierć", tak więc Zebedeusz wrócił do karczmy włócząc nogami i kufel piwa dopełnił resztę. Padnięty i wymęczony Zebedeusz zasnął spokojnie tej nocy.
Podróż
Poranek był ciężką próbą dla żaka, bowiem nogi odmawiały mu posłuszeństwa. ale dał radę wstać i dołączyć do grupy.
Zebedeusz podczas podróży o dziwo nie integrował się z grupą. Szedł jakby zamyślony, albowiem zabawy poprzedniego wieczora zmęczyły go. Z zadumy wyrwał go głos Otta, który go zapytał niespodziewanie:
- Dowiadujesz się, że twoja ukochana cierpi na krwawą biegunkę i najpewniej umrze w ciągu dwóch dni. Twój przyjaciel informuje Cię, że posiada lekarstwo na tą chorobę. Jak je zdobędziesz? Sprzedasz cały swój majątek i kupisz za uzyskane pieniądze lek, zabijesz przyjaciela i ukradniesz mu medykamenty, pozwolisz ukochanej umrzeć, bo taka jest wola bogów
Zebedeusz spojrzał na, mężczyznę bardzo dziwnie i rzekł:
-
Waszmość nie powinien pchać nosa w nie swoje sprawy. To co bym zrobił to jedno, ale to co zrobię to drugie. Człowiek póki nie stanie na przeciw wyzwania może sobie gdybać, więc zaiste człowiecze dziwne i głupie pytania zadajesz. - Poza tym kto powiedział że ja kiedykolwiek kochałem i wiem czym jest miłość? - w jego głosie można było dostrzec istny chłód i wrogość
-Głupie nie głupie, ale mógłbyś odpowiedzieć. -
Oburzył się Otto. -Poza tym, jak ktoś się przedstawia, to wypada mu się odwzajemnić tym samym. - Otto zawiódł się srodze na współrozmówcy.
-Nie pcham nosa w cudze sprawy. To wymyślona sytuacja i wymyślona odpowiedź. - Tłumaczył. -
Jeśli nie chcesz odpowiadać to odmów grzecznie, zamiast obrażać współrozmówcę. Już się na tobie poznałem. - Odpowiedział.
- No nie.. nie dość że natrętny to i przygłuchy - pokiwał smutno głową Zebedeusz -
Lienz ...Zebedeusz Lienz - Skoro to wymyślona to Ci powiem co bym zrobił. Odnalazł bym najstarszą kapłankę Shallyi i wybłagał ją żeby ją uratowała a gdyby nie udało się.. zaprzedał bym duszę .. komukolwiek by ją ratować..nawet Twoją duszę..bracie Otto - Zebedeusz zaczął się śmiać -
Na Twoje i Moje szczęście.. nie ma takiej kobiety w moim życiu - poklepał go po ramieniu -
więc niestety...a może i na szczęście cokolwiek bym powiedział..odpowiedział to i tak było by tylko bajką - To teraz ja mam zagadkę dla Ciebie:
Sprowadzam rany i oczyszczenie.
Kiedy przemijam - historii zniszczenie.
Życie i blizny to dla mnie spełnienie.
Czym jestem? -Wojna, ogień, walka. -odpowiedział Otto. Takie skojarzenia mi przychodzą do głowy. Zagadki nie znam, ale jest ciekawa.
-A czym się trudnicie Zebedeuszu i w czym jesteście dobrzy? Bo ja jak już pewnie zauważyliście w natręctwie, jak żeście to sami stwierdzili.- Akolita zaśmiał się.
- Ogień.. brawo. A ja jestem żakiem, pochodzę z Altdorfu. Obecnie kończę pracę, której początek .. A co ja Cię będę zanudzał.. Powiedzmy że w skrócie piszę o życiu... W czym jestem dobry... powiedzmy...że nie mi to oceniać - zaśmiał się ponuro
-W takim razie niech życie zweryfikuje. - odrzekł.
Gdy rozbili obóz Zebedeusz zaczął notować coś w swoim notesie. Miał jeszcze troszkę czasu a nie zamierzał iść tak wcześnie spać.