Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2012, 19:36   #25
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Erez w skupieniu słuchał opowieści o Tytanach i bogach. Przypominało to teorie spiskowe i było tak samo niewiarygodne jak sytuacje poprzedzające tę rozmowę, niemniej jednak starał się zapamiętać każe słowo. Jeśli nie jest się pewnym czy to sen, czy jawa, bezpieczniej założyć, że wszystko dzieje się naprawdę.
Dodatkowo wszystko, co odczuwał, było tak intensywne i wiarygodne, jak w żadnym poprzednim śnie.
Wykorzystanie możliwości regeneracji było dla niego również bardzo intensywnym doznaniem, trudnym do porównania z jakimkolwiek "ludzkim" odczuciem. Gdy tylko wyobraził sobie, jak użyteczna może być ta umiejętność w jego pracy, jego entuzjazm wzrósł. Bycie dzieckiem bogini dawało masę możliwości, i nawet śmierć biologicznych rodziców wydawała się mu ceną do przyjęcia, chociaż szybko zganił się za tę myśl.

Nieco zdziwiony wysłuchał deklaracji Kasry dotyczącej niemego paktu, który zawarli. "Odebrałeś jedno z mych oczu" nie było dobrym określeniem na zaistniałą sytuację, Skolnik nie przywołał nawet Humy, nie mówiąc już o rozkazie ataku oczu przeciwnika i uważał, że jego wkład w okaleczenie Deeva był żaden, nie zamierzał jednak o tym z nim dyskutować. Przyjdzie pora, a odpłaci mu za jego honorowe zachowanie.

Gdy gigant zaczął się miotać, Erez dla bezpieczeństwa cofnął się o metr w tył, nie mógł jednak wstać, wpatrzony w niego i próbujący zrozumieć, czego właściwie jest świadkiem- obłędu, wyładowania energii, czy może jakiegoś magicznego rytuału.
Dopiero gdy zaczął on zmniejszać się, w mało przyjemny dla zmysłów Izraelczyka sposób, obserwator zaczął domyślać się, jaka jest celowość takiego zachowania.

- Łał- wyszeptał zdziwiony Erez, patrząc się na kręcącego się po hangarze psa.
- To co, Kasra, idziesz ze mną?- spytał wskazując na drzwi.

Pies tylko spojrzał na niego przelotnie i podreptał w jego kierunku. Skolnik Poczekał na towarzysza trzymając dłoń na klamce.

Korytarz za drzwiami niepokoił pustką i ciemnością. Dwa odległe punkty z ledwością powstrzymywały pomieszczenie od zapadnięcia się w całkowity mrok. Gdy podszedł bliżej nich, zaczął dostrzegać płaskorzeźby i malowidła. Po swojej prawej stronie rozróżniał motywy wyraźnie związane z pierwiastkiem ognia, z lewej natomiast wody. Po chwili wędrówki, praktycznie na samym końcu dostrzegł troje drzwi - po jednym na przeciwko i po lewej oraz prawej stronie. Pierwsze z nich zasłonięte były przez humanoidalny posąg. Dopiero kiedy podszedł bliżej był w stanie dostrzec szczegóły monumentu.


Posąg przedstawiał kobietę trzymającą dwie kule. Lewą pokrywała niebieska poświata, a w jej wnętrzu widać było wyraźnie niewielką ilość wody, prawa natomiast, pokryta czerwoną poświatą, skrywała dopalającą się świecę.

- Oto ostatnia próba Erez, jesteś gotowy?- głos Ard rozległ się znienacka w całej komnacie. Mężczyzna obrócił się gwałtownie, patrząc na matkę z wyrzutami. Nic nie zwiastowało jej przybycia, udało jej się więc zaskoczyć syna, czego on bardzo nie lubił. Może to tylko zboczenie zawodowe- w kontaktach z przestępcami większego kalibru zaskoczenie musi być zawsze po Twojej stronie.
Kasra odskoczył od kobiety i zaczął warczeć.

- Uspokój się, przecież nic Ci nie grozi- skarcił psa, stając bokiem między nim a Ashi. Nie był pewien, czy faktycznie chciał on zaatakować czy była to po prostu wiadomość w stylu "służę Twojemu synowi, ale nadal pamiętam, kim jestem", musiał jednak w pełni panować nad sytuacją i nie pozostawiać niczego przypadkowi. Chociaż, z drugiej strony, był przecież synem bogini szczęścia...

- Powiedz tylko, co mam zrobić.
- Widzę, że znalazłeś sobie nowego towarzysza - Ard przyglądała się przez chwilę badawczo zwierzęciu u boku Ereza. - Dobrze, bardzo dobrze.

Kobieta rusza ku rzeźbie, wymijając Skolnika i demona w kilku płynnych ruchach.

- Aban i Atar, woda i ogień. Symbole duchowej czystości. Same w sobie jednak równie potężne. Oto wybór, który musisz podjąć. Drzwi umieszczone na ścianie wody zaprowadzą cię do dnia twych narodzin. Przejdziesz przez nie, a zapomnisz o wszystkim co kiedykolwiek się wydarzyło i będziesz żył jak zwykły człowiek. Bez darów, które ode mnie otrzymałeś. W nowym miejscu, w nowym ciele, pozbawiony mocy by wpłynąć na losy wojny, która prędzej czy później i tak wstrząśnie iluzją świata tak gorliwie kultywowaną przez śmiertelnych.

Obróciła się i skierowała ku kolejnym drzwiom.

- Te symbolizujące ogień, ostatni pierwiastek powołany do życia, przekrocz jeśli chcesz ujrzeć ostatni dzień twego życia. Jako człowiek, jako bóg, jako młodzieniec, jako starzec, nawet ja nie mogę powiedzieć. Ty jeden możesz podjąć to ryzyko, jeśli taka będzie twa wola.

Na samym końcu spojrzała na statuę, by po chwili obrócić się w kierunku Ereza.

- Ostatnie wrota zaprowadzą cię do strasznego miejsca, w którym zostaniesz poddany wielu próbom, gdzie za każdym rogiem, w każdym cieniu będą czekały na ciebie niewyobrażalne niebezpieczeństwa. Jest to jednak jednocześnie miejsce gdzie będziesz mógł upomnieć się o swe boskie dziedzictwo i w przeciwieństwie do dwóch poprzednich, gdzie będziesz mógł wpłynąć na to jak potoczy się twoje życie. By jednak to uczynić musisz oczyścić swego ducha i osiągnąć wewnętrzny spokój, wypełniając rytuał.

Tak naprawdę, dla Ereza wybór był tylko jeden. Ma szansę zostać bohaterem, być jednym z tych, na których barkach spoczywa ochrona ludzkości przed Tytanami. Posiadł nadludzkie moce, które mają mu w tym pomóc, jak i nietypowych towarzyszy. Jest mu dane poznać nieznaną powszechnie wiedzę na temat wszechmocnych i mitycznych istot. Miałby to zamienić na spokojne, beztroskie życie? Nie, nie po to wstąpił do policji, nie dlatego rozbija kolejne siatki przestępców i niemalże codziennie ryzykuje życie. Nie robi tego dla swojego spokoju, lecz dla spokoju innych ludzi. I z tego samego powodu nie zamierza rezygnować z ofiarowanej mu mocy. Ze swojego dziedzictwa.

- Dobrze...- odpowiedział cicho. Zdawał sobie sprawę z powagi podjętej decyzji i mimo całej swej determinacji, jej ciężar zdawał się go przytłaczać. Dopiero po chwili kontynuował, już pewniejszym głosem, zbliżając się do środkowych drzwi.- Co to za rytuał?

- By udowodnić, że jesteś godny tego co czeka za tymi drzwiami, musisz znaleźć sposób na wzmocnienie obu uświęconych pierwiastków. Nie posiadasz mocy by to uczynić, zostaje ci zatem odnaleźć istoty do tego zdolne - spojrzała na lewą stronę, po chwili odnajdując na niej postać potężnego mężczyzny uzbrojonego we włócznię i tarczę. Wyciągnęła swoją dłoń i przejechała nią po sylwetce nieznanego Erezowi wojownika. - Na swej drodze spotkałeś już boga deszczu, wielkiego strażnika, pogromcę demonicznego Apaoshy. Tishtrya, oto kogo pomocy musisz szukać.

- Spotkałem? Masz na myśli tego starca, Siriusa?- spytał Skolnik nie ukrywając zdziwienia, jakoś nie mógł wyobrazić sobie pomarszczonego mężczyzny jako wielkiego wojownika.

Ard z początku odpowiedziała tylko śmiechem. W zasadzie to niespotykanie pięknym, melodyjnym śmiechem, który w pełni pasował do bogini szczęścia. Nadal wpatrzona w postać ze ściany odpowiedziała.

- Tak, to do niego podobne. Widzisz Tishtrya jest również patronem najjaśniejszej gwiazdy na niebie, tej którą ludzie zwą polarną, inni psią gwiazdą, jeszcze inni znają ją pod nazwą Sirius - Ard powoli obróciła głowę i posłała Erezowi uśmiech, kojarzoną z nim radość zastąpił jednak smutek. - To dzięki niemu dane ci było zobaczyć obrazy z twej przeszłości i poznać prawdę.

- Będę musiał mu więc jeszcze raz podziękować...- powiedział Erez i zaczął rozglądać się. Po drzwiach, którymi dostał się do korytarza, nie było już śladu. Zdziwił się lekko na ten widok, chociaż zdawał sobie sprawę, że w gruncie rzeczy nie powinien. W czasoprzestrzeni, w której się znajdował, nagłe znikanie i pojawianie się przejść, niczym w grze komputerowej, nie było niczym niezwykłym. Można by wręcz rzec, że to naturalna cecha tutejszych drzwi. Zaczął przyglądać się ścianie poświęconej żywiołowi wody, szukając jakichś wskazówek. Olśnienie przyszło nagle i nieoczekiwanie. Chciał przypomnieć sobie twarz Siriusa i odnaleźć ją na którymś z dzieł na ścianie, lecz razem z obliczem boga nawiedziły go jego słowa "Ta jedna pozwala ci znaleźć mnie, nieważne jak wielka dzieliłaby nas odległość". Przypomniawszy sobie o Nici Ariadny, dosłownie ułamek sekundy zajęło mu jej przywołanie. Nić rozbłysła różnokolorowym światłem, chwilę potem połączyła Skolnika z malowidłem, na które przez cały czas spoglądała Ard. Bogini odsunęła się i z uśmiechem przyglądała swemu synowi.

- W tak krótkim czasie nauczyłeś się tak wiele. Jestem z ciebie dumna.
Słowa sprawiły, że mężczyzna poczuł ogromną satysfakcję. Dobrze było wiedzieć, że nie zawiodło się oczekiwań matki-bogini.

Ashi cofnęła się robiąc miejsce potomkowi. Dopiero wtedy dostrzegł on, że dzieło sztuki rozdzielono na pół pionową linią, z której biło stopniowo zyskujące na intensywności światło. Dopiero wtedy dwie kamienne płyty rozsunęły się, ukazując czwarte drzwi, do tej pory ukryte za podobizną Tishtryi.

- Życz mi szczęścia, matko- powiedział uśmiechając się znacząco i chwytając pewnie za klamkę.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline