Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2012, 20:02   #114
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Obudziła się gwałtownie, zlana potem. Serce zdawało się niemal wyskakiwać z piersi, a całe ciało drżało. Corella zwinęła się na łożu w kłębek, cichutko szlochając. Te miasto ją zmieniało, te miasto zadawało jej cierpienie... czuła się podle, nie tyle fizycznie, co i umysłowo. Chyba powoli traciła zmysły, stając się jednym z tych nawiedzonych, tak często widzianych w różnych zakątkach “wariatów”. Jeszcze tylko brakowało, żeby zaczęła sobie coś mamrotać pod nosem...

Poczuła ból w piersiach. Coś dziwnego napierało na jej serce, coś, czego nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Zupełnie, jakby wszystko przez co do tej pory w tym parszywym miejscu przeszła, teraz dawało o sobie znać w jednym, kłującym pchnięciu prosto w walący niespokojnie organ.
Była głodna, była bardzo głodna. Pragnęła krwi, musiała jej skosztować, musiał się napić, zaspokoić pragnienie. Ale przecież tak nie można, przecież ona nie jest plugawą wampirzycą, ona żyje, jest żywą istotą!.

Wyczuwała za ścianą Evelyn, zupełnie jakby towarzyszka spała wraz z nią w izbie, a Paladynka była w stanie usłyszeć jej oddech, jej choć minimalny ruch na łożu. To było już po prostu nie do zniesienia, wprawiało ją powoli w furię, zupełnie, jakby była od czegoś uzależniona, jakby czegoś jej brakowało...

Usiadła na łóżku, wpatrując się w drzwi własnego pokoju.


Tylko odrobinkę... raz ją ugryzie, to wystarczy. Nie, nie wolno!. Były towarzyszkami, razem walczyły, razem starały się przeżyć!. Ale ten ból... niech ten ból się skończy, niech sobie pójdzie!. Evelyn się na nią obrazi, nie będzie już chciała jej znać, wyprze się Corelli, wbije jej miecz w pierś.

Czy, jako monstrum pragnące krwi niewinnych, nie zasługiwała właśnie na takie potraktowanie?

- Proszę... proszę... niech to się skończy... - Szepnęła, ze łzami spływającymi po policzkach.

Może nawet się nie zorientuje... może jej to sprawi przyjemność? W końcu ugryziona Lilia tak dziwnie zamruczała, zupełnie jakby to było coś miłego? Nie, nie wolno!. Tak po prostu nie wolno!. Dlaczego tak nie wolno? Co, jeśli stanie się coś straszniejszego, co, jeśli głód będzie już tak nie do zniesienia, że ona rzuci się na kogoś pierwszego lepszego, nie daj bogowie, rozrywając mu w szale gardło?

Tylko jedno ugryzienie, malutkie ugryzienie... odrobinka krwi, ciepłej, smakowitej krwi... niech ją później nienawidzi, niech ją przeklina, niech ukatrupi, wytnie serce. Może wtedy nadejdzie wybawienie, może Lathander wybaczy...

Sucho zakaszlała, a ciało jakby samo przejęło kontrolę nad umysłem.

Wstała z łoża, koc zsunął się z niej niedbale, a bose stopy dotknęły podłogi. Wyjątkowo powoli, z dudniącym sercem i umysłem, ruszyła do drzwi. Na korytarzu panowała cisza, przerywana jednym skrzypnięciem deski pod jej ciężarem. Przyspieszony oddech, przymrużone lekko oczy, język co pewien czas nerwowo oblizujący wargi...

Słodka Evelyn.


Powoli dłoń Corelli opadła na klamkę. Nacisnęła ją cicho i... nic. Drzwi były zamknięte. Nacisnęła ponownie... przez myśl przemknęło jej wyłamanie drzwi, szybkie rzucenie się w stronę dziewczyny, może zdołałaby ją w tym momencie zabić, wyzwolić Paladynkę z tego cierpienia...

Coś skrzypnęło na schodach.

Corella wbiła wzrok w tamtym kierunku, a jej oddech na chwilę zamarł. Ktoś nadchodził, może ktoś znajomy. Znaleźli ich, i uratują biedną Evelyn z opresji. Nie będzie musiała cierpieć przez Paladynkę, to Paladynka pocierpi w łapach innych, gdy ją osądzą i wymierzą odpowiednią karę.

Na widok martwej, nadgniłej kobiety serce panny Swordhand zamarło w piersi. Wpatrywała się w niespodziewanego gościa prawie zauroczona, pozostając w miejscu bez ruchu. A za kobietą pojawiła się jeszcze jedna, oraz jakiś mężczyzna. Właściwie bezbronna Paladynka, w samych tylko spodniach i rozchełstanej koszuli stała na wprost trzech Zombie, kolejnych mieszkańców przeklętego Wormbane.

Bała się, owszem bała. Jednocześnie jednak, i pojawiło się poza strachem inne uczucie, przygniatające wcześniejsze w niesamowitym tempie, w końcu tłamsząc je całkowicie i ścierając na proch. Paladynkę ogarnęła narastająca furia. Zgrzytając zębami, i nie kontrolując się już kompletnie, spojrzała wściekłe na nieumarłych.

- Ona jest moja - Wycedziła powoli przez zęby - Ja się nią pożywię - Syknęła zaciskając pięści.

Stwory wydawały się rozumieć jej słowa. A może tylko paladynce się tak wydawało. W każdym razie zatrzymały się na moment. Z martwego gardła “przywódczyni” wyrwał się chrapliwy dźwięk. I trójka nieumarłych ruszyła na paladynkę.
Stwory nie były szybkie, ani zwinne, ani sprytne. Były za to uparte i twarde. Corella rozwścieczona głodem i całą sytuacją wyprowadziła prawy sierpowy. Pięść paladynki z mlaśnięciem uderzyła w gnijącą mięsną tkankę nieumarłej. Potem poczuła chrzęst kości. Jednak na samym zombie jej cios nie zrobił żadnego wrażenia. Za to potwór próbował ją złapać w swe objęcia, co jednak zakończyło się niepowodzeniem. Paladynka odepchnęła nieco martwą kobietę, nie mając zamiaru bliżej zapoznać się z jej zębami...
- Suko... - Syknęła Corella, po czym wypowiadając szeptem kilka szybkich słów, przywołała pomocną w walce moc, dla nietypowej odmiany, napełniając świętą energią jej... dłonie.
Walnąwszy pięścią w twarz nieumarłą posłała truposza na deski podłogi. Pięści rozbłysły lekkim światłem przy ciosie i ta niebiańska energia pozbawiła zombie sił potrzebnych do tej plugawej egzystencji. Pozostały jeszcze dwa. Próbujące ją zajść z obu stron. Corella warknęła, po czym nie widząc innej możliwości, przywaliła kolejnemu z nich pięścią w gębę. Zombie, odrzucony w tył, przygrzmocił plecami w drzwi izby Evelyn, z pewnością ją tym łomotem strasząc. Kobieta zapewne myślała, że to Paladynka próbuje sforsować owe drzwi... nieumarły mężczyzna, po otrzymaniu ciosu wzmocnioną świętą energią pięścią zjechał po drzwiach z przetrąconą szczęką, przestając się już ruszać...
Drugie kobiece zombie rzuciło się na jej plecy, a cuchnąca rozkładem twarz przybliżyła się do jej szyi. Zęby wgryzły się w jej skórę zaciskając mocno i boleśnie. Na szczęście były to zęby człowieka, a więc niewiele mogły zdziałać. Za to obejmujące ją w pasie łapy przytrzymywały ją na miejscu.
Paladynka ugryziona w szyję syknęła z bólu, zaciskając własne usta. Z jej oczu popłynęły łzy, tym razem jednak były po prostu wywołane “jedynie” zadawanym jej bólem.
- Raaaaaaar! - Zawarczała niczym jakiś zwierz, świadomie wyrywając szyję w bok, by uwolnić się ze szczęk martwej dziewoi, przez co... mało nie popuściła w spodnie, czując kolejną falę bólu z tego miejsca. Równocześnie wyciągnęła nogę w przód, odbijając się od drzwi izby Evelyn z Zombie za nią, celem walnięcia namolną o przeciwległą ścianę. I wtedy coś jej pękło pod bandażami, i poczuła ciepłą krew, płynącą po jej ciele...

Przywaliła wraz z Zombie o ścianę, i sukinkotka poluźniła uścisk, przez co była w stanie się wyrwać z jej łap.
- Gnida... - Szepnęła, a martwy babsztyl już ponownie rozwierał zakrwawioną gębę w jej kierunku. Walnęła więc w nadarzający się cel prawym hakiem.
Stwór zachwiał się, stracił równowagę i upadł na ziemię, już się nie podnosząc. Corella odetchnęła z ulgą... i nagle znowu syknęła z bólu. Wcześniej walnięty mężczyzna, leżący na podłodze, jednak jeszcze nie był tak do końca martwy... po raz drugi... czy jakoś tak... i wgryzł się w jej łydkę!. Wściekła Paladynka pochwyciła nieumarłego za włosy, po czym przygrzmociła jego głową w kant framugi. Czaszka pękła, a delikwent już na dobre zastygł bez ruchu... Walka na chwilę stłumiła ssącą potrzebę pożywienia i przywróciła zdolność myślenia. Na jak długo? Im dłużej wstrzymuje się, tym trudniej zapanować jej nad potrzebą pożywienia się czyjąś posoką.
Pokiereszowana Paladynka spojrzała po bojowisku, po zalegających trzech trupach w korytarzyku przed izbami... zwróciła wzrok na drzwi prowadzące do Evelyn. Opadły jej emocje związane z walką, odezwały się za to stare, i nowe rany. Paladynce lekko zakręciło się w głowie, musiała więc podeprzeć się o ścianę. Wtedy też poczuła krew spływającą jej już od wielu chwil po szyi...

Osunęła się słaba po ścianie, w końcu i podpełzła do drzwi Evelyn, drapiąc w nie paznokciami.

- Evelyn... - Wychrypiała cicho - Evelyn...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 02-05-2012 o 20:29.
Buka jest offline