Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2012, 22:33   #7
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Udało mu się, nie wierzył że może to być prawda ! Po raz pierwszy, odpocznie. Nie będzie odpowiedzialny za swoje czyny tym bardziej nikt nie będzie miał mu niczego za złe. Chociaż być może fakt z "synem" nie był najmądrzejszym wyjściem to z pewnością stary strażnik dał się nabrać, przynajmniej tak myślał Lucas. Kiedy opuścił swój dom, nie zamówił taksówki jak miewał w zwyczaju, stwierdził że tym razem przejdzie się ulicami, spojrzy na to wszystko z innej perspektywy, nie tak jak dotychczas na zatłoczone miasto czy wiecznie śpieszących się ludzi, Jak by nie patrzeć Paryż, był miastem miłości jednak On sam tego w tym mieście nie dostrzegał, wyblakło dla niego od kiedy zaczął tutaj pracować. Co prawda lubił swoją prace, jednak każda praca męczy.

Jego passa niestety bardzo szybko się skończyła. To ciało było bardzo, niewygodne - każdy krok niesłychanie go męczył, nie odczuwał tego kiedy uciekał nocą z posiadłości która znajdowała się pod miastem, ale teraz kiedy już trochę czasu spędził w takiej skorupie zaczął dostrzegać jego wady. Sam nigdy nie przepadał za słońcem, jednak tym razem było dla niego niesłychanie uporczywe, każdy krok w jego objęciach był niezwykle ciężki wiedział o wadach tego ciała, jednak nigdy nie spodziewał się aż takiej sytuacji. Strasznie się pocił a kroki które stawiał były bardzo niepewne, często musiał się zatrzymywać by odpocząć chociaż chwile w Cieniu. Wtedy też najbardziej męczyło go wyrzuty sumienia, nigdy nie spotkał się z taką sytuacją, przynajmniej nigdy kiedy odczuwał Ją ktoś mu całkiem obcy. Cały czas się zastanawiał, co stało się z tamtym chłopcem po jego ucieczce ? Czy miał jakieś szanse z takimi oponentami ? Może powinien walczyć, albo zabrać go ze sobą ? Jednak nawet teraz, nie chciałby tego, nie potrafił by. Wiele pytań zaprzątało mu głowę, jednak starał się wyprzeć swoje smutki pozytywnymi myślami

- Chodź zjemy lody... Słodkie zawsze działało pozytywnie na Ciebie... - Powiedział sam do Siebie. Jednak mówił prawdę, wiele razy to cukierki wybijały go niemalże z depresji. Wymusił uśmiech, po czym podjął dalszej próby wędrówki ku słodkością. Jednak czy tak naprawdę tego pragnął ? Jego dziecięce kaprysy które chwilowo przysłaniają mu umysł ? Niezależnie jaka była prawda fascynowało go to w pewien sposób.Kiedy tylko udało mu się to pokonać czwarte skrzyżowanie z rzędu musiał odwiedzić mały sklepik, gdzie kupił butelkę wody, nim zdążył opuścić sklep opróżnił jej zawartość, przez co korzystając z okazji nabył kolejną.

Pił ale pragnienie nie ustępowało, czuł niezwykle suche gardło, było to straszne uczucie, woda nie potrafiła ugasić ogania które płonęło w nim, On po prostu musiał się "lepiej" odżywiać. Stracił siły, nie miał ochoty iść dalej, nawet jego ogromne łakomstwo nie pozwoliło mu pokonać tej dziwnej bariery. Usiadł w Cieniu na ławce chowając twarz w dłoniach, nie wiedział ile czasu minęło ale energia bardzo szybko opuszczała jego ciało czuł się strasznie obciążały. Jego oddech stał się niezwykle ciężki a wzrok radykalnie się pogorszył, dochodziły do niego jedynie dźwięki które wydawały z siebie miasta, ludzie go ignorowali nikt nie zatrzymał się by spytać czy wszystko w porządku aż nagle usłyszał głośny krzyk:

- William ! William ! Boże ! To Ty ?! Co Ty tutaj robisz ?! Jezu jak ty wyglądasz - Na wydźwięk tych słów uniósł ciężko głowę nie mówiąc ani słowa.

- Williamie ! Co Ty robisz na dworze ?! Twoja choroba ustąpiła ? Myślałam że Już Cię nie zobaczę... William... Co się dzieje ?!

- W..W porządku, po prostu... Źle się poczułem - wymamrotał

- Chodź w ciemniejsze miejsce... Pomogę Ci, musisz odpocząć. Jezu w szkole też tak wyglądałeś, od wtedy przestałeś przychodzić... Co się z Tobą działo ?! Słyszałam że masz indywidualne nauczanie. - Podpierając się na ramieniu kobiety, dotarli do ciemniejszej uliczki, po czym posadziła go na ziemi. Wtedy też mógł się jej dobrze przyjrzeć, była to młoda kobieta, wyglądała mniej więcej na 17-19 lat, niewysoka o drobnej budowie o blond kolorze włosów

- Dlaczego wyszedłeś sam... Masz szczęście że Cię spotkałam ! Odpocznij, Ja pójdę po wodę...

- Za...Zaczekaj... - Nie znał jej, jednak z pewnością Ona znała go dobrze. A przynajmniej tego Williama... Podpierając się o ścianę budynku na chwiejnych nogach podniósł się ciężko starając się przy tym utrzymać równowagę.

- Prze-przepraszam... Skąd...Skąd wi-wiesz co mi do-olega ? - Jego słowa były niewyraźne, jednak dziewczyna dała radę rozszyfrować.

- Nie pamiętasz mnie ? Nie..Nie spodziewałam się tego...Słyszałam że chorujesz na Porfirie - czy jak się to zwało - odpowiedziała wyraźnie zakłopotana
- Nie myśl za dużo, po prostu, usiądź pójdę po pomoc !

- Zaczekaj ! - Odpowiedział szybko. Nagle do jego uszu doszedł dziwny dźwięk, miał wrażenie że słyszy prace serca kobiety, która tutaj przyszła, że słyszy jej układ krwionośny, jego źrenice naglę się powiększyły. Kobietę zaczął spowijać niezwykle przyjemny zapach, czuł że posiada ona to, czego zawsze pragnął, coś co da rade zgasić jego niezwykłe pragnienie. Dziewczyna która podtrzymywała "Williama" starała się z wszystkich sił, a jego głowa spoczęła na jej ramieniu, coraz bliżej szyi.




http://porosinscy.blogspot.com/2011_04_01_archive.html

Nagle przycisnął ją do piersi przytulając Ją ciepło.

- Dziękuje... Już czuje się lepiej, teraz idź. Muszę zostać sam, przemyśleć To... - Powiedział to obdarzając rozmówcę miłym uśmiechem, wtedy też krew zaczęła mu cieknąć z nosa

- Nie ! Nie zostawię Cię w takim stanie ! - Po tych słowach jego mina nagle spoważniała

- Cholera ! Wynoś się ! Przeszkadzasz mi ! Ty przeklęta idiotko ! Nie zdajesz sobie z tego sprawy ?! Jak się teraz czuję !

- W-Wiliam... Nie, nie mogę

- Wynoś się, albo to Ja pójdę się przejść na miasto ! Po prostu, odejdź ode mnie ! -niemalże zawarczał. I Tym razem poskutkowało, kobieta z bardzo dziwnym wyrazem twarzy, odeszła, po woli mając nadzieje że to tylko chwilowe, jednak myliła się, kiedy spojrzała że On udał się w głąb zabudowań.

Kiedy myślał że wreszcie udało mu się, znaleźć chwilę spokoju, na ponów zaczęło go gnębić wyrzuty sumienia, czy aby dobrze zrobił traktując tak te dziewczynę. W Końcu nie miała złych intencji, okazała jedynie ludzkie odruchy które teraz to, są coraz rzadszym widokiem. Długo wbijał sobie do głowy że było to dobre wyjście, kiedy wreszcie pogodził się z tą myślą najgorsze miało dopiero nadejść. Kiedy jego myśli pozwoliły mu się uspokoić a głód chwilowo ustąpił ,zagłuszony przez ludzkie odruchy oparł się o ścianę budynku spoglądając przed siebie. To co nadeszło potem, opisać mógł jedynie najgorszymi słowami, przeraźliwy ryk a za nim straszna sylwetka, kiedy ujrzał to stał przez chwilę jak zamurowany. Jednak zdołał w chwilę się ocknąć i resztkami sił wybił niczym strzała z łuki przed siebie. Aczkolwiek był wykończony przez co jego siły a raczej to co pozostało bardzo szybko kończyły się, liczył chociaż że zdoła wybiec do ulicy, gdzie będą jacyś ludzie, policjanci czy kto kol wiek, wtedy zbytnio nie myślał o zagrożeniu innych...

Biegł przed siebie, nie zaglądając przez ramie, pokonywał to kolejne metry a jego wzrok z każdą chwilą był dużo gorszy, zaczął plątać się w labiryncie wąskich uliczek, na dodatek głos przeraźliwej bestii dochodził jakby zewsząd. Wtedy też uświadomił sobie że jest w pułapce. Trafił na ślepą uliczkę. Błagalnym wzrokiem spojrzał po raz ostatni w niebo, po czym upadł na kolana podpierając się na dłoniach z głową skierowaną w podłoże. Pogodził się ze swoim losem, po prostu nie miał już siły walczyć... Poddał się.
 

Ostatnio edytowane przez Cao Cao : 02-05-2012 o 22:58.
Cao Cao jest offline