Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2012, 23:05   #115
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Przyzywaczka zdecydowała się wreszcie otworzyć drzwi. Widząc leżącą na progu paladynkę upadła na kolana i oparła jej głowę o swoje uda mówiąc do niej:
- W coś ty się znowu wpakowała dziewczyno? Miałaś spać i nabierać sił a nie je tracić. - uniosła głowę i spojrzała na korytarz. Rozejrzała się za tym co doprowadziło Corellę do takiego stanu. Nie widząc nikogo ani niczego żywego ponownie zerknęła na paladynkę. Jej wzrok przyciągnęła rana na szyi.


- W coś ty się wpakowała dziewczyno? - spytała ponownie delikatnie przesuwając opuszkami po szyi Corelli.
- Ja nikogo nie zapraszałam... - Wyszeptała blada Corella, słabo się uśmiechając.
- Zapewne... - rzekła przyzywaczka i delikatnie ułożyła głowę dziewczyny na podłodze. Przyciągnęła swój bagaż i ponownie zaczęła opatrywać jej rany. Delikatnie obmywając je wodą z bukłaka. Przytknęła bukłak do jej ust mówiąc. - Napij się.
- Nie powinnaś... - Szepnęła Paladynka - Już drugi raz składasz mnie do kupy, a ja chciałam cię pogryźć, niczym te umarlaki mnie... - Jej oczy się zaszkliły.
- Czy ty... czy... - Evelyn przełknęła nerwowo ślinę i dokończyła: - czy to jest silniejsze od ciebie? Czy to pragnienie ma większą moc niż twoja wola? Czy... dużo tej krwi wypijesz jak... no wiesz... - przerwała z napięciem oczekując odpowiedzi.
Corella, leżąc bez ruchu, wpatrywała się jedynie w towarzyszkę swymi piwnymi oczami...
- To...to staje się coraz silniejsze - W końcu odpowiedziała - Zaczynam odczuwać ból, zupełnie jakbym nic nie jadła od dni... ale tu wcale o jadło nie chodzi... ja...ja nie wiem... wtedy... wtedy jak ugryzłam Lilię, trwało to tylko chwilę... nie chcę stać się jednym z nich - Zamknęła oczy, z których wypłynęły łzy, spływające po jej bladych policzkach.
- Nie może tak być... nie mogę całą noc czuwać... ty też musisz odpocząć... - rzekła przyzywaczka z desperacją w głosie i zanim Viltis przebywający w jej głowie zdążył zareagować, nacięła swój lewy nadgarstek i uniosła go nad usta paladynki pozwalając krwi spływać do nich rzekła: - Pij... tylko nie próbuj dotykać mnie swoimi ustami. -W drugiej dłoni trzymała sztylet z napięciem obserwując osłabioną Corellę.
Paladynka nie wierzyła temu, co słyszy. Otwarła gwałtownie oczy, wpatrując się prosto w oczy Evelyn. Corelli zadrżała warga...
- Dlaczego to robisz? - Szepnęła, a pierwsze kropelki krwi kapnęły na jej usta...
- Bo nie widzę innego wyjścia, by ustrzec ciebie i siebie przed... pogryzieniem - syknęła przyzywaczka przez zaciśnięte zęby.
Paladynka, wpatrując się gdzieś w punkt na suficie, z załzawionymi oczami pozwalała, by krew Evelyn kapała jej do ust, posłusznie nie poruszając się w ogóle...

Ból i osłabienie ogarniało przyzywaczkę. Spoglądała na Corellę łapczywie połykającą kolejne kropelki jej posoki. Paladynka była niczym w ekstazie, krew smakowała niczym najsłodsze wino, budząc siły witalne i sprawiając, że rany jej zadane goiły się. Kropla za kroplą, każda z nich przynosiła ukojenie bólu i odprężenie. To było cudowne uczucie.
A Evelyn słabła, powoli wzrok się jej mącił. Wreszcie powoli zamykała oczy i osuwała się na ziemię, tracąc przytomność. To był ciężki dzień dla przyzywaczki, pełen wysiłku, bólu i wszelakiego cierpienia. Utrata krwi dokończyła dzieła. Evelyn zemdlała.
Patrząc na to paladynka czuła do siebie obrzydzenie, ale też i smak krwi stawał się coraz obrzydliwszy. Znów wracała do normy. Pytanie tylko, na jak długo?

Corella drżała na całym ciele niczym w jakieś febrze, zaciskając w końcu i pięści i zęby. Początkowa fala rozkoszy i zaspokojenia szybko została zastąpiona dziwnym bólem, a później było już tylko uczucie obrzydzenia. Obrzydzenia do samej siebie... a Paladynka miała ochotę zwymiotować. Kilka razy nawet jej się wyjątkowo brzydko odbiło, niczego jednak ze swojego ciała się nie pozbyła.
Ze stanu w jakim się znalazła, wyrwał ją odgłos opadającej na podłogę Evelyn. Wystraszona Corella momentalnie skoczyła ku towarzyszce, lekko klepiąc ją po policzku.
- Nie rób mi tego, proszę - Niemal zapiszczała - Nie zostawiaj mnie samej...

Nieco spanikowana Corella szturchnęła kilka razy tors Evelyn, po czym przystawiła ucho do ust towarzyszki. Kobieta oddychała, więc to ją nieco uspokoiło. Omiotła wzrokiem izbę, leżącą przed nią i krwawiącą z nadgarstka... i ruszyła pędem do własnej izby, potykając się po drodze osłabiona i wciąż krwawiąca z szyi, mało co nie wywracając o trupy w korytarzu.

Po zabraniu z własnego pokoju swej torby, Paladynka na powrót ruszyła “wężowym krokiem” do nieprzytomnej, udzielając jej pomocy. Najpierw obandażowała jej krwawiący nadgarstek, następnie po raz kolejny upewniła się, że ta oddycha, po czym... pociemniało jej w oczach. Wtedy też dopiero zainteresowała się własną osobą, obwiązując sobie szyję kolejnym opatrunkiem. Gdy w końcu pierwsze nerwy minęły, zaciągnęła jakoś Evelyn na łoże, gdzie ułożyła ją delikatnie, po czym wróciła do własnej izby.
Zabrała stamtąd wszystkie swoje rzeczy, lokując je przy rzeczach towarzyszki, następnie zaś ponownie zabarykadowała pokój, nie zważając na bóle, jakich doświadczała w paru miejscach pod bandażami.
- Nic ci nie będzie - Odezwała się do nieprzytomnej, siadając obok niej na łóżku z mieczem w dłoni - Nie może ci nic być - Dodała twardo, wpatrując się w twarz Evelyn.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline