Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2012, 11:35   #6
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Jejmość pani Ksymena Judyta

[głęboki wdeeeeech]

primo voto Kozubska
secundo voto Białłozor
tertio voto Kusznierewicz
de domo Patulska

herbu obecnie Bożawola

Pani Ksymena białogłową jest już niemłodą, choć i do zgrzybiałej starości jej daleko. Chuda niezmiernie, z piersią płaską raczej niż mile krągłą, o rysach iście nie po niewieściemu ostrych, oczach zimnych i przenikliwych i wąskich ustach, zdaje się na wiór wysuszona. Odziewa się dostatnio, bo i do ubogich nie należy, chodzi sprężyście jak żołnierz, na podwładnych drze się jak ataman kozacki, a targuje i łże iście niczym jaki oczajdusza kupiec ormiański.

Pani Kusznierewicz jest bezdzietna, trzykrotnie za mąż szła i trzykrotnie owdowiała, w okolicznościach dość... nagłych. Przy czym drugi wyszła za szlachcica, którego dworek przedtem z poprzednim mężem zajechała... który to zajazd po raz pierwszy wdową ją zrobił. . Jest siostrą pana Henryka Patulskiego i matką chrzestną młodszego z braci Patulskich. Tajemnicą poliszynela jest, że pan Henryk z Ksymeną koty od kołyski drą, i do grobowej deski drzeć będą... Tu i ówdzie szepczą, że mości Henryk Ksymenę okrutnie przy podziale spadku okantował, a ona mu z miłości do rodziny odpuściła, ale od kilku dni przy wspólnych posiłkach coś często z ust pani Ksymeny słuchać na poły żartobliwe, na poły poważne groźby, że "tatuńcia testament wyciągniem". Z bratem zresztą o byle co żre się, a szczególnie o zapuszczenie za szczętem ziemi po ''tatuńciu i dziaduńciu'' oraz syneczków wychowanie, a raczej puszczenie samopas. Wielce pobożna, po wierzchu przynajmniej, całe towarzystwo w niedzielne ranki z barłogów zrywa na mszę poranną... pan Henryk pismo nosem wyczuwszy, w interesach jakoby wyjechał. Ksymena za kołnierz nie wylewa, ale cały czas tresuje bratanków, że szlachcic na zagrodzie u siebie chlać powinien. Karbowym w robotę włazi i na wszytko swoje zdanie ma, przerażające jest to, że w większości przypadków, - ma rację, czego z triumfem nie zapomni wypomnieć. U brata rządzi się jak na swoim, a że od zajazdów i sądów nigdy nie stroniła, drugiego dnia chłopów wysłała i osobiście dopilnowała, by wycięli brzezinę, którą Janikowscy posadzili na łąkach, które wyszarpali - niesłusznie, rzecz jasna - w sądzie, a które wcześniej wiano jej i Henryka babci stanowiły.

Co tu dużo gadać - Ksymena jest starzejącą się harpią, która potrafi zatruć życie na setki różnych sposobów. Tym bardziej dziwi, że Henryk pokornie w cień się usunął i siostrze synków i dwór pod opieką zostawił - choć z zapiekłej nienawiści nie odzywali się do siebie wiele lat... cos tu na rzeczy musi być.

Z Ksymeną zjechała jej wychowanica - panna Aldona Kusznierewicz, wiosen szesnaście licząca piękna i słodka jak anioł jasnowłosa dziewczyna... której Ksymena strzeże jak oczka w głowie i na krok panów braci do niej nie dopuszcza, na przemian to ciąganiem końmi, to sądem grożąc.

Panią Ksymenę, jak sama twierdzi, męczy okrutnie mazurska pogoda - albo wilgotno i zgnile, albo sucho z piachem w płuca się pchającym, od czego kaszel jej siadł na piersi nieprzyjemny. Kaszel ów mocarny, jakby duszę na zewnątrz wyrzucający, słuchać szczególnie świtem bladym, gdy pani Ksymena o gruszę oparta dobre dwa pacierze flegmę głośno odpluwa.
 
Asenat jest offline