Ujrzał dziedziniec otoczony murem. Za murem gigantyczne pole, bez śladu roślin. Z oddali w stronę muru nadbiegały jakieś stwory.
Z siedziby magów wybiegły postacie. Kilka z nich skoczyła pokonując przeszło dziesięciometrową odległości i lądując na murze. Inni od razu pojawili się na murze, reszta podbiegła. Iustus dostrzegł w jednej z jeszcze nadlatujących postaci swego mistrza. Zatrzymał się on w powietrzu i zaczol ruszać rękami.
Pioruny zaczęły przeskakiwać między jego rękami. Nagle skupił je w kulę między swymi dłońmi i cisnął w nadbiegającego demona.
Demon trawiony nim dosłownie wyparował a pozostałe przyśpieszyły bieg. By napotkać lawinę pocisków. Kule ognia piorunów czy błyskawic uderzających z bez chmurnego nieba. Niektóre demony zostały zmiażdżone niewidzialną siłą. Lecz demony niebyły dłużne. Pole bitwy zamieniło się w istne pandemonium barw! Iustus nie mógł patrzeć w najbardziej rozjaśnione miejsca z powodu blasku. Skupił swa uwagę na mistrzu. Ten wisiał nad całym tym zgiełkiem ciskając piorun kulisty za piorunem. Gdy nagle jedna z kul ognia przedarła się przez jego osłony i strąciła go z nieba! Abadon spadł nie opodal wyjścia z wieży.