Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2012, 10:54   #11
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Pustynia to prawdziwa nauczycielka życia. Pustynia to też dziwka o skłonnościach masochistycznych. Kim był ten człowiek?

Wiadomo, że zawsze i wszędzie funkcjonowało "człowiek człowiekowi wilkiem". lecz teraz, mniej więcej trzydzieści lat od wybuchu wojny, to zdanie, ta maksyma, była zbyt słaba. "Człowiek człowiekowi wilkołakiem", to już brzmiało realniej, choć co do tego wilkołaka to niektórzy mieli wątpliwości.

Pustynia to matka i suka zarazem. Trzeba było być zawsze i wszędzie na wszystko przygotowanym. Nerwowe ściskanie kolb, napięcie mięśni, nieprzewidzianie manewry były w nim po prostu zaprogramowane, ich ciała i umysły były gotowe do kontakty z nieznanym.

Wędrowiec odwrócił na nich głowę, podążając wzrokiem (choć nikt z powodu jego okularów nie mógł być tego pewien, czy na pewno wzrokiem) za Indianinem na dziwnym motocyklu, jadącym przez pustynię za jego placami. Hieny nie zauważył. Wędrowiec miał małą płytkę, ogniwo fotowoltaniczne, wielkości dłoni, przymocowane do kieszeni na lewym ramieniu. Od kieszeni biegł kabel do kieszeni kurtki na lewej stronie klatki piersiowej podszedł do jeepa od strony kierowcy, przechodząc przed maskę. Zdjął okulary. Oczy miał normalne, zielone.

-Jestem Steve Cadart, z Nowego Jorku, dziennikarz New New York Timesa, że się tak wyrażę jestem pracownikiem terenowym. Idę do Cheyenne. Kilka dni temu odradzili mi podróż do Denver, bo tam nic nie ma, podobno tylko kilka betonowych wieżowców, bo reszta domów została zdmuchnięta. Muszę zdobyć kasę na dalszą podróż, a im większe miasto tym szybciej coś uciułam. Pewnie wiecie jak to jest, co wiocha to ewentualnie zarobisz tyle na pomocy, żeby dotrzeć do następnej wiochy, mimo że harowałeś przez tydzień. przechodząc do sedna sprawy, jedziecie może też w kierunku Cheyenne? Jak tak, to mógłbym się z wami zabrać? W razie czego zapłacę...


W tym czasie Ma'o'-nehe pruł przez wyschniętą prerię, wznosząc tumany kurzu z przesuszonej ziemi. Trzęsło niemiłosiernie, specyficzne koła jego motoru nie dawały nic poza przyczepnością, nie było żadnej opony, która by wytłumiła choć trochę nierówności. Odwrócił głowę w stronę wędrowca, ten powoli przemieszczał się w stronę Rudolfa, zachowywał się spokojnie. Jego karabin spokojnie wisiał na pasku na ramieniu, był to coś w rodzaju karabinka survivalowego, po kolorze Szaman rozpoznał kolbę i łoże z tworzywa sztucznego.

Preria była pusta, poza wędrowcem nie było nikogo, nawet jaszczurki. Zatoczył większe koło, żeby nie wjechać w tuman kurzu. Zauważył swojego przyjaciela, hiena nie zdradzała żadnych oznak paniki. Preria była pusta.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline