Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2012, 12:27   #37
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Napastnicy, widząc że ich ofiary zaczynają się rozbiegać, rozproszyli się również. Tylko ich wódz leciał na wprost, pozostali odbili na boki, atakując Tych sprytnych, którzy mieli zamiar zajść je od tyłu. Plan ‘niehonorowy’ zawiódł, przyjdzie im walczyć o życie w otwartej walce twarzą w twarz, czy też bardziej twarzą w zwierzęcy ryj.

Najmici Grafitowych zareagowali niezwykle szybko. Ranny Knut wycofał się szybko, podniósł swój berdysz i tarczę, schodząc z linii ataku najpotężniejszego wroga. W tym samym czasie Albert słysząc krzyki, wygramolił się z namiotu i popędził czym prędzej w stronę lasu, metodą dedukcji stwierdził, że kryją się tam łucznicy. Pozostawało ich jedynie… odnaleźć. Zebedeusz i brat Otto również się rozbiegli, w dwie przeciwne strony.

Jeden z Rykowców, widząc biegnącego w stronę lasu braciszka, puścił się od razu za nim. Nim Otto zorientował się, że nie ucieknie, czy nie zajdzie wroga od tyłu. Przeciwnik, trzymając włócznię ustawioną na sztorc, trafił go w bok. Teraz sługa Vereny musiał zacząć machać swym orężem i przygotować się do obrony. Nie był wprawiony w boju, zdecydowanie nie był. Nie to było jego siłą. Ciosy były nieco pokraczne, całe szczęście przeciwnika również. Nagle ponad walczącymi świsnęła strzała, nie trafiła żadnego, ale rozproszyła obu. Szybciej zebrał się w sobie Otto, tnąc zwierzęcego przeciwnika w ramię.

Po drugiej stronie swój bój toczył Knut, wspomagany Zebedeusze i Zybertem. Jako przeciwników mieli prawą flankę z ataku zwierzoludzi. Gora ‘wziął’ na siebie Szłomnik, Rykowcem musiał się zająć Zebedeusz. Młody żak, podobnie jak braciszek Otto musiał walczyć frontalnie, co jego domeną nie było. Ale, żeby przeżyć trzeba walczyć… Pierwszą szarżę przyjął jednak na siebie Knut, chroniąc mniej wprawionych w bojach kompanów. Potężne cięcie berdyszem, wyraźnie ostudziło zapały większego z przeciwników. Mniejszy swą włócznią nie trafił Szłomnika, gdyż ten zgrabnym unikiem zszedł z linii ciosu.

Niestety tym manewrem, niemniej niż zwierzoludź, zaskoczony był Zebedeusz. Nagle stanął oko w oko z pędzącym na niego odmieńcem. Tamten uniósł lekko swą włócznie, Zebedeusz natomiast swój miecz wykonując zejście z linii ciosu, a przynajmniej próbę takiego manewru. Z obu głów poleciała w jednym momencie krew. Obie facjaty będą miały pamiątkę po tym starciu, jednak tylko jedna dożyje czasu, by się tym przejmować.

Walczących starał się wspierać Zybert. Stanął z tyłu inkantując słowa zaklęcia, a rękami formując odpowiednio wiatry. - Magicae stimulus – krzyknął w końcu, po czym uformowała się przed młodym adeptem magiczna energia, która następniez ogromnym impetem trafiła Gora walczącego z Knutem. Zachęcony sukcesem, próbował powtórzyć tą akcję. Czy zrobił to za szybko, czy niedokładnie, tego nie wiedział. Jednak w momencie wypowiadania ostatnich dwóch magicznych słów. Padł na ziemię, jak rażony, wpadł w drgawki i z wybałuszonym na drogą stronę z oczami tarzał się po trawie. Młody czarodziej, po raz pierwszy w życiu poczuł na własnej skórze, co znaczy paranie się magią. Magistrowie mówili mu, by zawsze dokładnie inkantował słowa, nigdy w pośpiechu, bo grozi to strasznymi konsekwencjami. Teraz zrozumiał jakimi, a to była tylko jedna z myśli, jakie nawiedziła głowę Zyberta. W trakcie tych paru sekund, było ich chyba tysiące.

Wymiana ciosów w lewej stronie obozowiska trwała w najlepsze. Nikt nie mógł przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Choć Gorowi udało się jeszcze ciąć Szłomnika w ranne ramie, tak że Knuta przeszył kolejny atak bólu. Stan jego był ciężki, ale wiedział, że to on jest ostatnią linią obrony dla żaka i czarodzieja.

W tym czasie Albert dotarł do granicy drzew. Chwilę wcześniej przeleciała nad nim kolejna strzała. Teraz, dzięki temu, wiedział gdzie przeciwnik mniej więcej się czai. Tylko co z tego, jak ciemna noc i las, to były z pewnością atuty dla wroga. Z pewnością, nie działało to korzystnie dla włóczykija. Nic tam nie widział. Słyszał jedynie, że coś się porusza. I to porusza się niebezpiecznie blisko. Nagle ujrzał, pędziło na niego zwierze o czterech nogach, niczym koń, ale z góry było człowiekiem. Poruszało się po lesie niezwykle sprawnie, mijając jedno, drugie, trzecie drzewo. Zwinność tego czegoś była ogromna, zwierzę odrzuciło łuk i pędziło teraz z lancą wymierzoną prosto w Lynre. Już tu było… Albert miał zamiar wykonać odskok w ostatnim momencie, tak też zrobił. Lanca wroga rozszyła mu jednak skórę tuż pod uchem. Włóczykij poczuł, jak ciepła krew zalewa mu policzek. Mężczyzna doskoczył szybko przeciwnika, wykonał zamach, swym jeszcze nowym, przedniej jakości młotem. Sam młot jednak potyczki nie wygra, Centigor odskoczył, broń Alberta tylko lekko otarła się o jedno z przednich odnóży.

Po drugiej strony polany, wyskoczyło takie samo stworzenie. Centigor pędził właśnie prosto na braciszka. Niedobrze, bardzo niedobrze i Otto wiedział o tym wyśmienicie. To z czym walczył miało podobne umiejętności co on. To co nadciągało, z ogromną prędkością, mogło być zabójcze.

W centrum obozu toczyła się jednak największa potyczka. Bestigor z ogromnym impetem nadciągał, przy lewej stronie mając swojego wojownika. Bydle było z niego ogromne i odporne na ból, o czym przekonali się, gdy bełt Detlefa, wbity do nogi wodza, został kompletnie zignorowany. Bestia pędziła wciąż, bez najmniejszego zawahania. Dodatkowo stwór zdołał przełamać czar Munstera i choć mag wiedział, że wszystko poszło dobrze i zaklęcie było odmówione odpowiednio, to Bestigor wciąż posiadał swych łapskach potężne oręże.

Zaraz po nich odeprzeć atak miał zamiar Franc. Przygotowana przez niego improwizowana bomba, już paliła się w jego rękach. Za cel obrał sobie pomocnika wodza. Zamachnął się… zobaczył jak butelka nie trafia w cel. Już miał przekląć siarczyście, jednak nawet nie zdążył. Ognisty pocisk odnalazł inny cel – Bestigora. ~No, w ostateczności może być ~ – przeszło mu przez myśl.

Co na to przeciwnik? Nic kompletnie nic. Skurczybyk widać mocno odporny był na ból. Jedynie zwolnił nieco kroku, by po momencie, będąc cały w płomieniach wpaść w broniących się. Widok był przerażający, wielki, otoczony płomieniami, wściekle ryczący. Całe szczęście, prawdopodobnie przez płomienie niewiele widział, ale wściekle latający potężny topór sam z siebie mógł siać zamieszanie. Amir z cudem uniknął potężnego cięcia. Trzymając bestię na dystans, zadał jej pchnięcie włócznią w ramie. Po chwili dopadł go też Detlef, pchnięcie w brzuch spowodowało wściekły ryk, jednak nie zakończyło ataków wroga. Przeciwnik w szaleńczym ataku wciąż nacierał. Ciosy szły z jednej i z drugiej strony. Amir z Detlefem, z trudnością przed nimi uchodzili. Aż jeden doszedł celu… jakież szczęście musiał mieć przybysz z Arabii… Bestigorowi broń musiała się nieco obrócić i miast pozbawić głowy Lwa z włócznią, topór uderzył go bokiem w głowie. Jednakże uderzenie i tak było piekielnie mocne, Amir odleciał dobry kawałek, po czym padł bezwładnie na ziemię. Chwilę trwało, nim zaczął odzyskiwać przytomność. Gdy podniósł głowę ujrzał, jak ognista bestia podnosi obie, usmażone już, ręce do góry i wniebogłosy ryczy z bólu. – Ggrrrroaaaaarrrrrr!!! – Ryk ten zakończył Detlef umieszczając szpadę prosto w sercu stwora. Bestigor, otoczony płomieniami, padł na trawę.

Francowi, po wyrzuceniu swojej bomby, przyszło się mierzyć z nietrafionym przez siebie przeciwnikiem. Gor, wpadł na wojaka z ogromnym impetem. Unikając butelki schylił się i toporem zabrał kawałek mięsa z nogi żołnierza. W odpowiedzi Maurer zranił przeciwnika w ramię. Kątem oka oboje widzieli co się właśnie działo z wodzem zwierzoludzi. Obaj przez to byli nieco rozproszeni. Widząc śmierć swojego dowódcy Gor przeraźliwie ryknął i przystąpił do ataku. Franc wykorzystał szał przeciwnika i z łatwością uniknął jego ciosu. Jego riposta była za to bardzo dobra, Miecz dwuręczny żołnierza zrobił ogromna spustoszenie w mięśniach ręki zwierzoludzia.


=== Plan ===

 
AJT jest offline