Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-05-2012, 22:31   #31
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Przed zaśnięciem Albert odmówił modlitwy. Te wszystkie ostatnie wydarzenia bardzo wpłynęły na jego postrzeganie wiary. Pomoc Sigmara podczas starcia z kultystami Nurgla... obrażenie swojego dobroczyńcy podczas podszywania się pod jego sługi. Gdyby mógł zapytać Sigmara... czy jego czyny bardziej go gniewają czy mu się podobają... czas pokaże. Oby noc była bezpieczna, niech światło Sigmara świeci nad naszym obozowiskiem.

Jak każde światło... i to przyciągnęło niespodziewanych gości. Albert słysząc krzyki przyjaciela otrząsnął się namiocie. Wyczołgał się z niego. Ujrzał jak Knut trzyma się za krwawiącą rękę, a reszta dopiero wstaje. Lynre widział, że żaden z szarżujących nie miał łuku, a Szłomnik najwidoczniej oberwał od strzela.
Czmychnął na skraj polany, tam między drzewami starał się wypatrzyć pozostałych zwierzoludzi. Wyciągnął młot i ruszył na polowanie...
~ Sigmarze, nie pozwól zatryumfować moim wrogom
Spraw, aby wyznawcy Chaosu poczuli Twój gniew
Niech ta mała potyczka przyniesie Ci chwałę
a młot mój miażdży czerepy plugawych niczym Twój Ghal Maraz


Z modlitwą i błogosławieństwem ruszył do przodu.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 04-05-2012, 10:19   #32
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz został wyrwany ze snu, a sny miał przyjemne. Nagły atak obudził momentalnie żaka, a adrenalina skoczyła mu do góry. Może chłopak do mężnych się nie zaliczał, ale szanował i cenił swoje życie. Miecz, z którym od jakiegoś czasu się nie rozstawał znalazł się w dłoni młodzieńca, który już był na nogach. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, bowiem czuł że to kolejny sprawdzian. Kolejna przygoda, którą zamierzał opisać. Czekał więc spokojnie na wroga. Największa bestia była największym zagrożeniem toteż czekał. Chciał ją zaatakować od tyłu, gdy będzie zajęta kimś innym. Mało to honorowe ale chaos nie wie co to honor. A on nie wiedział czym jest litość.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 04-05-2012, 10:41   #33
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Niektórzy nie mają za grosz przyzwoitości. Nawet człowiekowi nie pozwolą odpocząć. I jak tu traktować takich gości zgodnie z dobrymi obyczajami? Wprost przeciwnie - należy ich nauczyć odrobiny kultury. Na drugi raz będą wiedzieć, że najpierw należy zapukać. Jeśli dla nich będzie jakiś 'drugi raz'.

- Na szczęście tym razem to nie demony - mruknął, wstając z kuszą w dłoni i równocześnie ją ładując.
Wycelował w biegnącego na czele potwora. Na pozór przynajmniej najsilniejszy, wyglądał na przywódcę. Zwykle tak bywało, że po śmierci wodza pozostali tracili nieco zapału do walki. Może i tym razem tak będzie?
Pokieruj lotem tego bełtu, Myrmidio, poprosił w myślach.
Strzelił. Nie czekając na efekt strzału wymienił kusze na szpadę i lewak.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-05-2012, 11:06   #34
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Otto zbudził się słysząc hałasy w obozowisku. Zerwał się na równe nogi i rozejrzał się dookoła. Wszędzie panowało zamieszanie. Dostrzegł szarżujących w ich stronę odmieńców. Niby ludzka postura, a zwierzęce pyski. Otto pierwszy raz w życiu widział zwierozludzi, chociaż już o nich słyszał w opowieściach i czytał w księgach. Nie sądził jednak, że istnieją naprawdę, a teraz widział ich na własne oczy.

Jego towarzysze również wstali, niektórzy się bronili inni atakowali, jeszcze inni odskoczyli na boki. Jednak co miał zrobić Otto? Pierwszy raz przychodzi mu walczyć o swoje życie.

Nie wiedząc, co powinien czynić, dobył miecza i przygotował się do obrony. Chciał zejść z drogi szarżującym przeciwnikom, jeśli to możliwe. Ostrożnie stąpając zaczął wycofywać się za drzewa. Może udałoby się obejść przeciwnika wzorem Knuta.
 
Mortarel jest offline  
Stary 04-05-2012, 21:10   #35
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Franc, co ty robisz? Franc! -
- To, co musze...
- To... To, nic nie zmienia! To da się uciąć! Obciąć i przypalić ogniem! Nie będzie nawet śladu! -
- „To” można usunąć tylko w jeden sposób. Wiesz o tym. -
- Co ty mówisz? To przecież Ja, znasz mnie! -
- Znam. -
- Oszalałeś? Franc, to przecież JA, nie widzisz?! -
- Widzę. Dlatego zrobię to szybko i bez bólu.-
- Nie! NIE! Nie pozwolę Ci na to! -
- Wtedy będzie dłużej i będzie bolało. -
- Nie zasłużyłem na to... Słyszysz Franc, Ja na to nie zasłużyłem! -
- Zasługi, nie mają tu nic do rzeczy. -

*****

- Wreszcie. -

Mruknął pod nosem Franc przeciągając się, aż kości trzeszczały. Był pewny, że coś ich zaatakuje i w końcu wyjaśniło się co i kiedy. Jak to już mu się zdało wcześniej, kiedy obozowali w dziczy, zasnął w pozycji „czekając na kreta”, oparty na „Scyzoryku”. Tam gdzie nie można było liczyć na łóżko i nadzieje, że nikt go w nim nie napadnie, nie można też było pić do błogiej utraty świadomości. Dlatego często walczył ze snem, najczęściej z takim właśnie rezultatem. Ot dziwactw mrukliwego żołnierza. Trzeba było się przyzwyczaić, bo nie lubił jak go budzić bez potrzeby (bo przecież Ja nie śpię!).

Partyzantka w Ostalandzie zostawiła swoje nawyki i teraz, mimo że, wybudzony ze snu, Franc działał jak maszyna. Jedna dłonią nałożył hełm, druga sięgnął do plecaka po oliwę, przelaną jeszcze przed wyruszeniem w małe, gliniane słoje, ze szmatą zatknięta w szyjce. Ćwiczył te sztuczkę nie raz, dlatego zawartość jednej szybkim ruchem rozprowadził po długim ostrzu „Scyzoryka” a potem przytknął miecz do ogniska. Oliwa zajęła się błyskawicznie a on miał teraz ognisty miecz!

- WWAAARRRGGGHHHH!!! -

Wrzeszcząc jak opętany i wymachując płonącym mieczem natarł na zwierzoludzi. „Wojna psychologiczna to podstawa” jak mawiał jego stary sierżant, zanim mutant odgryzł mu głowę. Franc co prawda nie widział co to znaczy, ale nauczył się, że po takim „wstępie”, przeciwnik jest z lekka zaskoczony a jemu wystarczył w sumie moment zawahania.

Zaatakował po flance egzotycznego wojownika, wybierając za cel jednego z pary pędzącej za wodzem, średnich stworów. Odczekał prawie do samego końca, aby być pewnym rzutu. Zamachnął się mieczem na odlew przed prawie tak obleśnym jak jego własny, ryjem zwierzoczłeka. Prostackie, chamskie uderzanie nie miało prawa trafić, ale powinno na moment wybić bydlaka z rytmu, lub zatrzymać w miejscu. Zaraz potem Franc cisnął w niego drugim flakonem, uprzednio odpalonym od płonącej klingi. W następnej chwili zacisnął obie dłonie na „Scyzoryku” i z kolejnym okrzykiem ruszył do rąbaniny.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 04-05-2012 o 22:41. Powód: literówki
malahaj jest offline  
Stary 04-05-2012, 22:32   #36
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Gdy Zybert się obudził spodziewał się, że będzie ranek. Bardzo się więc zdziwił , kiedy okazało się, że jeszcze nie nastał dzień. Ponadto był zaskoczony wrzaskiem i hałasami, jakie dobywały się z całego obozowiska.

Kiedy Munzer otworzył oczy i rozejrzał się po okolicy w mig zrozumiał powagę sytuacji. Nieraz już widział zwierzoludzi i z doświadczenia wiedział, że potrafią być groźnymi przeciwnikami, zwłaszcza w grupie. A teraz w dodatku wszyscy szarżowali w jednej grupie.
-Niech Sigmar ma mnie w opiece- szepnął młody adept magii.

Gdy pierwsza chwila zaskoczenia minęła, Zybert chwycił swoją broń- tak na wszelki wypadek, w takim wypadku liczył bowiem przede wszystkim na swoje zdolności magiczne. Szybko wstał i rozejrzał się po najbliższym terenie. Jego uwagę przykuł wielki topór znajdujący się w ręku wodza zwierzoludzi.
Co by się stało jakby przed starciem wypadł mu z ręki?

Munzer uśmiechnął się paskudnie, widząc przed sobą kolejną szansę zaszkodzenia pomiotom Chaosu.

Zybert w pierwszej kolejności, jak wrogowie na niego szarżują, schodzi im z drogi. Jeszcze w tej turze chce rzucić na wodza potworów zaklęcie „Niezdarność” tak by wypuścił topór z rąk tuż przed atakiem kompanów z drużyny.
 
pawelps100 jest offline  
Stary 05-05-2012, 12:27   #37
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Napastnicy, widząc że ich ofiary zaczynają się rozbiegać, rozproszyli się również. Tylko ich wódz leciał na wprost, pozostali odbili na boki, atakując Tych sprytnych, którzy mieli zamiar zajść je od tyłu. Plan ‘niehonorowy’ zawiódł, przyjdzie im walczyć o życie w otwartej walce twarzą w twarz, czy też bardziej twarzą w zwierzęcy ryj.

Najmici Grafitowych zareagowali niezwykle szybko. Ranny Knut wycofał się szybko, podniósł swój berdysz i tarczę, schodząc z linii ataku najpotężniejszego wroga. W tym samym czasie Albert słysząc krzyki, wygramolił się z namiotu i popędził czym prędzej w stronę lasu, metodą dedukcji stwierdził, że kryją się tam łucznicy. Pozostawało ich jedynie… odnaleźć. Zebedeusz i brat Otto również się rozbiegli, w dwie przeciwne strony.

Jeden z Rykowców, widząc biegnącego w stronę lasu braciszka, puścił się od razu za nim. Nim Otto zorientował się, że nie ucieknie, czy nie zajdzie wroga od tyłu. Przeciwnik, trzymając włócznię ustawioną na sztorc, trafił go w bok. Teraz sługa Vereny musiał zacząć machać swym orężem i przygotować się do obrony. Nie był wprawiony w boju, zdecydowanie nie był. Nie to było jego siłą. Ciosy były nieco pokraczne, całe szczęście przeciwnika również. Nagle ponad walczącymi świsnęła strzała, nie trafiła żadnego, ale rozproszyła obu. Szybciej zebrał się w sobie Otto, tnąc zwierzęcego przeciwnika w ramię.

Po drugiej stronie swój bój toczył Knut, wspomagany Zebedeusze i Zybertem. Jako przeciwników mieli prawą flankę z ataku zwierzoludzi. Gora ‘wziął’ na siebie Szłomnik, Rykowcem musiał się zająć Zebedeusz. Młody żak, podobnie jak braciszek Otto musiał walczyć frontalnie, co jego domeną nie było. Ale, żeby przeżyć trzeba walczyć… Pierwszą szarżę przyjął jednak na siebie Knut, chroniąc mniej wprawionych w bojach kompanów. Potężne cięcie berdyszem, wyraźnie ostudziło zapały większego z przeciwników. Mniejszy swą włócznią nie trafił Szłomnika, gdyż ten zgrabnym unikiem zszedł z linii ciosu.

Niestety tym manewrem, niemniej niż zwierzoludź, zaskoczony był Zebedeusz. Nagle stanął oko w oko z pędzącym na niego odmieńcem. Tamten uniósł lekko swą włócznie, Zebedeusz natomiast swój miecz wykonując zejście z linii ciosu, a przynajmniej próbę takiego manewru. Z obu głów poleciała w jednym momencie krew. Obie facjaty będą miały pamiątkę po tym starciu, jednak tylko jedna dożyje czasu, by się tym przejmować.

Walczących starał się wspierać Zybert. Stanął z tyłu inkantując słowa zaklęcia, a rękami formując odpowiednio wiatry. - Magicae stimulus – krzyknął w końcu, po czym uformowała się przed młodym adeptem magiczna energia, która następniez ogromnym impetem trafiła Gora walczącego z Knutem. Zachęcony sukcesem, próbował powtórzyć tą akcję. Czy zrobił to za szybko, czy niedokładnie, tego nie wiedział. Jednak w momencie wypowiadania ostatnich dwóch magicznych słów. Padł na ziemię, jak rażony, wpadł w drgawki i z wybałuszonym na drogą stronę z oczami tarzał się po trawie. Młody czarodziej, po raz pierwszy w życiu poczuł na własnej skórze, co znaczy paranie się magią. Magistrowie mówili mu, by zawsze dokładnie inkantował słowa, nigdy w pośpiechu, bo grozi to strasznymi konsekwencjami. Teraz zrozumiał jakimi, a to była tylko jedna z myśli, jakie nawiedziła głowę Zyberta. W trakcie tych paru sekund, było ich chyba tysiące.

Wymiana ciosów w lewej stronie obozowiska trwała w najlepsze. Nikt nie mógł przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Choć Gorowi udało się jeszcze ciąć Szłomnika w ranne ramie, tak że Knuta przeszył kolejny atak bólu. Stan jego był ciężki, ale wiedział, że to on jest ostatnią linią obrony dla żaka i czarodzieja.

W tym czasie Albert dotarł do granicy drzew. Chwilę wcześniej przeleciała nad nim kolejna strzała. Teraz, dzięki temu, wiedział gdzie przeciwnik mniej więcej się czai. Tylko co z tego, jak ciemna noc i las, to były z pewnością atuty dla wroga. Z pewnością, nie działało to korzystnie dla włóczykija. Nic tam nie widział. Słyszał jedynie, że coś się porusza. I to porusza się niebezpiecznie blisko. Nagle ujrzał, pędziło na niego zwierze o czterech nogach, niczym koń, ale z góry było człowiekiem. Poruszało się po lesie niezwykle sprawnie, mijając jedno, drugie, trzecie drzewo. Zwinność tego czegoś była ogromna, zwierzę odrzuciło łuk i pędziło teraz z lancą wymierzoną prosto w Lynre. Już tu było… Albert miał zamiar wykonać odskok w ostatnim momencie, tak też zrobił. Lanca wroga rozszyła mu jednak skórę tuż pod uchem. Włóczykij poczuł, jak ciepła krew zalewa mu policzek. Mężczyzna doskoczył szybko przeciwnika, wykonał zamach, swym jeszcze nowym, przedniej jakości młotem. Sam młot jednak potyczki nie wygra, Centigor odskoczył, broń Alberta tylko lekko otarła się o jedno z przednich odnóży.

Po drugiej strony polany, wyskoczyło takie samo stworzenie. Centigor pędził właśnie prosto na braciszka. Niedobrze, bardzo niedobrze i Otto wiedział o tym wyśmienicie. To z czym walczył miało podobne umiejętności co on. To co nadciągało, z ogromną prędkością, mogło być zabójcze.

W centrum obozu toczyła się jednak największa potyczka. Bestigor z ogromnym impetem nadciągał, przy lewej stronie mając swojego wojownika. Bydle było z niego ogromne i odporne na ból, o czym przekonali się, gdy bełt Detlefa, wbity do nogi wodza, został kompletnie zignorowany. Bestia pędziła wciąż, bez najmniejszego zawahania. Dodatkowo stwór zdołał przełamać czar Munstera i choć mag wiedział, że wszystko poszło dobrze i zaklęcie było odmówione odpowiednio, to Bestigor wciąż posiadał swych łapskach potężne oręże.

Zaraz po nich odeprzeć atak miał zamiar Franc. Przygotowana przez niego improwizowana bomba, już paliła się w jego rękach. Za cel obrał sobie pomocnika wodza. Zamachnął się… zobaczył jak butelka nie trafia w cel. Już miał przekląć siarczyście, jednak nawet nie zdążył. Ognisty pocisk odnalazł inny cel – Bestigora. ~No, w ostateczności może być ~ – przeszło mu przez myśl.

Co na to przeciwnik? Nic kompletnie nic. Skurczybyk widać mocno odporny był na ból. Jedynie zwolnił nieco kroku, by po momencie, będąc cały w płomieniach wpaść w broniących się. Widok był przerażający, wielki, otoczony płomieniami, wściekle ryczący. Całe szczęście, prawdopodobnie przez płomienie niewiele widział, ale wściekle latający potężny topór sam z siebie mógł siać zamieszanie. Amir z cudem uniknął potężnego cięcia. Trzymając bestię na dystans, zadał jej pchnięcie włócznią w ramie. Po chwili dopadł go też Detlef, pchnięcie w brzuch spowodowało wściekły ryk, jednak nie zakończyło ataków wroga. Przeciwnik w szaleńczym ataku wciąż nacierał. Ciosy szły z jednej i z drugiej strony. Amir z Detlefem, z trudnością przed nimi uchodzili. Aż jeden doszedł celu… jakież szczęście musiał mieć przybysz z Arabii… Bestigorowi broń musiała się nieco obrócić i miast pozbawić głowy Lwa z włócznią, topór uderzył go bokiem w głowie. Jednakże uderzenie i tak było piekielnie mocne, Amir odleciał dobry kawałek, po czym padł bezwładnie na ziemię. Chwilę trwało, nim zaczął odzyskiwać przytomność. Gdy podniósł głowę ujrzał, jak ognista bestia podnosi obie, usmażone już, ręce do góry i wniebogłosy ryczy z bólu. – Ggrrrroaaaaarrrrrr!!! – Ryk ten zakończył Detlef umieszczając szpadę prosto w sercu stwora. Bestigor, otoczony płomieniami, padł na trawę.

Francowi, po wyrzuceniu swojej bomby, przyszło się mierzyć z nietrafionym przez siebie przeciwnikiem. Gor, wpadł na wojaka z ogromnym impetem. Unikając butelki schylił się i toporem zabrał kawałek mięsa z nogi żołnierza. W odpowiedzi Maurer zranił przeciwnika w ramię. Kątem oka oboje widzieli co się właśnie działo z wodzem zwierzoludzi. Obaj przez to byli nieco rozproszeni. Widząc śmierć swojego dowódcy Gor przeraźliwie ryknął i przystąpił do ataku. Franc wykorzystał szał przeciwnika i z łatwością uniknął jego ciosu. Jego riposta była za to bardzo dobra, Miecz dwuręczny żołnierza zrobił ogromna spustoszenie w mięśniach ręki zwierzoludzia.


=== Plan ===

 
AJT jest offline  
Stary 05-05-2012, 13:11   #38
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Olbrzymi, paraliżujący ból powoli przedzierał się przez barierę furii i adrenaliny wypełniających żołnierza. Ale jeszcze nie teraz - minie jeszcze czas, nim chłopak zemdleje z bólu i utraty krwi. Póki co walczył, jego ciało działało na najwyższych obrotach, niepomne uszczerbku.

Berdysz poszedł precz, a na ramieniu znalazła się tarcza. Lewa ręka była prawie niesprawna, ale wciąż było w niej dość siły, by podtrzymywać osłonę.

Więc walcz, Knucie! Nie daj się zepchnąć do defensywy, bo nie tylko twoje, ale i towarzyszy życie zależy od wyniku starcia. I Knut walczył, atakował rannego gora - ostrożnie, nie odsłaniając się, pilnując gardy i starając się wykorzystywać błędy tamtego. Gdy zwierzoczłek padnie - kolejnym celem będzie ten, ścierający się z Zebedeuszem. Następnie - bestia w boju z Albertem.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 05-05-2012, 13:18   #39
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie tak to miało wyglądać. Zdecydowanie nie tak... Po śmierci wodza zwierzoludzie powinni uciec. Albo chociaż troszkę stracić wolę walki. A tu nic. Wprost przeciwnie - atakowali jakby z wszelką cenę, nawet kosztem swego życia, chcieli pomścić swego herszta. I jak tu się cieszyć z pokonania tak wielkiego i groźnego przeciwnika?

Detlef rozejrzał się, usiłując jak najszybciej zorientować się w sytuacji.
Gdzieniegdzie walka była dość wyrównana, a gdzieniegdzie...
- Pomóż mu! - krzyknął do podnoszącego się z ziemi, nieco oszołomionego Amina, równocześnie pokazując zmagającego się z przeciwnikami Knuta.
Z jego punktu widzenia najlepsza opcją byłoby teraz udzielenie pomocy Francowi. We dwóch z pewnością raz-dwa pokonaliby Gora i mogliby się zająć innymi przeciwnikami. Detlef jednak zrezygnował z pójścia na łatwiznę i ruszył w stronę Otta. Nie dość, że jak na razie braciszek został ranny i nie poradził sobie ze swoim przeciwnikiem, to na dodatek znalazł się w obliczu kolejnego niebezpieczeństwa.
Przedkładając dobro drużyny nad rozsądek Detlef ruszył w stronę bliższego ze zmagających się z Ottem potworów.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-05-2012, 13:29   #40
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
~ A mówi się... błogosławiony i chroniony przez Sigmara ten, kto przed jego majestatem klęka... - przypomniał sobie Albert słowa jednego z kapłanów z Nuln. Podczas tamtejszego nabożeństwa Lyrne wyjątkowo bacznie słuchał płomiennego kazania Sigmaryty. Starszy kapłan miał już swoje lata, a co za tym idzie miał też doświadczenie w rozpalaniu ognia wiary w młodych sercach.
Klęknięcie... przez padnięcie niemal na kolana Albert właśnie przeżył, gdyby nie to strzała właśnie wyszłaby mu drugim uchem.

Włóczykij był przygotowany na następne ataki. Starał się zrobić cokolwiek byleby unikać ciosów długiej lancy. Atakował z doskoku odczekując na wybrany moment, wtedy gdy broń centigora była najdalej i musiał ją cofnąć. Doskoczył i bił. Po rękach, nogach, korpusie... po wszystkim co się dało. Byleby pogruchotać kości i obić wszystkie mięśnie.

Dziwiło go to, że zwierze z kopytami tak sprawnie może poruszać się po lesie. Albert chciał go jednak zapędzić w jakieś miejsce, gdzie trudno byłoby mu manewrować...
 
Aeshadiv jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172