Nie tak to miało wyglądać. Zdecydowanie nie tak... Po śmierci wodza zwierzoludzie powinni uciec. Albo chociaż troszkę stracić wolę walki. A tu nic. Wprost przeciwnie - atakowali jakby z wszelką cenę, nawet kosztem swego życia, chcieli pomścić swego herszta. I jak tu się cieszyć z pokonania tak wielkiego i groźnego przeciwnika?
Detlef rozejrzał się, usiłując jak najszybciej zorientować się w sytuacji.
Gdzieniegdzie walka była dość wyrównana, a gdzieniegdzie...
- Pomóż mu! - krzyknął do podnoszącego się z ziemi, nieco oszołomionego Amina, równocześnie pokazując zmagającego się z przeciwnikami Knuta.
Z jego punktu widzenia najlepsza opcją byłoby teraz udzielenie pomocy Francowi. We dwóch z pewnością raz-dwa pokonaliby Gora i mogliby się zająć innymi przeciwnikami. Detlef jednak zrezygnował z pójścia na łatwiznę i ruszył w stronę Otta. Nie dość, że jak na razie braciszek został ranny i nie poradził sobie ze swoim przeciwnikiem, to na dodatek znalazł się w obliczu kolejnego niebezpieczeństwa.
Przedkładając dobro drużyny nad rozsądek Detlef ruszył w stronę bliższego ze zmagających się z Ottem potworów. |