Stwór był coraz bliżej. Iustus biegł ile miał sił jednak stwór był szybszy. Nagle nie wiedzieć jak Iustus potknął się o swoje nogi. Upadł na swego nieprzytomnego mistrza. Obrócił się. Demon wznosił swe plugawe ramię do ciosu! Nigdy nie dokończył ruchu. Błyskawica przepaliła się przez niego zabijając go oraz resztę jego plugawych braci którzy wdarli się za nim przez bramę.
Gdy spojrzał na wejście stało tam trzech mężczyzn. Ten po lewej stronie wejścia był ubrany w brąz jego oczy paliły się szmaragdowym światłem. Po prawej stał człowiek ubrany w szatę białą takim też blaskiem świeciły jego oczy. Ruszyli oni naprzód wymawiając słowa nie zrozumiałe dla Iustusa. Mag w brunatnej szacie tylko szedł. W białej szacie ciskał kulami bieli które natychmiast trafionego demona zamieniały w lodowa rzeźbę. Trzeci mężczyzna podszedł do nieprzytomnego Abadona upewnił się że żyje i spojrzał w oczy Iustusa.
Jego szata była ciemno niebieska a on sam przypominał młodszą wersje Abadona, znacznie młodszą.
- Kogoż to mój brat sprowadził do naszego uniwersytetu?
Głos jego wybawiciela był dla Iustusa identyczny jak głos jego mistrza tuż przed atakiem.