Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2012, 21:46   #235
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Ruth rozejrzała się po pomieszczeniu. Było ono niezbyt duże, ściany zrobione były z kamienia i znajdowało się tam kilka drewnianych mebli, komoda, stolik, krzesła, jakaś szafa. Wyglądało to jak typowa komnata w jakimś zamku.
Wiele, naprawdę wiele razy budziła się już w pomieszczeniach, w których nie pamiętała jak się znalazła, więc absolutnie nie było to dla niej nowością. Poruszyła rękoma i przyszło jej to naprawdę ciężko. Duży był to dla niej wysiłek, ale sięgnęła rękami na boki... nikogo tam jednak nie było. Zdziwiła się, że ani Samuel, ani żaden inny mężczyzna, nie leżał obok niej.
- Samuelu? - powiedziała cicho... po raz kolejny?
Nikt jej jednak nie odpowiedział, gdyż była sama w pokoju. Samej nie tylko w łóżku, ale i w pokoju? Dziwne. Przyłożyła ręce do swojego ciała i sprawdziła czy nadal ma na sobie ubranie. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że nadal tam jest... oprócz butów, które zabrały jej pewnie papugi.
Ruth poczuła się zdezorientowana. Obudzić się w nieznanym miejscu i nie pamiętać jak się tam trafiło, to jedno. Ale aby być wówczas samej? I nadal mieć na sobie majtki?... Zadziwiające.
Dziewczyna zmarszczyła brwi starając się skoncentrować na tym co ostatniego zapamiętała. Nie pamiętała ani picia, ani knajpy. Jej myśli błądziły: "Korytarz... ogród z różami, w którym byłam bardzo w ciąży... Manna Debili? Nie. Dana Mebli już prędzej. Ale kto to u licha jest?" - Ruth nie mogła sobie przypomnieć szczegółów z tego co się działo. "Głupie papugi. Las. Rez na drzewie" - na twarzy Ruth pojawił się błogi uśmiech. "Jakaś czarno-magiczna powódź i jaskinia, a raczej tunel" - myślała dalej, a uśmiech zniknął z jej twarzy.
Nie była pewna tego wszystkiego, było to takie chaotyczne i dziwne... Bardzo szybko, bo najwyżej po paru minutach, doszła do wniosku, że to wszystko po prostu jej się śniło.
Melia była dla niej łaskawa, zarówno pod względem obfitości wycieczek po jej magicznej krainie snów, jak i ich łagodnej natury, o czym świadczyło choćby suche prześcieradło.
Ale co się stało naprawdę? Przecież jest w ciąży, więc nic nie piła. Skąd się tu wzięła?... Wtedy wszystko do niej wróciło: zasadzka upiorów i walka, zranienie Drzazgi, zranienie jej!
Sięgnęła rękoma na swój brzuch. Brzuch w którym miało rosnąć jej dziecko. Jej i jej ukochanego Samuela.
Jej dłonie trafiły na jakiś materiał, który z całą pewnością był opatrunkiem. Ruth uznała, że skoro ktoś o nią zadbał, to musieli wygrać walkę. Ale musiała się dowiedzieć, co się dokładnie stało. Co z Samuelem? Co z Lamią i innymi?

Ruth podparła się rękoma i usiadła na łóżku. Raz jeszcze rozejrzała się po pomieszczeniu. Dostrzegła swoje buty postawione przy ścianie, ale oprócz tego nic innego niezwykłego tam nie było. Może oprócz świecznika na komodzie, który wyglądał, jakby był zrobiony ze srebra.


Dziewczyna wstała powoli z łóżka. Nie obeszło się przy tym bez jęku niezadowolenia i bólu, gdy jej mięśnie dały znać, że jeszcze za wcześnie na takie akcje. Nie przejmowała się tym jednak.
Stanęła przy łóżku. Była boso, lub raczej w swoich skarpetkach - dziurawych i w dodatku nie do pary, ale własnych. Nachyliła się nad świecznikiem i wzięła go do ręki. Pogładziła go palcami przyglądając mu się uważnie. Tak! To było srebro.
Odstawiła go na miejsce. Zaraz go sobie weźmie i poszuka swych towarzyszy. Tylko najpierw pozbędzie się tych bandaży i zobaczy, czy atak upiora nie zostawił po sobie pamiątki. Potrzebowała do tego obu rąk.
Była już w połowie odwijania i póki co, nie widziała żadnych śladów po ataku. Gdy nagle drzwi do pokoju otworzyły się, wpuszczając do pomieszczenia więcej promieni słonecznych.
- A co panienka wyprawia?! - odezwał się kobiecy, ale bardzo donośny i stanowczy głos.
Ruth spojrzała w stronę osoby, która tak ją zganiła.


Choć kobieta miała prosty strój, widać było po niej od razu iż ma twardy charakter i nie daje sobie podskakiwać. Do tego była o głowę wyższa od Ruth, zaś ramiona miała lepiej umięśnione niż ona nogi. Dziewczyna wolała nie ryzykować, nie miała odwagi, aby postawić się takiej kobiecie... mało kto by miał.
Wypadało jednak jakoś odpowiedzieć.
- Nie. Ja nic nie - zaczęła Ruth i na szczęście, w ostatniej chwili "ugryzła się w język" powstrzymując się przed dodaniem "ukradłam" na koniec swej wypowiedzi... jak to miała w zwyczaju. Spojrzała na kobietę wystraszona.
- Nic nie, co?! - spytała stanowczo kobieta, a złodziejka poczuła, że całe jej plecy pokryły się nagle jakimiś złośliwymi mrówkami.
- Nic nie zrobiłam - odpowiedziała wystraszona.
- Nieprawda! Nie kłam mi tu! - zaczęła zdecydowanym głosem kobieta, a Ruth aż podskoczyła wystraszona. - Wstałaś i ruszasz opatrunek. Nie wolno ci tego dotykać! - przestrzegła podchodząc szybkim krokiem i szybko zaczęła go zawijać, tak jak był wcześniej. Ruth uniosła tylko potulnie ręce, aby jej w tym nie przeszkadzać.
- I wracać mi tu do łóżka, w tej chwili! - poleciła zdecydowanym głosem "gospodyni" i wskazała na łóżko, w którym obudziła się Ruth.
- Tak proszę pani - powiedziała wystraszona dziewczyna kiwając nerwowo głową i szybko położyła, a raczej schowała się z powrotem pod pierzynę.
- No! Jesteś ranna i masz leżeć! - oznajmiła kobieta. - Wstań mi tu jeszcze raz to zobaczysz! - przestrzegła i poprawiła pościel, aby ta okryła Ruth po samą brodę.
- A co z pozostałymi? - spytała nieśmiało złodziejka, kuląc się wystraszona pod przykryciem.
- Są cali, wszyscy - odpowiedziała kobieta. - Jesteście teraz pod naszą opieką, a tą zapewniamy bardzo dobrze! - dodała od razu, spoglądając twardym wzrokiem na Ruth. - Tylko nie wstawać mi więcej bez pozwolenia! Masz leżeć i odpoczywać! Zrozumiano?! - powiedziała donośnym głosem.
- Tak proszę pani - odparła wystraszona Ruth.
- No! - rzekła krótko kobieta, zadowolona że nie musi się użerać z opornym pacjentem. - Zaraz dostaniesz coś do jedzenia. I powiadomimy twoich towarzyszy, że się obudziłaś - powiedziała kobieta i ruszyła w stronę drzwi.
Ruth nic już nie powiedziała i mimo jej buntowniczej natury, nie miała ochoty wstawać bez pozwolenia. Ani tym bardzie zabierać świecznika.
 
Mekow jest offline