Harkonnen nie przebierała nigdy w słowach. Za to nie znosiła, gdy ktoś robi to za nią. Skierowała swoje kroki w stronę klnącego jak szewc... kota. Futerko
Iaculisa było przypalone i zmierzwione. Wąsy kręciły się, każdy w innym kierunku. Tak szpetnej istoty ze świecą szukać.
I wtedy dostrzegła, jak nagi dorosły facet z dinga-dinga na wierzchu uderza pięścią w maszt.