Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2012, 19:46   #11
Sarameda
 
Sarameda's Avatar
 
Reputacja: 1 Sarameda nie jest za bardzo znanySarameda nie jest za bardzo znanySarameda nie jest za bardzo znanySarameda nie jest za bardzo znanySarameda nie jest za bardzo znany
Bestia, wyleciawszy przez okno, stanęła na łapy i zamieniła się w ludzką istotę. Poprawił rękawy, otrzepując je, a rana na reku zagoiła się.
-Cholera jasna! Arymon mnie zabije! Dorwę Cię gnojku jeden!- istota zniknęła jako fioletowa chmura i rozproszyła się.

-------------
Mężczyzna oglądał kulę i to co się w niej działo.
-Nareszcie, cała piątka znowu się budzi. Muszę Thundarze i Windorowi, że koniec laby. Noel i Lucas się przebudzili…Chyba udam się do Boskiego Pałacu, spytać czy nie sprowadzić chłopaków. Jeśli Arymon dorwie ich wcześniej, niż się obudzą, będzie problem.- zamyślił się mężczyzna i wyszedł z komnaty.
Szedł długim korytarzem po czym po prostu zniknął.
Pojawił się przed wielkimi brązowymi drzwiami i już miał zapukać gdy oberwał drzwiami, zostając znokautowanym.
-Poczekaj Zgredzie jeden!- mężczyzna ubrany w same bokserki, z napisem na tyłku Devil, o czarnobiałych włosach, groził palcem komuś, w ręku trzymał swoje ubrania- Następna partię wygram ja! Zobaczysz Jasny, jesteś trupem!
-Uważaj Ciemny, bo oni słuchają.- odparł głos z komnaty.
-Nie zapominaj, że to ja jestem starszy od Ciebie!
-Ta…temu jesteś Władcą Piekieł.- śmiech
-iTy za to Władcą Nieba od siedmiu boleści! O…Skrybo, nie zauważyłem cię.- Szatan pomógł wstać skrybie.
Ten zwierzył go wzrokiem i zaczął rugać jak psa. Nastała cisza.
-Uszy mi zwiędły, a myślałem, że tylko mój braciszek tak bałagani jęzorem.- pokazał język Bogu i odszedł. Skryba wszedł do komnaty i ujrzał Władcę Nieba w bokserkach i skarpetkach.
-Znowu graliście w szachy?- zapytał zamykając drzwi.
-Tak, ale znowu wygrałem.- Jasny zaczął zacierać łapska i śmiać się- Wygrałem cały jego harem, ten damski, na tydzień…będę nim karał niedobre skrzydlate puchate leniuchy.
-Jasny, ale on nigdy nie daje obstawiać damskiego haremu, tylko ten męski, chciałbym zauważyć, że znowu cie wyrolował.- Skryba odchrząknął.
-Znowu mnie wykiwał, zasrany łajdak.- Jasny zaczął klnąć, a jego białoczarne włosy sięgające kolan, na końcach zaczęły się poruszać.- Do czorta z tym…tym…
Skryba poruszał rękami, by jego rozmówca się uspokoił.
-To kiepski pomysł. Ja mam lepsze nowiny. Wojownicy się przebudzili, Oracle u nich był.
-To cudownie!- Jasny wstał i machnął ręką, ubrany był w jasny strój i już miał coś powiedzieć, kiedy Ciemny powrócił, w swoim czarnym stroju.
-Gnojku przebrzydły! Jak śmiałeś wysłać moja córunię na Ziemię, w tak trudną misję?!- podszedł do Jasnego- Przecież ona ma…-zaczął liczyć na palcach- Tyle dzieci do opieki i męża, który nic nie wie!
-On wiedział szybciej niż ty.- podłe spojrzenie ze strony Jasnego- Puszczaj!
Obaj zaczęli się bić. Skryba wzruszył ramionami.
-Znowu się biją?- srebrnowłosy mężczyzna, dość wysoki, o jasnych oczach nieokreślonego koloru, stanął obok Skryby.
-Ta….-Skryba pokiwał głową i spuścił ją- Wiem, czemu są Władcami, ale co oni sobą reprezentują?
-Nic…chciałem jasnemu powiedzieć, że jego żona tu idzie, ale…
-Metatronie, wycofajmy się…nie chcę mieć nic wspólnego z ta kobietą, jak się wkurza.
Obaj się wycofali i po drodze, minęli, blondwłosą kobietę, o nienagannej urodzie. Metatron i Skryba stanęli pod ścianą i podziwiali, jak to żona Jasnego, po kolei wywala różne rzeczy, na końcu Ciemnego, który oberwał kilkoma ciężkimi przedmiotami w łeb, skutecznie go nokautując.
-A mówiłem, że to potwór, a nie kobieta?- skryba zakrył usta rękami, jak ta wyszła z komnaty otrzepując ręce i łypiąc na oboje.
Złapała za nogę Ciemnego i poszła z nim, miała w nosie, że schodząc po schodach obije mu twarz.
Skryba nagle stanął jak wryty, a źrenice mu zniknęły.
-Co jest?- zapytał Met stając przed rozmówcą.
-To Wator, wracam do komnaty.- zniknął w chmurze złotego pyłu.
Metatron zajrzał do komnaty, ale włosy mu lekko dęba stanęły, rozejrzał się czy nikogo nie ma i po prostu zamknął powoli drzwi.
-Ja nic nie widziałem i mnie tu nie było.- odszedł pogwizdując.

-Watorze, czemu mnie wezwałeś?- Skryba westchnął, był zaniepokojony.
-Strażnik Wody się w pełni przebudził, Ognia już blisko. Fira z nim rozmawia. Mamy inny
problem…Arymon ich zaatakował.
- odparł Wator.- Myślałem, że Arymon ich tak szybko nie znajdzie.
-Który ma najbardziej przesrane?-zapytał mężczyzna w fioletowym płaszczu
-Strażnik Ziemi.- odparł Earthon, a wszyscy skierowali wzrok na niego.
-Muszą sobie sami poradzić.- odparła młoda kobieta.
-Thundara, z twoich ust takie słowa?- Windor pokiwał głową.
-Milcz głupcze. Jak stawią czoło silniejszemu niż kiedyś Arymonowi? Nie wierzę, że ten gnojek nie ma siły. Poza tym wyczuwam JEJ energię.- dodała
-Drauga, prawda?- Skryba zamyślił się.-Przy kim ona jest?
-Przy moim uczniu.-dodała.
-Sarameda, zdąży iść do niego? Wiem, że on nie jest na Ziemi, ale…-Skryba zamyślił się-Nie mamy wyjścia…chwilowo to on jest najsłabszy…- Skryba zamknął oczy.-Pójdzie do niego. Idę zobaczyć, czy pozostali, jego słudzy się nie obudzili.
Wszyscy spojrzeli na kulę.
-Czemu Śmierć tak ich ukarała…- Thundara zagryzła dolną wargę.

-------------
Świat elfów, drowów i avarieli

Sarameda szybko przetransportowała się, ze swoim mieczem do krainy. Nie zajęło jej zbyt wiele czasu, aby znaleźć jedynego drowa w krainie elfów. Dowiedziała się gdzie go szukać, ale Drauga była szybsza. Zdążyła zaatakować miasto, gdy Sara była jeszcze daleko.
-Do jasnej!- dziewczyna rozprostowała ukryte skrzydła, diabelskie pokryte anielskim puchem koloru czarnego i zamerdała ogonem, iście diabalskim.- Muszę zdążyć!- wzbiła się w powietrze i próbowała jak najszybciej dolecieć do miasta.
Drauga zaś robiła zamieszanie swoją obecnością. Umiała wywoływać choroby, a zwłaszcza jej cień.
-Gdzie jesteś malutki Strażniku?! Pokaż się!- dewastowała budynki swoją włócznią.

Wlazła do tawerny i od razu wypatrzyła Kaasa Kal'dakala
- Mam cię, Strażniku Piorunów!- odparła i rozbiła kilka stołów.
Jeden z nich kopnęła i przeleciał nad głowa drowa. Ktoś ja zaatakował, ale jego miecz połamał się na kawałki, po uderzeniu w je zbroję.-Marna istoto, ze mną zaczynasz?! Władczynią chorób?!-wepchała go w swój cień, a atakujący ciężko zachorował, był na skraju śmierci. Szła powolnym krokiem w stronę drowa.

-Drauga!- Sara stanęła w wejściu do przybytku.
-No proszę…kogo przywiało..córeczka Szatana…-odwróciła się w jej stronę-Będzie ciekawie jak odetnę ci łeb, ale najpierw jemu łeb odetnę!- wskazała na drowa, ale musiała zablokować cios Saramedy włócznią, obie kobiety zaczęły się mierzyć, która ma więcej siły.

-------------

Ziemia

Bestia, która wcześniej nie mogła dorwać Carla, szybko go odnalazła. Znowu, z formy ludzkiej stał się potworem. Staranował tylną ścianę rezydencji i zabijając służbę. Tym razem będzie ostrożniejszy. Zawył groźno i ruszył zapachem Strażnika Ziemi. Bestia porwał w zębiska Keichiiego. Spojrzał na Carla, kiedy to wybiegał przez drzwi frontowe budynku po czym uciekł, porywając swoja zdobycz. Zwiewał tak szybko, że tylko ktoś o nadnaturalnej kondycji, mógł go dorwać.

-------------

Potwór z latarni morskiej atakował łapami skulonego chłopaka, ale wokół niego wytworzyła się bańka wodna, która go chroniła. Potwór połamał sobie pazury i przybrał ludzką postać.
-Moje paznokcie!- potworem okazała się młoda kobieta - Co to ma być?! Arymon nie mówił, że oni mają już moce! rzuciła jakieś zaklęcie, ale nic się nie stało.
Stanęła w pozycji obronnej, kiedy to chłopak lekko drgnął, jakby co zaatakuje, jak bańka zniknie.

-------------

Trzeci z potworów, atakujący Williama nim kula ognia go otoczyła, a ten kucnął, złapał go za szyję i przycisnął do muru, po tym jak przybrał ludzka formę, młodzika, co ma ledwo naście lat, ale siłę miał.
- Ty gnido! Nie pomoże ci nawet ta Twoja parszywa moc!- bestia ściskał jego gardło, ale kiedy kula ognia zaczęła otaczać Strażnika wypuścił go, bo ogień go poparzył w rękę.- Co do diabła?! Mieli nie mieć swoich mocy!- bestia atakował kulę, ale ta ani drgnęła, stanął w pozycji bojowej ,czekając.

-------------
Kryjówka Arymona

-[i]No proszę…wszyscy w tym samym czasie…ciekawe..dorwij tego nocnego szczyla….-[i]- odparł Arymon patrząc w czarną kulę, w której widać było Coena Servantesa.- Trzeba dorwać każdego! On jest sam, w dodatku ma mała wiarę…. -zaśmiał się i posłał kolejną bestię, po ostatniego ze strażników.

-------------
Ziemia

Czwarty potwór, wysłany przez Arymona, szybko odnalazł swoją ofiarę. Najpierw bacznie obserwował jej poczynania, musiał poznać słabe strony i mocne. Oblizał usta i kły. Zamerdał ogonem, zadudnił łapami, a kiedy uznał, że odpowiedni moment nastąpił, ujawnił swą obecność. Ludzie w okolicy zaczęli uciekać z krzykiem. Policjanci, co akurat tędy przejeżdżali, zaczęli strzelać do potwora, kule odbijały się od niego, robiąc rykoszety. Bestia tylko staranował samochód, który dachował i wpadł w inny stojący samochód, sprawiając, że oba auta miały wyciek oleju, a płomienie coraz bardziej się rozprzestrzeniały. Bestia wiedziała czego chce i stanęła przed Coenem i uderzył łapami w chodnik, a ten jak fala uniósł się przewracając wampira. Coen i jego napastnik zostali sami, ale nie byle jaki przeciwnik, bo bestia z piekła rodem.
 
__________________
In vitae non oportet quod semper sit ratione ducitur, sed duci debere cor czyli W życiu nie zawsze trzeba kierować się rozumem, lecz trzeba kierować się sercem
Sarameda jest offline