Kossori pamiętał o tym, kim jest. Wiedza o tym gdzie jest i jak się tu znalazł przyszła chwilę potem. Uświadomiła mu to uprząż, w którą był zapięty i flet mocno ściskany w dłoni. Pamiętał.
Pamiętał tę chwilę, gdy z desperacją rzucił wyzwanie naturze. Wysokie, łagodne akordy fletu wcinające się jak ostry nóż w basową, groźną muzykę burzy. Pamiętał jak ujeżdżał cyklon niczym narowistego konia, stapiając się w jedno ze statkiem i żywiołem. Przelotnie zastanawiał się wtedy czy kapitan i pierwsza, dwoje najbardziej doświadczonych w pilotowaniu załogantów, tak samo odczuwa statek, targające nim turbulencje. Pamiętał.
Pamiętał sen, który go nawiedził, gdy leżał bez przytomności na deskach pokładu. Uniwersytet… Dział Wysokich Energii… i Solaris. Ponad wszystko pamiętał Solaris.
Cholerny, wymuszony podróżą celibat, szlag by go trafił.
Kossori pozbierawszy się wreszcie z rozpiętej uprzęży rozejrzał się uważniej dookoła i zastygł bez ruchu. Hmmm, wyglądało na to, że statek ma gościa na pokładzie. Dziwne, zaiste dziwne… |