Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2012, 20:28   #56
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Matt „Grzeczny” Burgen

Za chwilę miał nastąpić atak zwierzoludzi. Prowizoryczna przeprawa, którą wznosili na rzece była już niemal gotowa. Szybko poleciłeś Kuśce, aby przyciągnął pod barykadę kosy, wiązki słomy, łańcuchy wozy i beczkę smoły. Miałeś bowiem plan.

Szybko poinstruowałeś ludzi co mają robić. Dwa wozy zostały ustawione tuż na krawędzi zbocza i związane razem łańcuchami, linami i czym tylko się dało. Między tą sieć sznurów zostały umocowane wiązki siana pochlapane smołą. Przydzieliłeś po dwóch ludzi do każdego wozu z rozkazem zepchnięcia konstrukcji ze zbocza na określony sygnał. Przedstawiłeś skrótowo na czym polegać ma plan. Mogło się udać.

Po chwili nadbiegli żołnierze niosący kosy, cepy, widły. Dzięki temu można było dozbroić oddział. Góra otrzymał olbrzymi młot kowalski służący do formowania twardego i grubego żelaza. Razem z olbrzymem zająłeś pozycję między wozami, przed barykadą. Miało ci to umożliwić „wycelowanie” machiną w nadbiegającego trolla.

Johann Eberhardt

Słysząc o trollach zmartwiłeś się, czy podołacie temu wyzwaniu. Twój oddział składał się bowiem z ludzi o wątpliwej odwadze, co już raz udowodnili. Teraz przyjdzie im zmierzyć się z czymś znacznie gorszym od zwierzoludzi. Dla wielu pewnie skończy się to śmiercią.

Postanowiłeś działać, żeby zorganizować jak najlepszą obronę. Z chat wywlekliście ubrania. Rozkazałeś żołnierzom, aby darli je na paski i mocowali tkaninę na grotach strzał. W kilka chwil wszystkie strzały zostały potraktowane w taki sposób. Następnie poleciłeś, aby obwiązane groty zanurzyć w smole. Twoi ludzie posłusznie spełnili rozkaz. Conrad i Otto rozmieścili wzdłuż barykady pochodnie. Jedna pochodnia wbita w ziemię co trzy kroki. Podpaliliście je. Powinny płonąć jakiś czas. Miały służyć do podpalania strzał.

Po przygotowaniu wozów ustawiłeś swoich ludzi przy południowo-wschodnim odcinku umocnień. Po chwili pojawił się Igor niosący ceremonialne dzwonki ze świątyni. Były wykonane z miedzi i posiadały niewielki rozmiar, ale czyniły sporo hałasu. Dzwonki miały przyciągnąć uwagę i sprowokować atak przeciwnika.

Sam zająłeś pozycję na placu w centrum osady.

Leo Ente

Zgodziłeś się z planem zaproponowanym przez towarzyszy. Ustrzelenie jak największej liczby wrogów przy pomocy łuków wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Twój oddział, wzorem ludzi Johanna, również przygotował płonące strzały. Rozkazałeś ludziom, aby ustawili się na wschodniej bramie, skąd mieli szyć nieprzyjaciela gradem ognistych pocisków.

Dwóm ludziom poleciłeś podpalanie strzał, w czasie gdy reszta miała strzelać. Przypomniałeś sobie stare opowieści, które potwierdzały wersję, jakoby trolle były wrażliwe na ogień. Jeśli legendy okażą się prawdziwe, to uda wam się obronić. Jeśli nie, to niech bogowie mają was w swojej opiece.

Miałeś zamiar wstrzymać swoich ludzi do momentu znalezienia się przeciwnika w bliskim zasięgu.

Carl "Miecz" Gretch

Słysząc o trollach wystraszyłeś się nie na żarty. Na szczęście towarzysze zaproponowali taktykę, która miała szansę powodzenia. Modliłeś się, aby pomysł wypalił.

Sam również skorzystałeś z pomysłu wykonania płonących strzał. Twoi ludzie szybko podpatrzyli sposób wykonania takiego pocisku i po chwili sami zamienili swoje zwykłe strzały w gotowe do podpalenia.

Martwiłeś się o pozostałe bramy prowadzące do osady. Tylko dwie posiadały barykady. Może był to błąd. Przeciwnik ponoć jest sprytny. Co się stanie, jeżeli odkryje niestrzeżone przejścia? Wolałeś nie myśleć.

Posłałeś trzech swoich ludzi pod południową bramę, gdzie mieli pomóc
Wulfhartowi.

Wszyscy

Ponad dwudziestu łuczników ustawiło się na wschodzie osady, byli tam ludzie Matta, Leo, Carla i Johanna. Wszyscy wyposażeni w płonące strzały. Wszyscy gotowi do walki. Na południu barykadę obsadził Wulfhart. Wspierało go trzech mieczników Johanna. Otterbein również przyłączył się do obrony. Ustawił swoich żołnierzy w północnej i zachodniej bramie. Sam zajął pozycje w centrum wsi, przy Johannie, który z grzbietu Mariusa doglądał sytuacji.

Z wież zbiegli obserwatorzy. Krzyczeli, że wróg przekroczył rzekę. Nadciąga całą hordą. Każde ręce zdolne do walki powinny być na barykadach.

Słońce stało wysoko wskazując na południe. O tej porze do Lowitz mieli dotrzeć jeźdźcy. Jednak nie było ich widać nawet z dzwonnicy.

W oddali dostrzegliście tumany kurzu. To zwierzoludzie przesadzili rzekę. Zebrali się we wściekły tłum i pędzili prosto na was. Gdy byli blisko dojrzeliście trzy potężne sylwetki. Musiały to być trolle, o których wspominał Otterbein. Nie jeden, nie dwa, a trzy trolle chaosu.

Ludzie z waszych oddziałów na ten widok zaczęli srać po portkach i lać w nogawice ze strachu. Krwiożercza swołocz nacierała prosto na was. Każdy wiedział, co was czeka jeśli przegracie. Mieliście w pamięci rożen, na którym piekł się jakiś nieszczęśnik.

Wróg był coraz bliżej, a ziemia zaczęła się trząść od ilości uderzających w nią kopyt. Żołnierze zaczęli krzyczeć i w panice wypuszczać strzały nie czekając na rozkaz. Pociski poszybowały w powietrzu. Nie sposób było stwierdzić czy dotarły do celu.

Jeszcze chwila, jeszcze moment i będą na tyle blisko, żeby… strzelać! Padły komendy, ludzie podpalali strzały, krzyczeli jeden przez drugiego, ognie śmigały po niebie. Tam gdzie padały raniły albo zabijały przeciwnika.

Ktoś zaczął dzwonić dzwonkami ściągając na siebie uwagę jednego trolla. Bestia ruszyła rycząc wściekle. W ręce trzymała potężną maczugę. Szła środkiem, na wprost wozów. Na to czekał Matt. Dał sygnał i jego ludzie zepchnęli pojazdy z górki. Jeden przejechał z prawej, a drugi z lewej strony trolla oblepiając go kleistą mazią i wplątując go w liny z zaczepionymi wiązkami słomy. Łucznicy strzelili. Troll zapłonął żywą pochodnią. Zaczął wydawać z siebie dźwięki nie do opisania. Skrzeczał, ryczał, piszczał. Próbował zrzucić z siebie liny, jednak ogień buchnął jeszcze mocniej, kiedy zapalały się kolejne wiązki. W szale ciskał swą maczugą na prawo i lewo miażdżąc nadciągających za nim zwierzoludzi. Po chwili padł na ziemię nie dając znaków życia, ogień dogasał odsłaniając spalone truchło.

Nagle z prawej strony nadciągnął kolejny z trolli. Pedził wprost na oddział Johanna, który ulokowany był na południowo-wschodnim odcinku muru. Ryczał wściekle w odpowiedzi na płonące pociski wbijające się w jego skórę. Po drodze dopadł jednego z ludzi Matta, który wraz z dowódcą znajdował się jeszcze przed barykadą. Ani Góra, ani Matt nie mogli do niego doskoczyć, gdyż sami związani byli walką. Nieszczęśnik próbował się bronić, jednak troll chwycił go oburącz i przełamał na pół, jakby to była gałąź a nie ludzkie ciało.
Wnętrzności wylały się na ziemię, a sam potwór cisnął dolną połowa żołnierza w szeregi Johanna, w których momentalnie wybuchła panika. Następnie zabral się do jedzenia górnej części swojej zdobyczy.

Od lewej strony nadbiegał trzeci z trolli. Jednak łucznicy Matta i Carla już się nim zajęli. Bestia zdawała się jednak niewzruszona. Część zadawanych jej ran goiła się samoczynnie, co wprawiło obserwujących to żołnierzy w paniczny wręcz lek. Stacjonujący zaś na środku Leo nie miał wcale lepiej. Zepchnięte wozy okazały się przeszkodą, zasłaniając pole ostrzału. Przeciwnik sprytnie krył się za nimi i wyskakiwał w dogodnym dla siebie momencie. Zwierzoludzie byli coraz bliżej. Niektórzy dobiegali już do barykady próbując ja przesadzać.
Od południa, gdzie stał oddział Wulfharta nadbiegły niepokojące wieści. Wróg uderzył na barykadę, jednak część przeciwników nie próbowała jej przesadzać, a ruszała dalej wzdłuż muru. Tamtejsze przejścia były gorzej bronione. Nie było tam barykad. Ktoś krzyknął, że przeciwnik wdarł się już do osady. Ponoć na zachodzie była niestrzeżona wyrwa w murze.

Otterbein meldował o silnym ataku z północy. Jego ludzie atakowani byli w nieumocnionym przejściu. Wieści o tym musiały roznieść się w szeregach zwierzoludzi, bowiem coraz więcej z nich unikało szarży na wschodni odcinek barykad, a zamiast tego starała się okrążyć osadę i uderzyć od północy lub południa. W nieumocnione przejścia.

Żołnierze Johanna i Matta zaczęli meldować o kończących się pociskach. Po chwili również ludzie Leo i Carla krzyknęli, że nie mają już czym strzelać. U Wulfharta pewnie nie było lepiej. Ludzie chwytali w ręce co tylko mogli, aby walczyć wręcz z nacierającym wrogiem.

Dało się słyszeć jęki bólu i krzyki konających. Wymieszane ze zwierzęcym skowytem tworzyły istną harmonię dźwięków śmierci. Coraz więcej przeciwników dobiegało barykad. Nadchodziły meldunki o zwiększającej się liczbie zabitych lub rannych. Otterbein utrzymywał północne przejście ostatkiem sił. Zwierzoludzie zaczęli wybiegać zza kaplicy siejąc zamieszanie na tyłach waszych szeregów.

 
Mortarel jest offline