-Proponuję odpoczynek w moim łóżku.- rzekł Ian do Nurii, gdy Sterling się oddalił.-
Choć przyznaję, że brzmi to dwuznacznie i podejrzanie z mej strony.
- Odpoczywać mogę w swoim łóżku Ianie - odpowiedziała po tym, jak odprowadziła Sterlinga wzrokiem. Mężczyzna wszedł jej w słowo.
-I umyć w zakrwawionej łazience też ? Madame, potrzebujesz kąpieli.- rzekł szlachcic w odpowiedzi.
- Masz rację - spojrzała z niepokojem na swoje ręce i sukienkę. -
Ale mam warunek - uśmiechnęła się.
-Jakiż to ?- spytał Ian z ciekawością w głosie.
- Prowadzisz mnie do swojej łazienki - zaczęła -
a gdy ja będę się kąpać przyniesiesz coś do picia. Dużo i mocnego. A jeśli złapiesz po drodze kogoś ze służby polecisz sprzątnąć mój pokój - nie za wysoka cena jak na moje towarzystwo ?- znów się uśmiechnęła lecz na jej twarzy widać było zmęczenie.
-Co prawda planowałem patrzyć przez dziurkę od klucza.- zażartował szlachcic, by po chwili dodać.-
Ale zgoda. Coś mocnego przyda się nam obojgu. I wspominki dawnych dobrych czasów... też. Odgonią koszmary. - Skąd pewność, że były dobre? - spojrzała mu w oczy -
prowadź - po chwili odwróciła wzrok.
Ująwszy dłoń kobiety ruszył powoli. Parasol wybijał czubkiem rytm na parkiecie, gdy mówił.-
No to w takim razie porozmawiamy, o moich dobrych czasach na studiach. O spiciu kotki profesora od botaniki i innych głupich żartach. O ile cię tym nie zanudzę.
- Jeśli zasnę na siedząco w trakcie Twojej opowieści nie przejmuj się za bardzo - zażartowała -
będzie to najpewniej efekt zmęczenia. To co to się tutaj dziś wyprawia jest...dziwne. - zamilkła na moment.-
A jeśli po posiadłości grasuje jakiś szaleniec - powiedziała po chwili całkiem poważnie. -
Lord Hastings, Elizabeth, w końcu nie wiadomo co doprowadziło ją do tego stanu, Egon... -Nie martw się tym. Ja bowiem nie jestem pewien czy zasnę. Poza tym, albo będę w tym samym łóżku co ty... albo w pokoju obok.- rzekł Ian starając się brzmieć pocieszająco.-
Panna Bones planowała zadzwonić na policję, więc wkrótce posiadłość wypełni się stróżami prawa.
Szlachcic doszedł w końcu do swego pokoju i zapukał. O dziwo, ktoś drzwi otworzył.
Wysoki mężczyzna w nienagannej liberii lokaja.
Spojrzenie mężczyzny przesunęło się po nich obojgu, a twarz nie wyraziła ni odrobiny zdziwienia.-
Zakładam, że przyjęcie było ciekawsze niż się z pozoru wydawało? -Morderstwo i samobójstwo Williamie.- rzekł Ian i gestem dłoni powstrzymał lokaja przed dalszymi pytaniami.-
Ale to sprawy na później. Teraz udasz się do pokoju panny Romero i przyniesiesz z niego jakąś suknię i trochę garderoby. Przy okazji, jeśli napotkasz jakąś służącą to masz ją zagonić do zrobienia tam porządku, zaraz wyjaśnię ci jak tam trafić.
Po czym Ian zwrócił się do Nurii.-
A ty idź już skorzystać z łazienki. Postaram się wrócić jak najszybciej. Łóżko już pewnie pościelone. -Oczywiście.-potwierdził William.
- Nie marz nawet o tym, że zastaniesz mnie w swoim łóżku Ianie - powiedziała i uśmiechnęła się kusząco gdy lokaj opuścił już pokój.
-Liczyłem, że zastanę cię w wannie.- rzekł do zamkniętych przed nosem drzwi. Uśmiechnął się łobuzersko i ruszył korytarzem gwiżdżąc jakąś melodię. William czekał w milczeniu na wskazówki, a gdy je otrzymał ruszył do pokoju Nurii. Zaś sam Ian ruszył po butelkę mocnego trunku i dwa kieliszki. Niezbędna rzecz tej niespokojnej nocy.