Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2012, 07:38   #3
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Garrus nie wnikał w to, czym kierował się Kapitan Herkov dając mu takie a nie inne polecenie. Tłumiąc śmiech pokiwał twierdząco głową, że rozumie treść rozkazu, a następnie oddalił się do swoich ludzi. W zasadzie cieszył się, że ominą go ćwiczenia, ponieważ dawało to okazję, żeby trochę wypocząć.
Zebrawszy oddział oddalili się do okolicznych lasów. Do zachodu słońca było jeszcze parę godzin, więc polecił swoim ludziom, aby legli pod sosenkami i pooglądali niebo. Ktoś popijał bimber z manierki, ktoś zajadał się suszoną racją. Pod koniec dnia rozpalili mały stosik, żeby zagotować trochę wody na herbatkę z igliwia i podsmażyć suszone mięso na kolację. Ludzie pozawijali się w koce i posnęli.

Pierwszy wartę pełnił Otto, następnie Volker i Odric. Ostatni z nich zbudził Garrusa. Polanka, na której leżeli była całkiem przyjemna. Gęsto rozłożone gałęzie drzew tworzyły swoisty „dach nad głową” chroniący przed niedogodnościami jakie mogła zafundować im pogoda.

Kiedy się zbudzili wyruszyli z powrotem w stronę obozu. Ostatni odcinek pokonali czołgając się. Dotarłszy do sporej kępy jałowca, tuż przy wejściu do obozu, zatrzymali się obserwując strażników. Garrus widział w mroku, więc szybko dostrzegł wartowników. Śpiących lub grzejących się przy ogniskach. Jak zwykle. Niektórzy tylko chodzili z obchodem.

Wybrawszy odpowiedni moment odezwał się -Jander, Dieter, Otto. Wiecie co robić. – Szepnął Garrus. Trzech jego ludzi niosąc ze sobą cuchnące worki wyskoczyło z jałowca i skradając się ruszyło w stronę wcześniej oznaczonych namiotów. W ciągu dnia Garrus razem z Janderem oznakował je wiechą wykonaną z kilku związanych razem gałązek leszczyny. Załadowawszy do każdego worka po łopacie gówna z latryny byli gotowi do „zemsty”.
-Pamiętajcie. „Trzy puchacze” i wiejecie ile sił w nogach. „Dwa puchacze”- kryjecie się. „Jeden – droga wolna”. – Przypomniał dowódca. Puchaczami nazywali wydawany przez siebie sygnał, który naśladować miał dźwięk wydawany przez sowy. Miał być to znak do ucieczki w razie gdyby mieli zostać nakrytym.

Garrus wiedząc do których namiotów udają się jego ludzie ruszył za nimi. Jednak nie wchodził do obozu. Ustawiwszy się w miejscu, z którego miał najlepszy widok kierował poczynaniami swoich ludzi. Jego wzrok, za pomocą którego widział w ciemności dawał mu sporą przewagę. Widząc wartowników instruował „puchaczami” kroki podwładnych. W każdej chwili był też gotowy do zaalarmowania ich. „Jeśli coś pójdzie nie tak, to uciekajcie bokami namiotów. Przeczołgajcie się dołem i w nogi. Boków nikt nie pilnuje, nie to co wejść przednich lub tylnich”.- Radził wcześniej.
 
Mortarel jest offline