Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2012, 15:27   #64
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Byli zdecydowanie lepsi niż sobie to wyobrażał. Dzicy barbarzyńcy mieli tylko jedną zaletę, siłę. Głupią pozbawioną finezji siłę, która aż tak się nie liczyła. Celny cios niezależnie od włożonej w niego siły był zabójczy. Ta dwójka znała się na swoim fachu i to znała się dobrze, nie tak jak on nauczony tylko w praktyce.
Jednak radził sobie, o ile nie był wstanie wyprowadzić ciosu tak oni nie mogli go trafić a on znał jeszcze zaklęcia. Aż nie stracił tarczy, jedno trafienie zmusiło go do uklęknięcia. Widział człowieka z żądzą mordu na twarzy z toporem biegnącym w jego stronę. Krótkim gestem zmiótł z powierzchni ziemi jego parszywą gębę. Topora to nie zatrzymało i zemścił się za śmierć swojego pana.
Ból był potężny i krótki, leżał na wznak pod drzewem prawie nic nie czując.
Umarłem.
Słabe mrowienie w ręce przeczyło temu, spojrzał na ciężko ranną kończynę.
Wykrwawię się jak zwierze i umrę. Chociaż spełniłem obowiązek i prawie nie czuje.
Przez mgłę widział jak Mierzwa i Lothar walczą z kobietą.
Suka, to ona mnie zraniła. Muszę im pomóc.
Spojrzał na zakrwawioną rękę. Co jeżeli nie będzie mógł nią ruszać?
Ulryku, Sigmarze, Myrmidio, nie!
Więcej bogów walki nie pamiętał, spróbował poruszyć ręką zacisnąć pięść.
-Kurwa mać!- Krzyknął z bólu, ale ruszył, będzie działać.
Miał jeszcze jedną rękę, i pamiętał coraz słabiej, dwie butelki w torbie, w drewnianym pudełku wypełnione trocinami by się nie stłukły. Na oślep szukał aż znalazł i wyciągnął małą buteleczkę nic nadzwyczajnego, zwłaszcza za cenę. Nie mógł wyciągnąć korka jedną ręką więc go wyciągnął zębami i wlał w siebie parszywą ciecz. Bolało cały czas jak jasna cholera i wszystkich ran i tak nie wyleczyło ale mógł coś zdziałać chociaż wstać.
Bitwa była wygrana, otumaniony odnalazł swoją tarczę i usłyszał róg i wystrzały, ledwo się trzymając na nogach i opierając na mieczu dołączył do prowizorycznej zbiórki.
-Oni są ślepi, nie wiedzą, że wygraliśmy. Musimy ich złapać w pułapkę albo uciekać. Bruno, Elise i ja trzymam się niemal wyłącznie dzięki magii eliksiru kolejnego ciosu pewnie nie przeżyjemy. Mogę ich tutaj wezwać, potrafię wyczarować niemal każdy dźwięk w tym rogu. Konie nie przejadą łatwo przez taki gęsty las. Zasadzimy się przy trakcie, ostrzelamy i nim zejdą z koni by skutecznie wejść między drzewa to wystrzelamy. Tu udało nam się zabić tylu ilu jest jeźdźców łącznie nim na nas ruszyli. Nie potrzebnie się rozdzielili. - My też dodał w myślach. - Nie wiem czy możemy wóz zostawić.- Mówił robiąc przerwy na zaczerpnięcie oddechu, potrzebował znachora, czy medyka, kogokolwiek do opatrzenia ran.
 
Matyjasz jest offline