Obejmując dowodzenie nad oddziałem Johann podjął się również odpowiedzialności za życie podległych mu ludzi. Życie które większość z nich straci jeśli on za chwilę nie zrobi czegoś heroicznego, no i idiotycznego jak i zakrawającego na samobójstwo – podobnie zresztą jak większość heroicznych czynów. Zdawał sobie sprawę że obecność trolli, poza ich przerażającą siłą i wytrzymałością, miała również ogromna znaczenie dla morale obu stron. Utrata tych bestii mogłaby w mgnieniu oka zmienić losy bitwy.
-Wycofać się! Dołączyć do pozostałych oddziałów na placu! Brońcie się w jednym miejscu! Zabijce każdego skurwiela który odważy się do was podejść! Trzymać ich na odległość drzewca włóczni, dopiero w ostateczności walczyć na miecze i sztylety! Spróbuję odciągnąć od was jednego z tych przerośniętych bydlaków! – Upewnił się że jego ludzie zaczną się wycofywać, zanucił cicho pieśń ku chwale Morra i poległych w walce, spiął Mariusa i ruszył przed siebie. Objechał kawał muru szukając po południowej stronie wioski miejsca gdzie napór przeciwnika był najsłabszy i zmusił przestraszonego wierzchowca do przeskoczenia murku, do tej pory stanowiącego ich jedyne fortyfikacje podczas tej nierównej bitwy. Naparł do przodu starając się wymijać przeciwników, w ostateczności, jeśli nie było innej możliwości tratując ich kopytami Mariusa i uderzając ciosami tarczy. Chciał objechać dużym łukiem bestię którą Matt i Góra próbowali odciągnąć od towarzyszy zgromadzonych na placu przy świątyni. Gdy ta skupiała swoją uwagę na Grzecznym i jego potężnym podwładnym planował zaszarżować na nią od tyłu, wbić trollowi ostrze włóczni w czaszkę, a następnie odjechać go z lewej strony.
Jeśli przeżyje ten szaleńczy atak a bestia nadal będzie zdolna do walki miał zamiar postarać się odciągnąć monstrum od wioski w las gdzie miałaby ograniczone możliwości manewru i przy ogromnej dozie szczęścia łańcuchy które ciągnęła za sobą mogłyby się oplątać wokół drzew. |