Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2012, 20:47   #27
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Aaron nie odzywał się, jedynie przyglądał nieufnie psu i przysłuchiwał czujnie prowadzonej w pomieszczeniu rozmowie.

- Przede wszystkim, chciałem Ci podziękować, Tishtrya. Za to, że pomogłeś mi poznać i zrozumieć prawdę. I również pogodzić się z nią.- Przez moment Skolnik patrzył prosto w oczy starca, dopiero potem spojrzał na nieznajomego mężczyznę w marynarce.
- Nie przeszkadzam? Potrzebuję Twojej pomocy i obawiam się, że może to być czasochłonne... Więc jakby co, mogę poczekać.- Nie wiedział, kim jest drugi mężczyzna i dlaczego się tu znajduje, wolał więc być ostrożnym i nie narzucać się. Niby Sirius był wobec niego uprzejmy i wyrozumiały, ale był też bogiem, i choćby z tego tytuł należał mu się szacunek.
- Przeszkadzasz? Owszem, podobnie jak powietrze tym, którzy potrzebują go do życia. W tak krótkim czasie nauczyłeś się korzystać z magii, zdołałeś nawet przeciągnąć na swoją stronę najprawdziwszego demona. Nadal umyka ci jednak prawdziwe znaczenie wydarzeń, których byłeś świadkiem - starzec położył dłoń na ramieniu Ereza i pokiwał głową z lekkim uśmiechem. - Jako syn Ard dano już powinieneś zrozumieć, że nic nie jest dziełem przypadku.
Pitbull uniósł pysk i swym jedynym okiem spojrzał na obserwującego go Aarona. Powoli dźwignął się z ziemi i poczłapał w jego kierunku, po chwili zaczynając go obwąchiwać.

- Spokojnie, on nie gryzie- zwrócił się Erez do nieznajomego starając się ukryć uśmiech. Aaron nadal nie odzywał się, jedynie wyciągnął otwartą dłoń, wewnętrzną stroną do góry, w stronę psa. Z nadzieją że jej nie straci. Izraelczyk zaś ponownie skupił się na Siriusie.
- A ja właśnie myślałem, że życie, to splot przypadków... No ale przejdźmy do rzeczy. Matka zaprowadziła mnie do pewnej komnaty z trojgiem drzwi i posągiem kobiety trzymającej dwie kule symbolizujące kolejno wodę i ogień. Pewnie doskonale wiesz, o czym mówię, i wiesz też, że moim celem jest oczyszczenie ducha poprzez wzmocnienie obu tych pierwiastków. Poradziła, żebym po pomoc zwrócił się do Ciebie. A więc, pomożesz mi?

Pies przez chwilę spogląda na dłoń Aarona, po czym zaczyna wydawać z siebie dziwny pomruk. Początkowo zauważa to tylko Camfrey, ale niedługo potem pozostali również mogą to zaobserwować. Mięśnie psa zaczynają pęcznieć. W zasadzie całe jego ciało. Wszystko wygląda potwornie. Klatka piersiowa rozszerza się niemal dwukrotnie, sprawiając, że cała skóra nienaturalnie się napina. Jedna z przednich łap również wydłuża się niemal w mgnieniu oka, pozbawiając jednocześnie zwierze równowagi. To pada na ziemię i zaczyna miotać się jak oszalałe. Kiedy w miejscu gdzie początkowo stał pies, znajduje się tylko wciąż zwiększająca swe rozmiary, pulsująca góra mięśni, pomruk stopniowo przeradza się w niemalże agonalny wrzask. Trudno określić słowami co dzieje się przez kilka kolejnych uderzeń serca, ale efekt tej przemiany jest dla Aarona dość szokujący. Po psie nie ma śladu, jego miejsce zajął prawdziwy olbrzym. Kasra, w swej prawdziwej postaci.

- Waż słowa synu Ard. Mam już pana, ty zaś w niczym go nie przypominasz. Będziesz traktował mnie z szacunkiem, albo wraz z dopełnieniem się naszej umowy, nauczę cię czym jest prawdziwe cier...
Słowa deeva zagłuszył donośny zgrzyt. Cała maszyneria nagle zamarła.

- Waż słowa demonie, bowiem sam możesz nie doczekać tego dnia.- Trudno to wytłumaczyć, ale kiedy Sirius wypowiadał te słowa, pomimo aparycji nie przypominał bezbronnego starca. Uderzył dwukrotnie drzewcem włóczni o podłogę i wszystko znowu zaczęło pracować. Sam natomiast kontynuował.

- Skoro groźby mamy już za sobą. Erez oto Aaron, przybysz z odległej Irlandii. Podobnie jak ty ma w sobie krew bogów - wykonał kilka kroków w kierunku syna Brigid, zatrzymując się w połowie drogi między dwoma mężczyznami. - Tak się jednocześnie składa, że to nie mojej, lecz jego pomocy szukasz.

Erez podszedł do Aarona i wyciągnął do niego dłoń.
- Przejdźmy do sprawy. Naprawdę mógłbyś mi pomóc? Czy może powinienem zapytać, czy wiesz, jak mógłbyś mi pomóc? Bo ja, póki co, nie za bardzo się orientuję, jakiej pomocy konkretnie potrzebuję...- Zamilkł na moment i, jakby po chwili wahania, zerknął na stojącego obok demona.
- A ty nie bądź taki drażliwy, nie chciałem Cię urazić. Wybacz.
Aaron wyciągnął rękę, uścisnął dłoń nowo poznanego mężczyzny.
- Naprawdę chciałbym pomóc lecz... niezbyt wiem jak- oznajmia.- Sam przybyłem tu w celu uzyskania paru odpowiedzi, a następnie możliwej pomocy - wyjaśnia przepraszającym tonem.
- To może wyjaśnię, o co chodzi- zaproponował Izraelczyk, spoglądając pytająco na Siriusa, ten jednak tylko uśmiechnął się nieznacznie.- Chodzi o to, że są dwie kule. W jednej dogasająca świeca, w drugiej nieco wody. Moim zadaniem jest, cytuję “wzmocnić oba uświęcone pierwiastki”. Matka dodała jeszcze, że ja nie mam wystarczającej mocy, żeby to zrobić. Jakieś pomysły?
- Myślę... Mogę Ci chyba pomóc z ogniem, podsycę go , z wodą jednak może być problem - odpowiedział po chwili.
- Mógłbyś? Całkiem możliwe, że o to chodzi. A co do wody... Czy ty, Siriusie, nie jesteś czasem bogiem deszczu?- Erez spojrzał na starca pytająco, lecz z uśmiechem. Wszystko szło bez większych komplikacji, póki co.
- A i owszem. Nie sądzisz jednak, że nie czyni mnie to zbyt zajętym, by zajmować się takimi błahostkami?

Sięgnął pod swoją szatę i po chwili wyciągnął dwa przedmioty. Pierwszy rzucił Erezowi.

Ten złapał go z biegłością, która zdziwiła nawet jego samego. Sztylet dobrze leżał w dłoni, a jego lekkość i doskonałe wyważenie potrafił docenić nawet taki laik jak syn Ard.

- Kiedy przed wiekami stoczyłem bój z Apaoshą, prócz wygranej wziąłem w posiadanie jeden z kłów demona. Potrzeba było tysięcy lat, by nadać mu jego obecny kształt. Dziś jest twój. To doskonała broń, będziesz takiej potrzebował. Co jednak ważniejsze pozwoli ci sięgnąć po moc, z której i ja korzystam, nieskończoną potęgę gwiazd - Tishtrya podszedł do Ereza i ułożył dłoń na jego czole. - To może zaboleć, lecz nie mamy czasu na właściwą naukę.

Początkowo Erez poczuł się jak jeszcze nie tak dawno temu na pustyni, jakby lada moment miał stracić przytomność. Na szczęście w jego głowie rozbrzmiewał głos starca "Skup się, skup się, skup się, ...". Trudno to w ogóle opisać, ale poczuł jakby dostrajał się do rytmu całego świata. W zasadzie jakby był w stanie wyczuć samą istotę czasu i jak płynnie zmienia się wewnątrz tej sfery. Minęła chwila, ale był w stanie zepchnąć to na dalszy plan. Odczucie było dość nietypowe, poniekąd wręcz męczące, ale był świadom, że potrzebuje po prostu czasu by przywyknąć do tego nowego uczucia.
Tymczasem Tishtrya zwrócił się do Aarona.

- Choć nie jesteś z naszej krwi, w zwyczaju mamy żegnanie gości darami.

Drugim przedmiotem okazał się być jakiś kawałek materiału. O dziwo zaczął wydłużać się niczym wąż, by chwilę potem spocząć na ramieniu Camfreya. Początkowo wszystko było w porządku, ale kiedy zaczyna owijać się wokół gardła Aarona, ten miał już zamiar zacząć traktować to jako zagrożenia. Wtedy jednak materiał przestaje się ruszać. Nieco oniemiały zauważył, że na jego szyi znajdował się kolorowy szal. W zasadzie niezbyt różniący się od tych, które można spotkać w byle sklepie.

- Nie znasz legend o Rustamie i nie winię cię za to. Wiedz jednak, że kiedy przed laty podróżował po pustyni na ratunek swych braci, śmierć wędrowała w ślad za nim. Na swoje szczęście natknął się na owcę, która zaprowadziła go do wodopoju, który ocalił go przed niechybną zgubą. Ta szarfa pochodzi z jej wełny. To potężny magiczny artefakt. Nie tylko samą myślą możesz zmieniać jej kształt i wygląd. Natchnąłem ją cząstką mej własnej mocy, będzie więc w stanie wynieść twe umiejętności na nieosiągalne w normalnych warunkach wyżyny.
- To wszystko czego potrzebujecie, by wypełnić wasze zadanie - Sirius uniósł głowę i pokręcił nią z zaciętą miną. - Jeśli macie jakieś pytania lepiej zadajcie je szybko. Coś się zbliża.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline