-Dziękuje- odparł Hayze po raz pierwszy raz w życiu i ruszył przez rozwalone drzwi lekko schylając głowę. Ruszył niesamowitym pędem w stronę drzwi prowadzących na dach. O dziwo były otwarte, nie musiał więc stosować swojej ponadludzkiej siły. Szybkimi skokami przemierzył betonowe schody i znalazł się na dachu. Ostrożnie wychylił głowę sponad żółtej kraty. Czysto. Choć można było słyszeć syreny.
Wyszedł na dach, z tej strony był on płaski i niepokryty dachówką. Mógł z łatwością zeskoczyć na dół. Jego stawy to wytrzymają. W każdym razie nie powinien robić tego nader często. Zwiesił się na dół i zeskoczył. Wylądował zgrabnie i zrobił przewrót w tył. Był na dole. Za domem publicznym znajdowała się mała uliczka. Miał szczęście. Tu nie wylądują aerocar`y policji. Ruszył w stronę wskazanego parkingu starając się zachować ostrożność. Schowam się w podziemnym kanale odpływowym. Sporo miejsca. |