Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2012, 13:26   #3
Imoshi
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
3 Stycznia 2014


Wylądowali. Wleźli do jakiegoś autobusu i jechali. Żar lejący się z nieba dawał się Francisowi we znaki. Zresztą, nie tylko jemu. Po jakichś trzech kwadransach dojechali. Przywitał ich łysy, krępy i niski gość, zwący się Porucznikiem Carlosem. Zaprowadził całą "drużynę" do niewielkiego baraku, gdzie zaczęła się rozmowa. Jeden z towarzyszy miał całkiem sporo pytań, co więcej wszystkie informacje zapisywał na tablecie. Stojąc za nim zauważył jak ten zapisywał pierwszą notkę, na pulpicie. "Zapamiętać: nie zdradzać zleceniodawcy". Francis po przeczytaniu tego zdania, przestał się patrzeć w tablet, przysłuchując się rozmowie. Jeden z jego kolegów szykował się na wyśmienitego kompana. Oby tylko nie zapomniał potem, jak się trzyma broń. W końcu i Francis o coś zapytał:
- Jaką specjalną broń może nam Pan załatwić? -
- Prawie każdą. Niemal każdy osprzęt do broni. - odpowiedział Carlos. Potem zabrzmało jeszcze parę pytań od człowieka o średnio długich, prostych, brązowych włosach, zielonej koszuli, glanach i bojówkach, a także pytanie innego kolegi odnośnie języka. Cóż, Francis hiszpańskiego nie znał, więc pozostaje mu w razie czego "uśmiechać się ładnie i naturalnie". Następnie cała "drużyna" (Bo jakże można nazywać drużyną paru nieznających się zupełnie ludzi?) przeszła się do drewnianego magazynu. Pierwszy w kolejce po broń okazał się kolega, pytający się wcześniej o język. Raymond Larrson. Drugi był Francis. Spojrzał na M60 z uśmiechem.



- Francis Jones. Biorę M60 i colta 1911. Do tego pas na granaty i kluczyki do Humvee. - powiedział spokojnie, kładac łapska na M60. Wolałby co prawda swoje ulubione M249-Saw, ale trudno. Trzeci okazał się ten cały "informatyk", zapisujący sobie wszystko na tablecie, zwący się Ivanem Neyckoyvizem. Czwarty okazał się 'gość w zielonej koszuli', zwący się Milesem Przedostatni z towarzyszy zapomniał o podaniu godności, za to pytał o materiały wybuchowe. Francis spojrzał na niego z uśmiechem. Przynajmniej raz, nie będzie jedynym tworzącym wybuchającą... sztukę.
Ostatni, Jacob Harper, wyglądał na dość zamyślonego. Wcześniej się nie odzywał. Po otrzymaniu broni, cała ekipa dostała także trochę amunicji i pobiegli na strzelnice. Francis nie starał się na niej za bardzo, ale według samego siebie i tak szło mu najlepiej. Arogancja? Być może...

Następna okazja do rozmowy pojawiła się dopiero przy obiedzie. Rozmowę zaczął Jacob, zwykłem "Witaj", skierowanym do Jonesa, jednak później i inni się przedstawili. Francis jadł sobie spokojnie, słuchając. Ivan, "informatyk" siedział, grając sobie w grę na tablecie, a potem poszedł sobie. Sama dysputa nie była jakoś specjalnie ciekawa...

3 stycznia 2014, godzina 19:00

Dzień jakoś minął. Francis nie narzekał na nudę, a teraz miała właśnie zacząć się zabawa. Po kilku zdaniach, ponownie wyskoczył Ivan z niezbyt mądrą wypowiedzią:
- No to chodźmy siać rozpierdol. - Z minuty na minutę, ten kompan wydawał się Jonesowi coraz gorszy. Francis zdążył jeszcze zapalić, słuchając paru zdań o polityce, po czym cała szóstka została zapakowana do ciężarówki. Pierwszą godzinę spędzili w niej, jechali w jakimś nieznanym kierunku. Podczas drugiej godziny natomiast nachodzili się nieco po górach. Chyba tylko Milesa i Raymonda nie męczyła podróż. Około 21 zauważyli wyraźnie zbliżające się do jednej z osad górniczych pojazdy, na oko 2. "Drużyna" zaczęła się wykłócać o plan. Po dłuższej chwili dyskusji, Francis zabrał głos:
- - Coś mi mówi, że jak ktoś nie ustali planu teraz, to będziecie dyskutować, aż nam odjadą. Jaki z tych pomysłów jest według Pana najlepszy, sir? -
Pytanie kierował do ich obecnego przełożonego, bo to on ma, a raczej powinien mieć decydujący głos. Póki jednak Carlos cokolwiek powiedział, partyzanci zdążyli wjechać do wioski. Ostatecznie została wykorzystana "lekko zmodyfikowana" propozycja Ivana, zakładającą użycie granatu odłamkowego i błyskowego, a następnie... cóż, strzelanie. Francis wraz Ivanem i Carlosem zajmował pozycję po prawej stronie drogi, reszta po lewej. Jones schował się za jakimś sporej wielkości kamieniem, czekając na rozpoczęcie akcji. Zgodnie z planem, mężczyzna rzucił błyskowy przed drugi z pojazdów, na którym leżał WKM Browning. Cała ekipa rozpoczęła ostrzeliwanie, ciężko było stwierdzić kto gdzie strzela. Francis miał okazję skosić z M60 przeciwnika uzbrojonego w UZI. Akcja skończyła się tak szybko jak się zaczęła. Wszyscy przeciwnicy prócz jednego poszli do piachu, jeden z samochodów wroga się palił. Jedyny ocalały leżał z rękoma na głowie. Łatwo poszło. Carlos nakazał wstrzymanie ognia, tak też się stało.
- Sir, myślę, że trzeba tego jeńca szybko zabrać z okolicy palącego się pojazdu. Jeśli on wybuchnie, może go nieźle uszkodzić, a tego nie chcemy... - krzyknął Francis do Carlosa...
 
Imoshi jest offline