Kossori dokładnie obejrzał sobie człowieka z lasu. Na pierwszy rzut oka wyglądał na silnego i sprawnego. I kompletnie zdziczałego. Co nie znaczyło, że głupiego, z pewnością wiedział już, że broń palna oznacza niewyobrażalny ból i rany.
Gdy padał strzał muzyk właśnie krzątał się po pokładzie, w pobliżu zejścia do maszynowni znalazł skórzaną kurtkę wiadomego pochodzenia. Nie tracąc czasu, dostarczył ją do właścicielki.
-Proszę pani bosman – Kossori podał kobiecie kurtkę – co do tego tu… Pani go zostawi, przecież od razu widać, że to dzikus, człowiek w lesie wychowany. Niech kapitan się nim zajmie. Po co ma pani marnować czas i pioruny. |