Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2012, 01:38   #11
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Poczynań niesfornego Ottona ciąg dalszy...

Otto przeżegnał się i wszedł do ciasnego pomieszczenia. Dokładnie przyjrzał się kobiecie. Bez przerwy kołysała się wte i wewte mając wzrok wbity w buty inkwizytora. Mężczyzna przyklęknął przed nią i wyciągnął w stronę jej twarzy dłoń. Złapał ją delikatnie za podbródek i podniósł go do góry. Przestała się kołysać.

Miała już swoje lata na karku. Inkwizytor nie mógł być pewny czy wyniszczający wpływ lochów nie dodał jej kilku lat, jednak ocenił ją na niespełna czterdzieści wiosen. Jej oczy były podkrążone i sine. Spojrzenie zdawało się nieobecne, jednak błądziła nim niezgrabnie po jego twarzy. Otto dostrzegł również, iż jej policzki są wilgotne. Domyślać się jedynie mógł, iż od łez. Brudne, śmierdzace włosy upięto jej niezgrabnie na czubku glowy, po brodzie zaś ciekła ślina za sprawą zbyt głęboko wciśniętego knebla.

Otto zdawał sobie sprawę, że żaden ze starszych inkwizytorów nie udzielił mu pozwolenia ani nawet nie zasugerował przesłuchiwania jednej z opętanych, jednak nie mógł się powstrzymać. W końcu był inkwizytorem i kto jak nie on miał odpowiednie umiejętności i wiarę by sprostać temu zadaniu? Nęciła go dodatkowo wizja ozłocenia w oczach starszych braci gdyby udało mu się uzdrowić opętaną.

- Ingrydo, słyszysz mnie?

Kobieta skinęła ostrożnie głową.

Wciąż patrząc jej w oczy Otto zaczął się modlić słowami:
- Ojcze nasz, któryś jest w Niebie...

Oczy kobiety nagle się rozszerzyły, a z gardła wydobył się stłumiony krzyk. Z każdym kolejnym słowem, coraz mocniej uderzała potylicą o kamienną ścianę celi, o którą się opierała.

- Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj! - ciągnął Otto usiłując unieruchomić szalejącą kobietę oraz utrzymywać z nią kontakt wzrokowy - I daj nam też siłę, abyśmy nie przebaczali naszym winowajcom!

Młody inkwizytor bał się co prawada o zdrowie Bogu ducha winnej Ingrydy, jednak był przekonany, że rzecz, która w niej siedziała nie pozwoli by kobiecie stała się większa krzywda. Tak, na pewno tak musiało być. Byle demon nie mógł w tak prosty sposób złamać jego woli.

Kobieta szarpała się niezwykle mocno, cały czas starając się uderzać potylicą o kamienie. Kilka razy udało jej się wyrwac z objęć inkwizytora, a na jednym z płaskich głazów pozostała plama krwi. W końcu, wywracając oczy białkami na wierzch, zamachnęła się mocno, odtrąciła dłonie mężczyzny i uderzyła swoim czołem o jego przybliżoną twarz.

W każdym innym miejscu i czasie młody inkwizytor zakląłby siarczyście i przerwał modlitwę, jednak teraz postanowił, że za wszelką cenę dokończy to co zaczął. Odrzucony do tyłu przez kobietę oparł się o przeciwległą ścianę klitki i kontynuował przyspieszonym tępem:
- I pozwól nam odeprzeć pokusy, a zło niech pełza w prochu u sóp naszych! - zakończył żarliwą modlitwę po czym zamilkł.

Wszystkie mięśnie kobiety napięły się w jednej chwili, a z jej gardła wydobył się kolejny stłumiony krzyk, wzbogacony tym razem o bulgotanie. Wyprostowała szyję i skierowała oblicze ku górze, po czym opadła nagle na ścianę. Całkowicie rozluźniona i pomimo niesamowitego chłodu pomieszczenia spocona. Przez chwilę jej oczy pozostawały zamknięte. Rozchyliła je nieśmiało, niemal natychmiast spoglądając przestraszona na inkwizytora.

- Ingrydo, nie bój się. Mam na imię Malcolm. Możemy porozmawiać? - zapytał świadomie podając fałszywe imię. Wolał się ubezpieczyć, tak na wszelki wypadek.

Przez chwilę milczała badając wzrokiem otoczenie i postać w czerni, po czym skinęła ostrożnie głową. Otto zbliżył się do niej i rozplątał knebel.

- Pamiętasz kim jesteś i dlaczego się tu znalazłaś?
Skinęła glową jednak nic nie powiedziała. Otto liczył co prawda na coś więcej, ale z drugiej strony jego pytanie było źle sformułowane... ehhh... musiał się jeszcze wiele nauczyć. Był świadkiem kilku podobnych opętań i z całą dozą pewności stwierdził, że Ingryda odzyskała zmysły. Przynajmniej na jakiś czas. Inkwizytor sprawdził czy któryś z kluczy pasuje do kajdan, rozkuł kobietę i pomagając jej ustać na nogach wyprowadził z celi.

- Zabierzecie mnie stąd, mój Panie? - spytała słabym głosem, wspierajac się o ramię inkwizytora.

Otto ledwo ukrył wzruszenie. Nie należał do ckliwych ludzi jednak niewinność i bezbrzeżne pokłady zaufania, które wyczuł w tonie kobiety nie pozwalały mu na jakąkolwiek inną odpowiedź.
- Tak moje dziecko, chodźmy – chwila ta była dla Ottona niczym spełnienie jego najśmielszych inkwizytorskich marzeń. I nie chodziło tu o dumę czy uznanie w oczach braci, które majaczyły gdzieś na horyzoncie. Nie. W tym momencie liczyła się tylko i wyłącznie Ingryda oraz fakt, że jej pomógł. W końcu po to właśnie został inkwizytorem. Cała sytuacja napawała go nadzieją, siłą i wiarą w sens istnienia młodzieńca.

Kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym uniosła drżącą dłoń do twarzy inkwizytora.
- Dziękuje... Dziękuję... Tak wam dziękuję... - zblizyła usta do twarzy mężczyzny, po czym odsłaniając w uśmiechu podgniłe zęby oznajmiła drwiącym głosem. - Naprawdę musisz się jeszcze wiele nauczyć, Otto.

Słowa kobiety w jednej chwili zmroziły krew w żyłach młodego inkwizytora w brutalny sposób sprowadzając go do rzeczywistości.

Ingryda odskoczyła od mężczyzny, plując na jego szatę.
- I co teraz? Pomodlisz się do swojego Jezusika Bękarcika, co?

Pierwszy moment zaskoczenia, który z pewnością pięknie wymalował się na twarzy inkwizytora był dodatkowo spotęgowany faktem, że demon w jakiś sposób poznał jego prawdziwe imię. „Boże jaki ja jestem naiwny i głupi” – pomyślał szybko zastanawiając się czy ten potwór czyta właśnie w jego myślach. Musiał działać! Wierzył, że ma jeszcze nikłą szansę na uratowanie Ingrydy.
- Kim jesteś i czego chcesz od ciała i duszy tej kobiety?! Odpowiadaj na Miecz Pana, w obliczu Boga wszechmogącego!

Twarz kobiety wygięła się w grymasie, na ostatnie slowa mężczyzny.
- Chcę wbić jej dłonie w twój brzuch, obsrany szczylu i wyciągnąć na wierzch wątrobę. Pokazać Ci ją z każdej strony, a później nasrać do środka... Rozumiesz? Więc może skoro już byłeś tak miłyyy i zdjąłeś te kajdany... - zerknęła z szerokim uśmiechem na ustach w kierunku celi - Pozowlisz, że się odpłacę.
Po tych słowach rzuciła się niczym wściekłe zwierze w kierunku inkwizytora, wydając z siebie nieludzkie wycie.

- Boże, Ingrydo, wybaczcie mi – szepnął do siebie Otto ciskając w kierunku kobiety przygotowanym wcześniej sherskenem.

Młody inkwizytor z góry wiedział, że nie ma szans w walce w zwarciu z ciałem kontrolowanym przez demona. Przecież już w celi, mimo łańcuchów krępujących ruchy Ingrydy nie był w stanie utrzymać jej w miejscu. Podczas rozmowy z opętaną dyskretnie odwiązał jeden z trzech pęczków ukrytych pod płaszczem, zawierających shersken. W tej sytuacji nie żałował sobie tej zakazanej w cesarstwie mieszanki przeróżnych specyfików. Może nie było to zbyt honorowe i odważne wyjście jednak skóra biednego inkwizytora była dlań cenniejsza niż wzrok Ingrydy, który i tak należał teraz do demona. Działanie sherskenu jest proste. Gdy trafia do oczu nieszczęśnika wywołuje takie swędzenie i pieczenie, że mało kto jest w stanie się powstrzymać przed przecieraniem oczu dłońmi. A to jest najgorsze co można zrobić, bowiem gdy proszek dostanie się pod powieki, ofiara może już nigdy nie odzyskać wzroku.

Niehumanitarne, ale w stu procentach skuteczne.

Gdy tylko rozsypany w powietrzu proch zderzył się z twarzą Ingrydy, to co w niej siedziało zawyło jeszcze głośniej, dalej biegnąc przed siebie. Niestety Otto nie miał już możliwości żadnego manewru, poczuł ból w glowie, a nastepną rzeczą jaką ujrzał był przwijajacy się przed jego twarzą sufit. Opętana chwyciła go za łachy, po czym na oślep cisnęła w kąt sali, niczym dziecko swoją szmacianą lalką.
Inkwizytor uderzył plecami o żelazne kraty zbiorowej celi osuwajac się po nich na ziemię, po czym poczułuł niesamowity, kujący ból w dolnej części pleców.
Leżąc już w żłótawo-brunatnej brei otworzył oczy i zobaczył rozszalałą kobietę, wścielkle pocierajacą oczy.
- Co tam się do kurwiej nędzy dzieje? - usłyszal wołanie strażników z góry.

- Na dół! Natychmiast! – wykrzyczał Otto na tyle głośno na ile pozwalały mu płuca.

Czterech strażników uzbrojonych w pałki, na czele z Guinessem wbiegło do podziemi. Ich przerażone spojrzenie padło na wyjącą wniebogłosy kobietę, a następnie na żałosną, przypominajacą worek postać Otto leżącą pod kratami.
- Brać no mi tą kurwę - rozkazał Guiness, po czym jego ludzie okrążyli Ingrydę. Choć cery nie miała jak śnieg białej, to cała drżała kiedy częstowali ją swymi pałami...
Jeden ze strażników zawył żałośnie, kiedy dłoń kobiety znalazła się na jego twarzy. Jej chude palce zagłębiły się w jego skórze, a następnie jednym szarpnięciem zerwały ją do białej kości.
Dopiero solidny cios od Guinessa powalił Ingrydę na ziemie. Strażnik wydobył sztylet zza pasa.

Otto widząc do czego zmierza cała sytuacja przeraził się bardziej niż w chwili, w której demon zwrócił się do niego po imieniu. Zdążył tylko zakrzyknąć rozpaczliwe “NIE!”.

Było już jednak za późno.

Ostrze zagłębiło się do połowy w jej potylicy, a ciało jeszcze przez kilka chwil drżało w spazmach na pokrytej breją podłodze...

W grobowej ciszy, która zaległa na obecnych, młody inkwizytor sapiąc głośno zbierał rozbiegane myśli. Był zdruzgotany jednak musiał wyjść z twarzą z tej sytuacji. Nie przed starszymi braćmi bo wiedział, że i tak już jest po uszy w gównie, ale przed strażnikami. Nie mógł pozostawić plamy czy choćby cienia na powadze Świętego Officjum.

Podniósł się powoli z okropnym grymasem bólu na twarzy i nadzieją, że potworny ból w plecach nie jest niczym poważnym. Nie miał pojęcia co przytrafi się temu biednemu głupkowi, Guinessowi, jednak postanowił, że nie on o będzie decydować o jego losie. Pochwalił tylko strażników oraz podziękował ich dowódcy za pomoc stwierdzając wbrew sobie, że „Tej kobiecie i tak nikt nie byłby w stanie pomóc”. Starał się być przy tym tak przekonujący jak tylko mógł, jednak na wynik i owoce tej próby perswazji musiał trochę poczekać.

Po drodze do wyjścia porwał bez pytania dzban z winem, z którego wcześniej pił Guiness. Nie zaszczycił nawet ani jednym pytaniem niedoszłego wisielca, który, jak zdążył zaobserwować Otto, był gotów na przesłuchanie. „Już bardziej mi się nie oberwie” – pomyślał.

Wyszedł na zewnątrz wciągając chłodne powietrze głęboko w płuca. Wiedział co może się teraz wydarzyć, że jego posługa inkwizytorska zawisła właśnie na włosku, że spieprzył najprostszy rozkaz jaki mógł otrzymać. Wyrzuty sumienia gryzły go niczym shersken w oczach. Był gotów na przyjęcie wszelkich konsekwencji, nic nie było mu straszne.

Czy aby na pewno?

Nie.

Czuł się bezsilny. Głupi. Upokorzony. Nie, upokorzony to dopiero zostanie... Ale co z tego do cholery? Co z tego?! Żadna z tych rzeczy tak na prawdę go nie obchodziła. Przymknął oczy przykładając dzban z winem do ust. Gdyby nie był tak pewny siebie, gdyby posłuchał starszego od siebie mistrza to Ingryda... wszystko pewnie potoczyłoby się inaczej...

Oderwał usta od naczynia dopiero gdy całkowicie je opróżnił.
- Wybacz mi... – szepnął w przestrzeń po czym w bezsilnym akcie złości cisnął dzbanem o bruk i w milczeniu ruszył przed siebie.

Kilku zaniepokojonych hałasem mieszczan odwróciło się w kierunku Ottona skupiając na nim swój wzrok. Zdążyli tylko zobaczyć jak inkwizytor przemierza szybkim, lekko utykającym krokiem wąską uliczkę prowadzącą wprost do Glinanego Garnca. Jednak za sprawą głębokiego kaptura nikt nie dostrzegł twarzy młodzieńca ani skrywanych przez niego łez, spływających powoli po pobrużdżonych policzkach.
 

Ostatnio edytowane przez aveArivald : 09-05-2012 o 01:59.
aveArivald jest offline