Doprawdy wspaniale-wymruczał kwaśno pod nosem Thomas-na widok podążającego w stronę karczmy za Diegiem i jego towarzyszką halfinga.Najpierw wymuskani estalijczycy, co pojęcia o realnym świecie nie mają,a teraz jeszcze ten...pokurcz -pokrecił lekko głową."Lepkie palce"-przypomniał sobie Thomas-tak nazywano halfingi w obozach najemników-szcwane lisy,zawsze gotowe coś ukraść, tolerowano je jeno dlatego, że dobre jadło przyrządzać umiały, a ten tu nie wydawał się być wyjątkiem.KŁOPOTY-to jedno słowo cisneło się mu na usta.
Chwila wahania...Iść za nimi czy własną ścieżką podążyć?
Lekko wzrusza ramionami w geście rezygnacji-Iść-postanawia.Nagle na młodzieńczej twarzy pojawia się uśmiech-Kto wie?-zadumał się-Może znów okazja nadarzy się by odegrać bretońskiego błędnego rycerza?Jeśli owa...hmmm...Katherina ma taki temperament jak sądzę chwila ta może nadejść bardzo szybko... Rozbawiony tą myślą podążył za halfingiem do karczmy... |