Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2012, 20:44   #138
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Jest wiele sposobów na odstresowanie się. Bosman padła jak mucha odcinając swój umysł zupełnie od dalszych wrażeń. Inni przechodzą ze względnym spokojem nad problemami, a jeszcze inni uskuteczniają znęcanie się nad bezbronnymi. Przynajmniej względnie bezbronnymi.
Albowiem tuż po tym jak Dzikus zażył roślinkę rzucił spojrzenie kapitanowi, po którym ten zmarszczył brwi i zamarł w bezruchu. Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. Z niezwykłą zręcznością Golas wybił się rękami i trafił w kapitańskie klejnoty. Kapitan zgiął się wpół, dzięki czemu kontakt wzrokowy został zerwany - szczęście w nieszczęściu. Zatoczył się do tył tym samym zwiększając dystans od dzikusa i zaciskając odruchowo ogromną pięść na katanie uniemożliwił Sroczce wykradnięcie błyszczącej Suriji.

Wszystko działo się zbyt szybko, by móc coś od siebie dodać dodatkowo wrzucając zabawną ripostę. Kark kota nie mniej uwolnił się z uścisku Zoriany i zwierzak wylądował na czterech łapach:
- Szaka laka, suko! - i czmychnął po schodach do kajuty kapitana, by znaleźć tam nietypową pozycję przyjętą przez Lukrecję i Jestera.
- Róbcie swoje - skwitował krocząc dumnie przez pokój do szafki w której kapitan trzymał suszone mięsko. Jedyną reakcją na nieprzyjemny chrzęst towarzyszący naprawianiu barku było drgnięcie uszka. Mechanik musiał się naprawdę postarać, by odruchowo nie wymierzyć ciosu wprost w lico pani medyk. Póki co Mittens i tak nie wydawała się zdolna by pomóc mu w kwestii ziejącej pustką dziury na mostku, tak więc mógł bez przeszkód zaspokoić swoją ciekawość odnośnie odgłosów rozróby dochodzących z deku.
Grupa ratunkowa, w której zabrakło początkowo Victorii, albowiem właśnie zajęta była czym innym, była gotowa do wymarszu. Szybko zorganizowano lampy, torby... i więcej toreb. Harmider wywołany okrzykami, bójką i zamieszaniem wybudził panią Bosman z drzemki. Toteż i Oresteia była gotowa. Zeszli z pokładu wprost w sadzawkę, która utworzyła się z ich osobistej pitnej wody. Cóż za marnotractwo.


Nim doszli do ruin tarcza słońca zdążyła już skryć się za horyzontem. Szczęślwie noc była jasna, jeden z księżyców dopełniał się na niebie podczas, gdy drugi znaczył się szerokim sierpem. Lampy także nie przeszkadzały. Zielona trawa zniknęła zastąpiona suchą glebą, w którą powbijały się kamienne bloki Akademii. Trasa nie była długa. Wszyscy młodzi i względnie sprawni bez problemu powinni pokonać wzniesienie, jednak oddechy magów pogłębiały się z każdym krokiem. Świsty i charczenie przywodziło na myśl grupkę astmatyków. Wyraźnie spowalniali pochód, dusili się z powodu braku magii w powietrzu, choć przy krótkich postojach wszyscy przyzwyczajali się.

Nim dotarli na miejsce oczywistym stało się, że nie będą mieli czego szukać. Nie ostał się kamień na kamieniu. Mittens zauważyła, że wszystko co było choć trochę organiczne zniknęło - ludzie, rośliny, książki, materiały. Natomiast wieże było roztrzaskane. Cała magiczna spuścizna Archipelagu przepadła. Najbardziej wartościową rzeczą wydawała się kałuża mitrilu niegdyś przyjmująca kształt okuć drzwi do gmachu głównego.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 14-05-2012 o 08:45.
Eyriashka jest offline