Dzikus podniósł swój zadek z desek pokładowych. Co prawda noga bolała go jak diabli i słabł po woli z powodu rany. Nie mniej z sobie tylko znanych przyczyn, nie wyglądał na przerażonego a raczej zadowolonego z wyrównania rachunków z Kapitanem. W końcu jego klejnoty to równie wartościowy skarb co skóra u nogi. No a przynajmniej tak to sobie ubzdurał dzikus. Któż może wiedzieć co siedzi w jego głowie. Tak czy inaczej, człowieczka z lasu zainteresował się błyszczącym przedmiotem. Jako, że instynkt nie podpowiadał mu, że należy spieprzać gdzie pieprz rośnie. To pokuśtykał do kapitana i wskazał paluchem na Surjię. Uśmiechając się. Cóż dziwny z niego człowiek a może bestia? Został postrzelony i oderwało mu kawałek skóry a jego interesuje katana. Cóż najwidoczniej chciałby dowiedzieć się co to za broń... Drugą rękę wysunął jakby prosząc by kapitan pożyczył mu katanę. |