Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2012, 22:38   #21
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Jonathan westchnął słysząc dźwięk zamykających się drzwi. Widać było, że Derylowi było głupio z powodu całej tej sytuacji. Kręcił się po pomieszczeni, wyglądał przez okna, po czym zwiał zostawiając Jona sam na sam z Kevinem, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Przyjrzał się policjantowi. Nie poznawał go, co prawdopodobnie zachodziło też w drugą stronę, co z kolei oznaczało, że jedyny szacunek, jakim zostanie obdarzony, to ten wymuszony przez inspektora. Wizja weekendu spędzonego pod miastem zdawała się oddalać za horyzont z coraz szybszym tempem. Za oknem chmury stawały się coraz gęstsze i ciemniejsze. Wszystko wskazywało na to, że początkowa ocena Jonathana na temat pogody była błędna i ten dzień będzie równie deszczowy, co poprzedni. Cóż, przynajmniej poranek był w porządku.

- Panie O'Donnel, doskonale orientuję się, że praktyka policyjna wygląda nieco inaczej - zwykle, przesłuchujący zadaje pytania, a przesłuchiwany na nie odpowiada - a nie oszukujmy się, to jest przesłuchanie - tym niemniej proszę pozwolić mi mówić, a jak sądzę, dużo pytań nie będzie musiało wcale paść w tym pokoju. Nawet jeżeli nie przez szacunek, to na pewno orientuje się pan, iż - jeżeli jakimś cudem uważa, że mogę być w to jakiś sposób zamieszany - przerywanie mi jest najgorszym dla pana rozwiązaniem. Wszak przestępca potrafi odpowiedzieć na jasno postawione pytanie tak, żeby ukryć niejeden fakt, natomiast przy monologu można wyłapać drobne nieścisłości i inne sugestie kłamstwa, czyż nie?

Tak więc, jeżeli mogę zacząć, to chciałbym na początek ustalić kilka faktów i być może kilka kolejnych drogą dedukcji - cóż, jestem w tym dobry, jak przynajmniej wydaje się mi i moim studentom, kolegom niekoniecznie. Ale przejdźmy do rzeczy. Po pierwsze, widziano mnie w miejscu mojej pracy, co warto zaznaczyć. Owszem, późnym wieczorem, niektórzy powiedzieliby nawet, że w nocy - ale jak wnioskuję po pana workach pod oczami, nie jestem jedyną osobą w tym pokoju, której zdarza się poświęcić wieczór dla pracy, nie mam racji? Co więcej - w tym miejscu nie popełniono przestępstwa - Jon zaakcentował słowo "nie" - jedynie prawdopodobnie znajdował się tam przestępca. Proszę rozejrzeć się po tym budynku, iluż przestępców się tu znajduje. Głupio byłoby żyć w świecie, w którym czyniłoby to mnie i pana współwinnymi ich czynów.

Po drugie, może pan na mnie spojrzeć - nie jestem owym przestępcą w przebraniu, choć oczywiście widzi mnie pan po raz pierwszy, a i jego wygląd pozostaje dla pana tajemnicą. Jeżeli mogę coś zasugerować - Deryl raczej szybko nie wróci do naszego pokoiku, a w szufladzie z pewnością ma akta sprawy, a w nich zdjęcie naszego poszukiwanego, które z pewnością udowodni panu, że nim nie jestem, choć będzie to wymagać od pana wyjątkowej odwagi w postaci narażenia się na gniew przełożonego, jak mniemam. Dalej, nie mam też spódnicy, pod którą mógłbym go ukryć, a do kieszeni go nie schowałem. Gdybym miał jakiś z nim związek, prawdopodobnie próbowałbym go ukryć w moim mieszkaniu, bądź też na uniwersytecie, prawda? Jakiż pech, że to pierwsze wynajmuję i praktycznie non stop znajduje się w nim przynajmniej jeszcze jedna osoba, zaś uniwersytet... Cóż, chyba nie będzie zaskoczeniem, jeżeli powiem, że codziennie odwiedzają go tysiące ludzi. Choć oczywiście może pan wysłać ludzi, żeby to sprawdzili i będę miał to panu za złe jedynie w niewielkim stopniu.

Trzeci, czwarty i piąty fakt są konsekwencjami poprzednich. Jednak zanim je panu podam, chciałbym przywołać pewno pomocnicze spostrzeżenie: Deryl nie jest ani głupim, ani nierozsądnym człowiekiem i zjadł zęby ścigając przestępców w tym mieście. Trzeci: nie mam nic wspólnego z ucieczką tegoż przestępcy, a jeżeli bym przypadkiem miał, to znaczy, że zarówno policja miała wielkie szczęście, a ja wielkiego pecha, że wśród tylu obywateli tego miasta zauważono właśnie mnie, i to właśnie mnie słusznie się podejrzewa.

Wiem, że w tym momencie cisna się panu na usta komentarze, ale proszę zaczekać, aż skończę. Czwarty i piąty fakt, czy też raczej przypuszczenia wynikają z dwóch rzeczy: Deryl nie jest głupi, a podejrzewanie mnie byłoby głupie. Tak więc, po czwarte: prawdopodobnie oczekuje, że pomogę panu rozwiązać ten problem, lecz doskonale zna odpowiedź. Jeżeli nie jest to panu wiadome, miałem w zwyczaju pomagać policjantom, jeżeli przestępcy zostawiali zagadki lub zaszyfrowane wiadomości... Ale to się skończyło. Miałem swoje powody i nie zamierzam do tego wrócić. Zaś po piąte: chodzi tu o coś więcej, niż na to wygląda. Przede wszystkim, z zakładu zamkniętego nie da się uciec ot tak, zwłaszcza samemu, bez kooperacji z innymi współwięźniami. Do tego jednak, choć może to zbytek egocentryzmu, nie widzę powodu dla którego Deryl próbowałby mnie w to wciągnąć, gdyby chodziło jedynie o głupie nawianie z więzienia, nie sądzi pan?

Wreszcie, kiedy mamy to już wszystko za sobą, możemy przejść do szóstego faktu, który brzmi: rzeczywiście, wracając wczoraj z uniwersytetu w istocie byłem świadkiem pewnego zdarzenia, które wtedy wydawało mi się jedynie studenckim wybrykiem, zaś teraz, kiedy już usłyszałem o całej tej sprawie, wydaje mi się całkiem możliwe, że ma ono z nią związek...

Starszy mężczyzna dokończył opowiadać o swojej przygodzie, co jakiś czas zaciągając się tabaka, żeby odświerzyć wspomnienia. Z rzadka tylko spoglądał za okno, na chmury. Jednocześnie żałował swojego wyjazdu, z drugiej strony i tak pewnie musiałby wrócić niezadowolony i zmoknięty. O parapet uderzyły pierwsze, ciężkie krople deszczu.
Mimo tego, że w istocie nie miał zamiaru znowu zacząć pomagać policji, nie mógł powstrzymać myśli przed powrotem na dawny tor. Dorzucił więc jeszcze, kiedy policjan zastanawiał się nad pytaniami, które z pewnością chciał mu zadać - takich jak on nigdy nie da się do końca przekonać o swojej niewinności.

- Dowiedzieliśmy się, że podejrzany widziany był w okolicy uniwersytetu a jednocześnie mimo poszukiwań nie widziano, żeby się stamtąd oddalił... Jeżeli mogę coś zasugerować: uniwersytet to stary budynek, pełen zakamarków, zaś otaczająca go zieleń też ma wiele nadających się do ukrycia miejsc. Powinniśmy spytać tych, którzy z nich korzystają... czyli studentów. Jednak panu jako policjantowi powiedzą nic, mi jako wykładowcy jeszcze mniej.
- Zastanowił się chwilę. - Czy to nie pan mignąl mi przypadkiem na korytarzu z jakimś młodym chłopakiem, wyglądającym, jakby za wszelką cenę starał się do czegoś przydać? Gdyby zapytał pan mnie o radę, to to jest idealna okazja...

Jonathan miał bystry umysł i powinien zauważyć, na co wskazywała końcówka w słowie "powinniśmy"... Ale nie zauważył, i chyba dobrze, bo nie spodobałaby mu się konkluzja.
 
Issander jest offline