Dzikus nie wiedział co oznacza gest pochylenia się, więc nie zareagował. Nie mniej przeczuwał, że to nie jest jakiś gest zabójczy a raczej przyjacielski. Odpłacił więc uśmiechem, aktualnie to jedyna rzecz jaką w sumie mógł zrobić. Nadal stał wpatrując się w srebrne ostrze. Wtedy kapitan postanowił jednak dać mu Surjię do ręki. Cóż nie był on specjalnie wściekły na dzikusa, nie mniej z pewnością nie był też zadowolony ze stanu swojego "sprzętu" i nie mam tu na myśli akurat katany. Z drugiej strony dzikus tylko mu odpłacił za nogę - choć i to nie było do końca z jego winy i był to raczej przypadek. Tak czy inaczej dzikus złapał Surjię w dłoń. Pierwszą rzeczą jaką zrobił było powąchanie ostrza, nie miało ono zapachu. Drugą ręką więc paluchami ścisnął ostrze z całej siły, skończyło się na tym, że paluch mu się osunął na krawędź i tym drobnym muśnięciem przeciął sobie palca. Teraz mniej więcej już wiedział z czym ma do czynienia. Niezbyt wzruszony drobną ilością krwi z palca, w końcu miał teraz poważne oparzenie na kolanie, zaczął machać kataną tnąc powietrze. W tym machaniu nie było nawet krzty gracji, czy umiejętności szermierczych, a czysty instynkt, nie mniej były dość szybkie i zręczne. W pewnym momencie przerzucił katanę do drugiej ręki. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie dostrzegalna tylko dla wprawnego oka szermierzy oburęczność. A mianowicie to, że władał nią równie dobrze drugą dłonią co i pierwszą. Cięcia co prawda nadal były chaotyczne i bez stylu jednak równie szybkie, zręczne i pełne siły co i w przypadku poprzedniej dłoni. Machał tak jeszcze przez dobrych parę minut, kiedy w końcu skończył oddał katanę kapitanowi z wyraźnym uśmiechem i zmęczeniem na ustach. Cóż i tak wydawał się być twardy jak diabli, w końcu wytrzymał postrzał, oderwanie skóry i jeszcze był w stanie walczyć. Pominąwszy mentalność w końcu był w dzikim dla siebie otoczeniu. Dzikus z wyraźnym zadowoleniem usiadł na tyłku opierając się o barierkę z drewna. Czekając na to co ma się zdarzyć za chwilę. Siedząc tak przypomniał sobie słowa kota i ni z tego ni z owego wypalił: -Cyy... Cyccki? - wydawał się być zdziwiony i uradowany faktem powtarzania jego słów jak małpa, nie żeby je rozumiał oczywiście. Ot tak sobie je powtórzył.
Ostatnio edytowane przez Rock : 09-05-2012 o 22:50.
|