-
Witamy z powrotem! – Almena serdecznie wita Torgina, a widząc jego nieciekawą minę dodaje: -
ależ nie bój się, z łuku nie celowałam w ciebie tylko w tego podejrzanego typka za tobą, to był jednooki łysy elf z rudymi wąsami! Nie zauważyłeś go?! Musiał czmychnąć jakimś cudem... nic się nie przejmuj, jeśli wróci dopadniemy go, a teraz kładź się spać. – Almena zdejmuje swój długi, zielony płaszcz i wiedząc jak jest wytrzymały i nieprzemakalny, wiesza go w oknie, przytrzaskując go mocno okiennicą, aby zasłonił dziurę w szybie a jednocześnie nie miał szans odlecieć z powiewem wiatru. –
Do świtu już niedaleko, koniec mojej warty, a gdzie Arsad który miał stróżować? – westchnęła, ale Torgin chyba jej nie dosłyszał. –
Oby tylko nic mu się nie stało. Trudno, chyba któreś z nas zarwie całą noc – zerknęła smętnie na Sokoła, kładąc się na łóżku obok niego.