Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2012, 23:24   #22
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Kevin po całej, dość długiej i nieco zawiłej, przemowie siedział przez chwilę z lekko uchylonymi ustami i coraz bardziej zbliżającymi się do siebie brwiami.
Skąd Deryl wytrzasnął takiego wygadanego dziadygę? Co w ogóle się dzieje?
Potrząsnął lekko głową i zamknął usta, zdając sobie sprawę, jak idiotycznie musiał wyglądać. Brwi nadal miał jednak ściągnięte w gniewnym grymasie.
- Dobra. - odpowiedział po chwili i zamilkł.
- Imię i nazwisko. - powiedział w końcu, wyciągając notes i długopis. - Adres. Numer telefonu. Ma pan w mieście krewnych albo znajomych? Nazwiska i adresy.
Teraz wracamy do wczoraj. Gdzie dokładnie widział pan tego mężczyznę? Dokąd uciekł? Jak wyglądał? Wzrost, gruby, chudy? Cechy szczególne? Jak był ubrany? Widział pan jego twarz i mam wołać magiczny ołówek, czy nie?

Teraz był w swoim żywiole i nie zamierzał już oddawać inicjatywy. Świadek to świadek, od teraz dziadek grzecznie wykonuje jego polecenia.
No i jak on sam powiedział, wcale nie wykluczał, że mądrala i zbieg z wariatkowa to jedna i ta sama osoba. W końcu dopiero co udowodnił, że zalatuje lekką szajbą.
- Pan tu zaczeka. - rzucił, gdy usłyszał wszystkie odpowiedzi. Schował notes, wstał i wyszedł z biura Deryla.
- Hagen - podszedł do znajomego detektywa, który wydwał się spać, albo nie żyć - sprawdź mi tego typa. - oderwał kawałek kartki i napisał na nim nazwisko 'Jonathan Phisack'. - Postawię ci kolejkę.
- Dwie
- burknął mężczyzna, przecierając oczy.
- Dwie, jeśli wygrzebiesz coś mocnego. Na razie.
Następnie udał się do własnego biurka, gdzie jak się słusznie domyślał, zastał Michaela. Dziś młody nie był już taki gadatliwy i rzygający szczęściem, jak wczoraj. W duchu Kevin dał mu najwyżej dwa tygodnie, zanim nie ucieknie z krzykiem.
- Młody, idź na parking po samochód. Za dwie minuty masz być przed wejściem.
Wracając do biura szefa, zatrzymał się u dyżurnego.
- Daj mi sześciu mundurowych.
- Proście, a będzie wam dane.
- Proszę. Szef też prosi.
- Hoho, znowu dał ci jakąś niewdzęczną fuchę, co? Ty to masz farta.
- Nie gadaj. Wyślij ich na uniwerek.

- Pan pójdzie ze mną.
- oznajmił, stając w drzwiach biura. - Jedziemy na tę waszą uczelnię, zrobić wizję lokalną.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"

Ostatnio edytowane przez Cohen : 11-05-2012 o 20:25.
Cohen jest offline